Jezus przyszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go do swego domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria, która siadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie. Natomiast Marta uwijała się koło rozmaitych posług. Przystąpiła więc do Niego i rzekła: Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła. A Pan jej odpowiedział: Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona.
Przysłuchiwać się u stóp Mistrza. Bo potrzeba tylko jednego… Zaufania, że są ramiona w które zawsze można wpaść. Jedyne naczynie, którym czerpie się łaski to ufność. A ludzkość szuka po omacku… „Nie znajdzie uspokojenia dopóki nie zwróci się do miłosierdzia Mojego”. Obrać najlepszą cząstkę to krzyczeć w ciemności: Jezu ufam Tobie. Niezwykła potęga miłosierdzia. Prosta zakonnica śle światu orędzie a konfesjonały w Łagiewnikach aż gorące. I nie wiadomo czy od ciężaru wyznań czy od żaru miłosierdzia w których toną. Dobrze, że u nas w kościele obok konfesjonału jest obraz nie pięknem farby zdobiony. I kiedy wychodzimy z zakrystii widzimy Źródło by się uczyć pochylenia nad człowiekiem. I kiedy grzesznik klęka by widział dłoń, która wznosi się ku rozgrzeszeniu. A kiedy powstaje, ta sama dłoń błogosławi. Jezu ufam Tobie. „Idź i nie grzesz więcej”.