
Jezus opowiadał rzeszom o królestwie Bożym, a tych, którzy leczenia potrzebowali, uzdrawiał. Dzień począł się chylić ku wieczorowi. Wtedy przystąpiło do Niego Dwunastu mówiąc: Odpraw tłum; niech idą do okolicznych wsi i zagród, gdzie znajdą schronienie i żywność, bo jesteśmy tu na pustkowiu. Lecz On rzekł do nich: Wy dajcie im jeść! Oni odpowiedzieli: Mamy tylko pięć chlebów i dwie ryby; chyba że pójdziemy i nakupimy żywności dla wszystkich tych ludzi. Było bowiem około pięciu tysięcy mężczyzn. Wtedy rzekł do swych uczniów: Każcie im rozsiąść się gromadami mniej więcej po pięćdziesięciu! Uczynili tak i rozmieścili wszystkich. A On wziął te pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo i odmówiwszy błogosławieństwo, połamał i dawał uczniom, by podawali ludowi. Jedli i nasycili się wszyscy, i zebrano jeszcze dwanaście koszów ułomków, które im zostały.
Dzień ma się ku wieczorowi. Nad naszą epoką zachodzi słońce. Nadchodzi ciemność. A my jesteśmy na pustkowiu. Mamy tak mało. Właściwie nic dla tak wielu. Jeśli jednak jest z nami Mistrz to już nie ma pustyni i ciemność nie jest ciemna. On wychodzi codziennie na ołtarze świata. „Wy dajcie im jeść”. Co sekunda gdzieś na świecie jest podniesienie. Prawdziwa uroczystość Ciała i Krwi. Świat pogrążony w mroku, trwa jednocześnie w podniesieniu. Mistrz jest pośród nas. Jeszcze jest… Świat ma coraz mniej czasu… Czytajmy znaki, korzystajmy pokarmu na życie wieczne.