1 Aniołowi Kościoła w Sardes napisz:
To mówi Ten, co ma Siedem Duchów Boga i siedem gwiazd:
Znam twoje czyny:
masz imię, [które mówi], że żyjesz,
a jesteś umarły.
2 Stań się czujnym i umocnij resztę, która miała umrzeć,
bo nie znalazłem twych czynów doskonałymi wobec mego Boga.
3 Pamiętaj więc, jak wziąłeś i usłyszałeś,
strzeż tego i nawróć się!
Jeśli więc czuwać nie będziesz, przyjdę jak złodziej,
i nie poznasz, o której godzinie przyjdę do ciebie.
4 Lecz w Sardes masz kilka osób, co swoich szat nie splamiły;
będą chodzić ze Mną w bieli, bo są godni.
5 Tak szaty białe przywdzieje zwycięzca,
i z księgi życia imienia jego nie wymażę.
I wyznam imię jego przed moim Ojcem i Jego aniołami.
6 Kto ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów.
Sardes. Stolica królestwa, śniące o dawnej sławie Krezusa. Kościół sprawiający wrażenie zdrowego a wewnątrz martwy. Sardes to też miasto Kybele, hołdujące zniewieściałości i rozwiązłości. W tym Kościele fasada pobożnych praktyk, statystyk, festynów na cześć wizytacji biskupich zasłania rozkład i duchową śmierć. To Kościół wiary jedynie kulturowej, Kościół wierzący, ale nie-rozumnie i rozumujący nie-wiernie. A duch ludzki wznosi się ku kontemplacji prawdy na dwóch skrzydłach. Tak rodzi się zabobon i infantylizm wiary. Wiara taka oparta na Wielkosobotnim koszyczku często prosi o chrzest bo dziecko kaszle, lub bo „tak wypada”, albo też chce przyjąć bierzmowanie „żeby ksiądz nie robił problemów przed ślubem”. Kościół w Sardach nie zauważa spadku zaangażowania młodych w życiu parafii mino tylu lat katechezy i „świetnych” programów duszpasterskich. Taki Kościół zadowala się statystyką, która pokazuje, że w końcu nie jest tak źle. Ten Kościół nie pyta katechetów co myślą o lekcjach w szkole, ale pisze listy sławiące „mistagogiczny charakter szkolnej katechezy”. Ten Kościół nie dostrzega wewnętrznej śmierci… Ten Kościół to Ci, którzy się boją napominać bliskich kiedy ci idą prosto do piekła. W imię wolności i tolerancji nasi synowi i córki, bez sprzeciwu rodziców mieszkają razem trwając w śmierci. Wezwany jest więc do czuwania. Do tęsknoty serca. Do rozpięcia swojej nadziei między narodzeniem Chrystusa a Jego ponownym przyjściem.
Kto ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów.
Jakie to prawdziwe. To boli patrząc na dzisiejszy Kościół. Psudokatolicy. Top wszystko co jest dzisiaj już było. „Nie ma zgoła nic nowego pod słońcem”. Dlaczego ludzie tak łatwo tracą obraz Boga zasłaniając się fałszywymi bożkami, zwykłą mamoną. Kiedy patrzę na tych wszystkich zagubionych, błąkających się poza Kościołem, jest mi żal… że nie znaleźli Jezusa, że trwają w ciemności. Ale gdy patrzę na niewierzących katolików czuję, że coś jest nie tak… schizofrenia. Dzisiaj brakuje świadków. Bądź świadkiem!
Czy można jeszcze znaleźć prawdziwy Kościół? Kościół nie kierujący się statystykami i „wiarą” na pokaz?
Dziś trzeba zmienić patrzenia i myślenia.
Punktem odniesienia dla nas – Kościół to my- musi stać się Bóg. Jego przykazania, Jego prawo. Jego miłość.
Musimy zadać sobie pytanie w co wierzę? Komu wierzę? Czy wierzę? Jak wierzę?
Wtedy poznamy odpowiedź jakimi jesteśmy katolikami. Czy w ogóle nimi jesteśmy.
Ponieważ żyjemy w czasach ostatecznych, ostrzegam zabłąkanych ludzi przed fałszywymi nauczycielami. Kto nie boi się prawdy może skorzystać.
http://tradycja-2007.blog.onet.pl/
Warto poświęcić trochę czasu dla wieczności.
Jak można wezwać do tęsknoty? Jeśli coś nie porusza serca nie można z tym tęsknić…