Wróciłem z nieludzkiej ziemi. Przeszedłem bramą, która dla wielu była bramą śmierci. Potem ściany butów, które zostały bo po tamtej stronie ich już nie potrzebują. I włosy, warkocze. 1950 kilogramów, za 50 pfenigów za kilogram. Zostały okulary i ubranie małej dziewczynki, która nie przeszła selekcji na obozowej rampie. Rozbita lalka i podpisane walizki, które nie wróciły do właścicieli. I twarze bezimienne, pełne strachu i łez. „Ludzie ludziom zgotowali ten los”. Przechodząc między barakami myślałem o tych co tu odeszli do wieczności. O ich rodzinach i bliskich, którzy nawet nie mają grobów gdzie mogą się pochylić. Prawie słyszałem tych, co w komorach oddawali ducha. Potem piece i kominy. Bóg z prochu ulepił człowieka i z prochu będzie budował ich Zmartwychwstanie. Szubienice i ściana straceń. Nie podszedłem. Ziemia nasączona krwią i strachem, nie potrafiłem podejść. Jak się zachować w takim miejscu? Czy zmówienie „Wieczny odpoczynek” wystarczy? Za kogo się tam modlić? Za ofiary czy za katów? O nich też myślałem, powstrzymując się ledwo od złorzeczeń i oceny. Bóg będzie sędzią. Patrzyłem im w oczy. Oczy oficerów i blokowych, oczy „lekarzy” i strażników. Patrzyłem, żeby nie zrozumieć. I boję się do czego jest zdolne serce człowieka. Wtedy zszedłem w zaduchu do celi 18. I przypomniałem sobie słowa księdza Tischnera: „Jedni budują obozy, drudzy osiągają w nich świętość”. Maksymilian, co ukochał Niepokalaną i współwięźnia. I Edyta, co była żydówką, ateistką, feministką, katoliczką, filozofem, zakonnicą, świętą i patronką Europy. Usiadłem przed barakami, szubienicami i kominem krematorium. Usiadłem i czytałem o tych, co nas zawstydzają, o świętych z miejsca, gdzie wydawało się że Boga nie ma. Maksymilian 16670 sam i nagi jak napisał, na cementowej posadzce, bez jakiejkolwiek litości umierał z innymi na dnie ludzkiego poniżenia. Z celi, w której się znajdował słychać było modlitwy, śpiewy i różaniec. Potem ciszej i szeptem. I zastrzyk. 15 sierpnia, we Wniebowzięcie Maksymilian został spopielony. Nieprawda, że człowieczeństwo zostało wdeptane w ziemię, że pochłonęła nas beznadziejność. Ta śmierć była ratunkiem dla tysięcy ludzi. Potem Edyta Stein. Poślubiona Bogu w znaku krzyża. Tak kiedyś napisała: „Krzyż jest pojęciem wspólnym dla tego wszystkiego co nieproszone zjawia się w naszym życiu, co pozostaje, gdy uczyniliśmy wszystko, by oddalić nędzę, chorobę, cierpienia i udręki wszelkiego rodzaju. To, co mimo to zostaje, to Krzyż”. Milcząco i bez śladu weszła w los swoich braci i sióstr. Kiedyś pisząc te słowa pewnie nie myślała o swoim ziemskim kresie: „Czy ta śmierć nie ma w sobie czegoś z boskiej wolności z jaką Jezus Chrystus skłonił na krzyżu głowę?”
Wspominałem też tych mniej znanych. Ojciec Jan Antonin Bajewski 12764, który pisał: „Z Chrystusem jestem przybity do krzyża”. Ksiądz Piotr Edward Dańkowski 24529: „Tu jest moje miejsce”. W Wielki Piątek 1942 roku, kapo mu zapowiedział: „Dziś będziesz ukrzyżowany jak twój mistrz”. I stało się. Odchodząc mówił: „Do zobaczenia w niebie”. Brat Symforian Feliks Ducki 20364. Świadek tak opisuje: „Zbiry rozbiegły się po bloku. Czaszki pękały z hukiem rozbijanych butelek… Krzyczący lamentowali krótko. Dłużej i przeraźliwiej wrzeszczeli ci, których wieszano za nogi i wykańczano starannie mierzonymi uderzeniami kijów w brzuch i podbrzusze… Nagle stanął wielki i kościsty brat Symforiam: <<W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego>> Zgraja morderców zbiła się w gromadę, strwożona i zdumiona zarazem. Symforian robiąc znak krzyża nad całym blokiem, rzekł: <<Wszystkim konającym i wszystkim Wam, którzy okażecie skruchę i żal za grzechy, w imię Boga Wszechmogącego udzielam przebaczenia.>> Przed krzyżem cofnęli się oprawcy i ich herszt w niemieckim mundurze. W oczach blokowego była wściekłość, strach i szaleństwo. Nieprzytomny rzucił się wprzód i okrwawionym kijem trzasnął w siwą głowę. Symforian padł na kolana. Wstał. Zachwiał się i ostatnim wysiłkiem przeżegnał gromadę zbirów. Może nie wiedział już kogo żegna krzyżem Chrystusowym, a może wierny jego nauce, udzielał im swego przebaczenia. Mówił coś, czegośmy, najbliżej niego będący, już nie rozumieli, i ze słowami tymi upadł na skos, zagradzając mordercom drogę do nas.” Ojciec Anicet Kopliński, o niemieckim pochodzeniu, apostoł ubogich, jałmużnik, spowiednik m.in kardynała Kakowskiego i nuncjusza Achillesa Ratti (późniejszy papież Pius XI). Tak powiedział do współwięźnia: „musimy ten kielich wychylić do samego dna”. Ksiądz Józef Kowalski 17350 piccolo santo, modlił się tak jak nie modlono się w katakumbach, przebaczył, zmaltretowany, utopiony w fekaliach, spalony w krematorium. Ksiądz Roman Sitko 61908 „Sam gotów jestem życie oddać, byleby ci byli wolni, gdyż dla mnie śmierć z rąk niemieckich byłaby pięknym epilogiem życia”. Zasłabł, upadł. Esesman stanął butem na szyi leżącego i zmiażdżył mu krtań. Ciało spalono w krematorium. Siostra Maria Klemensa Staszewska 38102. „Panie, pozwól mi ukochać Krzyż i kroczyć ochotnie drogą Kalwarii, wszak Tyś ją Sam nam zostawił. Droga Krzyża, najprostsza do uświęcenia-do zjednoczenia z Tobą”. Umierała śpiewając „Wielbi dusza moja Pana”.
Tam widziałem tłum z Apokalipsy. Z każdego pokolenia, języka, ludu i narodu…
„Wierzę, że życie zamęczonych trwa, nie tylko w jakiś sposób całkiem dla nas niewyobrażalny, lecz także tu, w naszym ludzkim (choć tak mało nieraz ludzkim) świecie. Ich dążenia i czyny nie zginęły, tylko wsiąkły w żywy gąszcz ludzkości, która wśród walk, rozczarowań i konwulsji, broni się przecież dalej, wciąż się broni przed zagładą”. ks. A. Schaefer
” Gdy rozum śpi, budzą się demony”- tytuł akwaforty F. Goi.
Opisani przez Księdza święci, bohaterowie, męczennicy są jak Boże lampy, pochodnie, świecące w ciemności baraku, krematorium. Pokazują, że nawet na dnie poniżenia można dawać świadectwo zaufania Bogu. Świadectwo Człowieczeństwa.
Byłam tam kiedyś… widziałam to wszystko co Ksiądz opisuje. Sterty butów, włosów, tysiące okularów, walizek… I zdjęcia ofiar i oprawców.
Czytając ten wpis na myśl przyszli mi Ci którzy umarli może ciszej niż więźniowie Auschwitz:
bł. Antoni Julian Nowowiejski zamęczony w KL Soldau. Wybitny badacz liturgii. Czy my powołujący się na jego autorytet w kwestiach genufleksji, inklinacji itp bylibyśmy w stanie świadczyć ofiarą życia o Tym Którego kult jest nam tak drogi ?
Oraz dwaj szarzy księża z prowincjonalnych Osięcin Wincenty Matuszewski i Józef Kurzawa których zakatował miejscowy żandarm tylko za to odprawili procesję w Boże Ciało. Proboszcz i solidarny z nim wikary.
Wymieniłem tylko niektórych i to tylko z tych, którzy zginęli w Oświęcimiu.
Jasne, chcąc wymienić wszystkich polskich męczenników Kościoła okresu II WŚ trzeba by napisać wiele stron. Jednakże każdy chyba ma „swoich” którzy stają mu przed oczami na myśl o tym okresie. Stąd ta trójka którą wymieniłem. Można by dodać zdobnego w cierniową mitrę bpa Kozala itd prawdziwy to „męczenników orszak biały”.
Mam w pamięci wizytę Benedykta XVI w Oświęcimiu.Było tuż po silnej burzy.Nad papieżem pojawiła się tęcza.To znak pojednania.Podniosło mnie to bardzo na duchu.
Szczęść Boże. Ja chciałam zapytać z jakiego źródła wie ksiądz o tych wszystkich osobach tak samo wielkich tylko mniej znanych ? Może to z jakiejś książki ?? Jeśli tak to bardzo bym prosiła o jej tytuł, chciałabym ją przeczytać.
Jest mnóstwo literatury tego typu. Ja polecam te:
Bóg na nieludzkiej ziemi. Życie religijne w hitlerowskich obozach koncentracyjnych (Oświęcim, Majdanek, Stutthof), Wysocki Wiesław Jan, Warszawa 1999.
oraz
Jacewicz W., Woś J., Martyrologium polskiego duchowieństwa rzymskokatolickiego pod okupacją hitlerowską w latach 1939-45, zeszyt III i IV, Warszawa 1978; zeszyt V: Zakony i zgromadzenia zakonne męskie i żeńskie, Warszawa 1981.
A gdzie był Bóg gdy mordowano ludzi na nieludzkiej
ziemi.Gdzie byl Bog gdy mordowano polskich oficerow
w Katyniu, Ostaszkowie, Miednoje itd. ludzie Ci modlili się, prosili Boga o litość -a Bóg nic nie zrobił-nie
pomógł,nie wysłuchał,nie zmilował się i nie zesłał
gromów na oprawców-pozwolił mordować niewinnych ludzi
i dzieci.I jak tu nie tracić wiary? Nie do wiary!
Gdzie jest to słynne miłosierdzie? Nie ma,nie bylo i
nie będzie!!!
Dziwne, że nie pyta Pani gdzie był w tym wszystkim człowiek…
To przecież człowiek zabijał innych ludzi. Palił w krematoriach. Nie Pan Bóg.
Bóg obdarzył człowieka wolną wolą i nie ingeruje w nią.
Szanuje. Mimo wszystko…
To przecież Bóg stworzył niedoskonałego człowieka!
-dlaczego ? Dał czlowiekowi wolną wolę i nie ingeruje
kiedy ten stworzony przez Niego czyni zło-zabija?
Przecież Bóg może wszystko więc dlaczego stworzył złego
człowieka,czy nie przewidział,że będzie zły?
Przez człowieka cały świat jest zły.Czekajmy zatem na
sąd ostateczny-czyż nie tak???
stworzył człowieka dobrym i dał wolną wolę. Kiedy człowiekowi się powodzi najczęściej nie dziękuje Bogu, kiedy dzieje się tragedia większość wnosi przeciw Niemu oskarżenie.
Ale tragedia nie dzieje się bez woli Bożej-na wszystko
Bóg ma wpływ.Ludzie modlą się do Boga w chwilach tragedii
i nie tylko,a Bóg jak widać nie reaguje,pozwala by działy
się tragedie, kataklizmy-żywiołów bez liku,nienarodzonych
krzyku itd,jak pisałam w wierszu który został usunięty.
Bóg jest głuchy na nasze prośby.Prosimy,modlimy sie i tracimy nadzieję.Nie oskarżam ale nie rozumiem i nie ogarniam dlaczego taki jest nieczuły.Wymyśliliśmy sobie
Boga miłosiernego,łaskawego-wymyśliliśmy takiego jakiego
chcielibyśmy żeby był.I tyle.
a kto powiedział, że jest nieczuły. Wystarczy popatrzeć na krzyż, jeśli tam jest nieczuły Bóg…
Poza tym kiedy dzieci dorastają rodzice pozwalają im odejść i nawet kiedy rodziców boli odejście i błądzenie dzieci, to godzą się na to ponieważ są wolni…
Za tę wolność Bóg zapłacił swoim życiem na krzyżu.
Dla Anny /i nie tylko/
http://www.nowaksvd.opoka.net.pl/ccimb/swiatbezcierpienia.htm
I co ta wolność nam dała?-ciągle grzeszymy i obiecujemy
poprawę a Bóg nam przebacza i przebacza……i tak bez końca.Jak się dobrze zastanowić to wynik wychodzi na minus-dla nas -nie dla Boga.Czy warto było za to umierać na krzyżu???????
A czy warto było być nieposłusznym Bogu w raju? Od tego wszystko się zaczęło. Czy Ty nie przebaczyła byś swojemu dziecku gdyby do Ciebie przyszło któryś raz z kolei, przepraszało, żałowało? Nie wybaczyła byś mu?
„O Jezu, dziękuję Ci za tę księgę, którą otworzyłeś przed oczyma duszy mojej. Tą księgą jest męka Twoja dla mnie z miłości podjęta. Z tej księgi nauczyłam się, jak kochać Boga i dusze. W tej księdze są zawarte dla nas skarby nieprzebrane. O Jezu, jak mało dusz Ciebie rozumie w twoim męczeństwie miłości” (św.s.Faustyna „Dzienniczek 304”
Codziennie rozważam jedną stację Drogi Krzyżowej by być blisko cierpiącego mojego Boga.
http://www.drogakrzyzowa.kapucyni.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=28&Itemid=88
Widocznie kochasz cierpieć-ja nie!
Mamy jedno życie i nie po to aby cierpieć.Przecież
Bóg nie jest okrótny,więc nie każe nam cierpieć,a
jeżeli ktoś sam lubi cierpieć i jeszcze mówi,że to
cierpienie jest dla Boga,to jest masochistą.Jeżeli
mówimy,że Bóg jest łaskawy i miłosierny to po co Bogu
nasze cierpienie? Bóg nie wymaga od nas cierpienia
jeżeli nas kocha.Jeżeli kogoś kochasz to chcesz żeby on
cierpiał? Na pewno nie-a więc i Bóg nie chce od nas
cierpienia-sami Mu to ofiarowujemy/tylko niektórzy/
-ale po co? A jeszcze ci cierpiący dla Boga bardzo chcą
żeby ich było widać i słychać.
Aniu Ja nie kocham cierpieć. Przyjąć cierpienie jest bardzo trudno. Z pomocą przychodzi nam Bóg, gdy o to Go prosimy. Osoby przyjmujące cierpienie wcale nie chcą by ich było widać i słychać. Najczęściej dopiero po ich śmierci dowiadujemy się jaki ciężki krzyż nieśli.
Jeśli naprawdę kochamy to dostrzeżemy, że cierpienie jest też i szkołą. Przyjęte cierpienie uczy nas pokory, wrażliwości…
Cierpienie jest złem. Weszło na ziemię razem z grzechem pierwszych Rodzicom. Gdybym kochała dla samego cierpienia byłabym masochistką. Ale kiedy staram się przyjmować to cierpienie ze względu na Boga, na Jezusa, z miłości do Niego, w zjednoczeniu z Nim, wtedy nie cierpię bez sensu. Cierpienie bez ofiarowania, bez Miłości jest niczym. Jezus pierwszy nadaje Sens cierpieniu. Na krzyżu. Cierpieniem można też wielbić Boga, także na nieludzkiej ziemi. Choć często trzeba wobec niego zamilknąć. Wobec jego ogromu i tajemnicy.