Obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: Niewiasto, oto syn Twój. Następnie rzekł do ucznia: Oto Matka twoja. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.
A obok krzyża stały… jakby zaproszenie… Gdy nauczał szły za Nim tłumy. Gdy uzdrawiał trudno było dotknąć szat Jego. Gdy umiera, umiera sam. Jak każdy, gdy nadejdzie czas zbioru. Tu pod krzyżem zawsze jest miejsce. Zawsze jest miejsce na obecność. Jak „Matka, która pod krzyżem stała. Matka, która się z Synem żegnała”. Jak Matka z Watykańskiej Piety w żalu trzymająca owoc swego łona na kolanach. Wielu przechodzi obok, zrobi zdjęcie i odejdzie dalej. A Ona będzie tam wypatrywać… Może ktoś wyśpiewa Stabat Mater… Może ktoś zrozumie spokój na Jej twarzy, spokój wiary. Bo kiedy Jej Syn wróci w blasku niedzielnego poranka, z własną Matką się nie spotka. Tak Matka wytrwała nie tylko pod krzyżem, ale przede wszystkim wytrwała w wierze.
„Śpiewam pieśń
O ofierze,
Śpiewam pieśń
O ukrzyżowanej Winnicy.
O ciernista Głowo
Krwawiącej Winnicy!
Cóż mam uczynić,
Aby ulżyć Twojej krwi?
Pomóżcie mi,
Prostaczkowie.
Pomóżcie mi,
Mędrcy.
Pomóżcie mi,
Uczeni.
Pomóżcie mi,
Kamienie.
Uciekli apostołowie,
Uciekli wszyscy uczniowie.
Pozostały tylko kobiety,
Ścieżki żałobne
I zawodzące.
I pozostał Jan, poeta.
Gdy zdejmą
Moją Winnicę z krzyża,
Ostrożnie złożymy
Jej ciało
Na słowach
Poety
Jak na płaczącym płotnie.” R. Brandstaetter
Matka zawsze jest przy swoim Dziecku…