Ostatnia z cyklu katechez o czyśćcu. Katecheza ta dotyczyć będzie naszej własnej śmierci. Mówi się, że dwie rzeczy są w życiu pewne: śmierć i podatki. Pomijając lekki błąd teologiczny tego zdania, trzeba pamiętać, że pewnie dla większości z nas to zdanie jest pewnikiem. Umrzemy. Ty i ja. Najwięksi i najświętsi umierali. Co więcej nawet Chrystus, Bóg-człowiek przeszedł przez to doświadczenie. Co więc ma wspólnego medytacja o własnej śmierci z czyśćcem? Otóż marzeniem wielu katolików jest choćby ostatnie miejsce w czyśćcu. Wiadomo, stamtąd droga wiedzie tylko w górę. Jest to jednak zbyt wąska perspektywa. Naszym pragnieniem winno być niebo i tylko niebo. Do tego trzeba wielkich pragnień, pragnień tak wielkich aby pomieścić Boga.
Na początek kilka myśli filozoficznych. Otóż przypominam czytelnikom, że na tym blogu znajduje się konferencja o śmierci w wymiarze antropologicznym.
Pojęcie meditatio mortis, czyli ćwiczenia się w śmierci jako pewnej duchowej ścieżki łączy się w pierwszej kolejności z Sokratesem. Człowiek, który umiera za psucie młodzieży, nieuznawanie państwowych bogów jest tym, który łączy ideał filozofii jako wyboru mądrości połączonego ze śmiercią. Ten ideał życia (filozofia bowiem była sztuką życia, a nie tylko intelektualnymi dociekaniami) był realizowany do końca, nawet za cenę tegoż życia. Takie rozumienie filozofii bardzo ułatwiło rozprzestrzenianie się chrześcijaństwa ponieważ męczeństwo pierwszych chrześcijan było kategorią dowodową dla filozofów pogańskich. Warto tu przypomnieć choćby postać wielkiego filozofa i męczennika Justyna, który szukając prawdy (Prawdy) i widząc męczeństwo chrześcijan, podejmuję decyzję o tym by się ochrzcić. Sam potem oddaje życie jako męczennik. Wracając jednak do Sokratesa trzeba też przypomnieć, że cała filozofia w Platońskich (pogańskich) dialogach jest definiowana jako ćwiczenie się w śmierci. Jest bowiem ciągłym umieraniem, czyli oczyszczaniem duszy. Stąd bardzo prosta droga do tego, co napisał święty Klemens Aleksandryjski:
„Pełen jest więc Kościół takich ludzi, którzy przez całe swe życie ćwiczą się w gotowości przyjęcia życiodajnej śmierci wiodącej ich do Chrystusa (…). Wolno jest więc każdemu wierzącemu w naszej wspólnocie dążyć do mądrości”.
Mądrość zatem jest stanem gotowości do śmierci. W czasie prześladowań właściwie jedyną kategorią świętości było męczeństwo. Nie mamy żadnych świętych z okresu prześladowań, którzy nie byliby męczennikami… Kościół miał nawet spory problem z ustaleniem kryteriów świętości kiedy ustały prześladowania… Bodaj pierwszym świętym nie-męczennikiem był Marcin z Tours (zmarły 8 listopada 397r.) To koniec czwartego wieku…
Zostawiając jednak rozważania o związku życia chrześcijańskiego ze śmiercią należy powiedzieć, że czasem uodporniamy się na śmierć. Tyle o niej słyszymy. W mediach, w naszych rodzinach. Aż do czasu naszej własnej śmierci. Ujawnia się w tedy cała paleta ludzkich uczuć. Z doświadczenia szpitalnych kapelanów wynika, że najtrudniej odchodzą księża i zakonnice… Może ze względu, że tu, w szpitalu już nikt ich nie odwiedza, czują się opuszczeni przez tych, którym służyli. Prawie zawsze odchodzą w samotności… Tym bardziej każdemu przydatna jest medytacja o własnej śmierci. Czasem odbywa się ona nad trumną naszych bliskich, albo na listopadowym cmentarzu. Czasem jednak odkładana jest na „potem”. „Potem”, które może nie być nam dane… Kiedyś w praktyce życia zakonnego znajdowało się miejsce na przygotowanie do śmierci. Raz w miesiącu zakonnik zobowiązany był tak przeżyć dzień, jakby miał on być jego ostatnim. Zastanowić się w nim z kim się jeszcze pogodzić, kogo przeprosić, komu podziękować. Myślę, że tę praktykę można śmiało zastosować w życiu każdego z nas. Zastanowić się, może wypisać nazwiska tych, którym jesteśmy jeszcze winni słowo „przepraszam”, „dziękuję”. Może Ci ludzie już nie żyją. Warto wtedy napisać list. Przeczytać go na głos i spalić.
Kiedy modlimy się odmawiając „Ojcze nasz”, wypowiadamy słowa „bądź wola Twoja”. To też dotyczy się momentu naszej śmierci. Bóg zna tę godzinę i każdy oddech nas do niej przybliża. Jeśli to sobie uświadomimy mogą wystąpić w nas różne uczucia. Lęk i obawa nie były także obce Chrystusowi. Przypomnijcie sobie scenę w Ogrodzie Oliwnym. To bodaj jedyne miejsce w całym Piśmie świętym gdzie Bóg prosi o obecność człowieka. Bóg – człowiek nie chce umierać w samotności… Podczas tej medytacji mogą się pojawić także pytania o sens życia, o jakość życia, o wybory, których dokonaliśmy. Tego też nie należy się obawiać. To powinno skłaniać do głębszej modlitwy. Jak Chrystus, który w Ogrójcu taką właśnie lekcję umierania nam przekazał.
?pogrążony w udręce jeszcze usilniej się modlił, a jego pot był jak gęste krople krwi, sączące się na ziemię?
Ta samotność i osamotnienie (to dwa różne pojęcia) stały się najbardziej widzialne w okrzyku skargi:
?Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił??
Taka jest solidarność Boga z człowiekiem. Bóg zna to „odczucie” samotności i lęku. Sam Chrystus pytał „Boże gdzie jesteś?”
Zbyt proste wydają się wtedy słowa, które wypowiedział sam Chrystus o Łazarzu „nie umarł, tylko śpi”. Sen jako metafora śmierci. Każdy kto modli się na brewiarzu wie, że w modlitwie kończącej dzień odmawia się modlitwę nawiązującą do tego faktu. Mówi się wtedy: „noc spokojną i śmierć szczęśliwą niech nam da Bóg Ojciec Wszechmogący (…)”. Warto w tym miejscu wspomnieć pewną różnicę semantyczną. Otóż często słyszymy o nekropoliach. W samym tym sformułowaniu tkwi jednak pewne niebezpieczeństwo. Nekropolia oznacza bowiem tyle, co „miasto zmarłych”. Wyraz „cmentarz” oznacza tyle co „miejsce snu”. Jak widać jest tu delikatna różnica, o której warto pamiętać. Nie czas tu i miejsce, aby pogłębiać ten temat z punktu widzenia historycznego, choć jest to bardzo zajmująca historia. Wracając jednak do naszej własnej medytacji o śmierci warto przeczytać historię Jezusa, Łazarza, Marii i Marty. To pasjonująca opowieść o przyjaźni, śmierci, pytaniach, które pojawiają się w formie pretensji do Boga. W końcu to opowieść o Bogu, który specjalnie przychodzi za późno, wzrusza się i płacze…
W końcu śmierć uczy nas pokory. Nie znamy dnia i godziny, to nie my określimy warunki naszego odejścia. Tak trudno wtedy powiedzieć „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mego”. Trudno pośród śmierci bliskich wysłuchać słów:
„A dusze sprawiedliwych są w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka. Zdało się oczom głupich, że pomarli, zgon ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w pokoju? (Mdr 3,1-3).
Prawdziwą śmiercią jest oddalenie się od Boga. Ta śmierć utrwalona na wieki w postaci piekła jest prawdziwym dramatem. Dlatego medytacja własnej śmierci powinna nas przygotować do ufnego rzucenia się w ręce Ojca.
Chciałbym polecić jeszcze tekst, który pozwalam sobie wkleić.
„Najlepszym lekarstwem na zabiegane życie jest wizyta na cmentarzu. Tam niczym popsute zabawki leżą obok siebie bogaci i biedni, wierzący i niewierzący, święci i bluźniercy. Zanim w proch się obrócą.
Szpital na Banacha
Dzienniczek o cierpieniu człowieka i miłosierdziu Boga
ks. Mariusz Bernyś
I na zupełny koniec piosenka. Prosta, ale urzekła mnie swoim podjęciem tematu umierania.
W nocy objawil mi sie Jehowa i przekazal wiadomosc dla ksiedza: „Duchowy przewodnik, ktory zamyka oczy na sciane niewygodnych faktow zderzy sie z nia razem z ludzmi ktorych prowadzi”.
Warto przeczytać „Szpital na Banacha”opowieści tam zawarte są wzruszające i dające nadzieję. Dzięki tej książce sięgnęłam do Dzienniczka świętej siostry Faustyny. Dziękuję. Chwała Panu!
Śmierć duchowa to zasklepienie się w sobie.Skupienie
się jedynie na swoich sukcesach i słabościach.Pan Jezus
zaprasza nas do trwania w jego miłości.Do wyjścia z
bezpiecznej przystani.
Przybądźcie z nieba na głos naszych modlitw,
mieszkańcy chwały wszyscy święci Boży;
Z obłoków jasnych zejdźcie aniołowie,
Z rzeszą zbawionych spieszcie na spotkanie.
Refren:
Anielski orszak niech twą duszę przyjmie,
Uniesie z ziemi ku wyżynom nieba,
A pieśń zbawionych niech ją zaprowadzi,
Aż przed oblicze Boga Najwyższego.
Niech cię przygarnie Chrystus uwielbiony,
On wezwał ciebie do królestwa światła.
Niech na spotkanie w progach Ojca domu
Po ciebie wyjdzie litościwa Matka.
Promienny Chryste, Boski Zbawicielu,
jedyne światło, które nie zna zmierzchu,
bądź dla tej duszy wiecznym odpocznieniem,
pozwól oglądać chwały Twej majestat.
To pieśń pogrzebowa. Nie jest smutna. Przeciwnie.
Bardzo ją lubię.
Jeśli chodzi o medytację o własnej śmierci.
Czasem o niej rozmyślam o tym jak to będzie. W co będę ubrana, jak będzie wyglądał mój pogrzeb, jak będą zachowywać się inni. Próbuję spojrzeć na siebie jakby ” z drugiej strony” i wcale nie jest to jakieś smutne, przygnębiające. Nie.
Jest inne.
Jak myślę o swoim odejściu coraz częściej dochodzę do przekonania, że nic mnie tu, na ziemi nie trzyma. Mogę rzucić wszystko.
Proszę Boga, żeby pozwolił mi spojrzeć na siebie tak, jak On mnie widzi. W prawdzie.
Tak jak Ksiądz napisał, musimy, powinnyśmy pragnąć Nieba. Tylko Nieba. Nie możemy się rozdrabniać. W tej sprawie musimy być maksymalistami.
🙂
Do Andrzeja:
„Dyskusja ateisty z wierzącym to trochę jak rozmowa singielki z mężatką”
Pozdrawiam
🙂
Do Moniki:
Singielka moze pomoc kolezance uwolnic sie od zlego meza.
Pozdrawiam.
A jeśli mężatka ma bardzo, bardzo dobrego męża. Kochającego i kochanego? Przyjaciela, na którego zawsze liczyć.
Singielka nie wie co to znaczy. Nie chce wiedzieć.
Taka mniej więcej jest różnica między wierzącym a niewierzącym.
Pan Bóg jest takim mężem. Bóg jest Kimś więcej…
Kto Go nie doświadczył nigdy nie zrozumie o czym nieudolnie staram się powiedzieć.
Będzie uparcie trwać w błędnej wizji Boga.
Dopóki sam się nie przekona.
Życzę Ci tego Andrzeju, żebyś sam się przekonał.
SĄD OSTATECZNY.
Na ławie oskarżonych zasiądzie BÓG,
Sądzić Go będzie cały lud,
Choć BÓG się wytłumaczy,
To lud Mu nie wybaczy:
– nieudanej starości,
– zbrodni na ludzkości,
– żywiołów bez liku,
– nienarodzonych krzyku,
– chorób nieuleczalnych,
– ludzi nieobliczalnych.
Moniko, z jakiego zrodla plynie twoja wiedza o Jehowie?
Testament Bernadety Soubirou
Za biedę, w jakiej żyli mama i tatuś, za to, że się nam
nic nie udawało, za upadek młyna, za to, że musiałem
pilnować dzieci, stróżować przy owcach, za ciągłe
zmęczenie… dziękuje Ci, Jezu.
Za dni, w który przychodziłaś, Maryjo, i za te, w które
nie przyszłaś – nie będę Ci się umiała odwdzięczyć,
jak tylko w raju. Ale i za otrzymany policzek, za drwiny,
za obelgi, za tych, co mnie mieli za pomyloną, za
tych, co mnie posądzali o oszustwo, za tych, co mnie
posądzali o robienie interesu… dziękuje Ci, Matko
Za ortografię, której nie umiałam nigdy, za to,
że pamięci nigdy nie miałam, za moją ignorancję
i za moją głupotę, dziękuję Ci
Dziękuję, Ci ponieważ gdybym było na ziemi dziecko
o większej ignorancji i większej głupocie, byłabyś
je wybrała…
Za to, że moja mama umarła daleko, za ból, który
odczuwałam, kiedy mój ojciec, zamiast uścisnąć swoją
małą Bernadetę, nazwał mnie „siostro Mario Bernardo”
… dziękuję Ci, Jezu.
Dziękuję Ci za to serce, które mi dałeś, tak delikatne
i wrażliwe, a które przepełniłeś goryczą…
Za to, że matka Józefa obwieściła, że się nie nadaję do
niczego, dziękuję…, za sarkazmy matki mistrzyni, jej
głos twardy, jej niesprawiedliwości, jej ironię i za
chleb upokorzenia… dziękuję.
Dziękuję za to, że byłam tą uprzywilejowaną w wytykaniu
mi wad, tak że inne siostry mówiły: „Jak to dobrze, że
że nie jestem Bernadetą”.
Dziękuję, za to, że byłam Bernadetą, której grożono
więzieniem, ponieważ widziałam Ciebie, Matko…
tą Barnadetą tak nędzną i marną, że widząc ją, mówili
sobie: „To ta ma być Bernadetą, którą ludzie oglądali
jak rzadkie zwierzę?”
Za to ciało, które mi dałeś, godne politowania, gnijące…,
za tę chorobę, piekącą jak ogień i dym, za moje
spróchniałe kości, za pocenie się i gorączkę, za tępe
ostre bóle… dziękuję Ci, mój Boże.
I za tę duszę, którą mi dałeś, za pustynię wewnętrznej
oschłości, za Twoje noce i Twoje błyskawice, za
Twoje milczenie i Twe pioruny, za wszystko. Za Ciebie
– i gdy byłeś obecny, i gdy Cię brakowało…
dziękuje Ci, Jezu
Koscioly opuszcza wiernych ostatki
i pustki beda na tacy,
zdejma leniuszki swe koloratki
i pojda wreszcie do pracy.
Kiedy sie zmierza z zycia zwyklego
twardej materii oporem,
wnet sie naucza, w pracy nie placi
nikt za mielenie ozorem.
Wszechmogący, miłosierny Boże,
litość Twoja jest niewyczerpana.
I choć nędza mej duszy jest ogromna tak jak morze
Okaż mi miłosierdzie Boże!
Okaż mi, Boże, miłosierdzie swoje,
według litości Serca Jezusowego.
Usłysz błagania i prośby moje,
okaż mi miłosierdzie Swoje!
Wiekuista Trójco, dobry Boże,
litość Twoja jest niepoliczona.
A więc ufam tak niezbicie Miłosierdzia Twego morze.
Okaż mi miłosierdzie Boże!
Wszechmoc miłosierdzia Twego, Panie
rozsławiona jest po świecie całym.
Niechaj wieczna cześć i chwała Twoja nigdy nie ustanie.
Okaż mi miłosierdzie, Panie!
Andrzeju, Modlę się za wszystkich księży i proszę Cię byś na ich temat się więcej nie wypowiadał i nie zamęczał naszego wspaniałego ks. Tomasza. Mnie wszyscy księża są bardzo potrzebni i nie tylko mnie.
Serdecznie Cię pozdrawiam.
Nika:
Nie splamilem sie na tym blogu ani klamstwem ani wulgarnym jezykiem. Czy z grzecznosci dla ciebie mam sobie zalozyc knebel?
Przypominam, ze to jest blog z opcja komentarzy, bez ograniczen swiatopogladowych dla osob komentujacych.
Za wikipedia: „Komentarz – krótki tekst o charakterze opiniotwórczym. Zaczynamy od przedstawienia faktów, które chcemy skomentować, a następnie zamieszczamy własne opinie na dany temat. W tego typu wypowiedziach można używać słów nacechowanych emocjonalnie, by poprzez nie, wpływać na czytelnika. Komentarz powinien kończyć się podsumowaniem – wnioskiem autora, puentą lub pytaniem retorycznym skierowanym do odbiorcy”.
Całkowicie podzielam zdanie Niki. Całkowicie. Pytasz skąd czerpie swoją wiedzę o Bogu. Z Eucharystii, nauki Kościoła, czytania Pisma Św, innych książek. Z własnego doświadczenia na modlitwie. Z działania Jego w moim życiu. Ciągle mnie zaskakuje. Zadziwia. Ty, jak widzę, swoją wiedzę opierasz na wikipedii i własnych wymysłach. Nie przyjmujesz cierpliwego tłumaczenia ks. Tomasza i innych na tym blogu. Ty wiesz lepiej. Wiesz swoje. Smutne to… Powiem Ci jeszcze, że paradoksalnie Twoje komentarze utwierdzają moją (mam nadzieję, że nie tylko moją ) wiarę. Na koniec chciałam Cię zaprosić na mój blog. Z góry mówię, że nie będę mogła z Tobą dyskutować czy polemizować. Nie mam na to sił, niestety. Ale zapraszam do poczytania i poznania punktu widzenia osoby świeckiej. Pozdrawiam serdecznie.
Do Andrzeja Krawczyka.Bardzo podoba mi się Twój wierszyk sama prawda.A komentarz Moniki skwituję tak:brak innych zainteresowań,rozmodlenie ktore prowadzi do schzofrenii,tak,tak,znam takie przypadki uzależnienia od modlitwy-to dziala jak narkotyk ale tylko na ludzi słabych.Zamieszczam swój wiersz,może ktoś coś z tego zrozumie albo narażę się tym rozmodlonym.
LIST DO PANA BOGA.
Mówią, że jesteś miłosierny
i że wciąż kochasz ludzi,
a Ty po prostu jesteś bierny
i wcale się nie trudzisz.
Stworzyłeś świat-czy to prawda?
A może on sam się stworzył?
Lub przed wiekami Bóg w kulki zagrał
i z diabłem pakt utworzył?
Nie czuję tego byś Ty tu rządził,
za wiele zła jest na świecie.
Biblia mówi,że będziesz nas sądził,
a powiedziałeś:żyjcie jak chcecie.
A więc żyjemy i się zmagamy
z Twoją obojętnością,
nawzajem sobie pomagamy,
Ty jesteś wiąż nicością.
Co mamy robić,co nam zostało ?
Jak mamy wierzyć w Ciebie?
Doświadczasz ludzi,nieszczęść Ci mało,
siedzisz spokojnie w niebie.
Siedzisz i patrzysz na swoje dzieło,
na ten świat nieudały.
Obudz się BOŻE i pokaż ludziom,
że jesteś DOSKONAŁY !
Anna.
Moniko,
Ujalbym to inaczej, opieram swoja wiedze o wspolczesna nauke i wnioski z tej wiedzy plynace.
Wikipedia to wspaniala i wiarygodna encyklopedia. Z wikipedii wiem np, ze kaplani zmienili tresc dekalogu.
Prawdziwy dekalog jest w Ksiedze Wyjscia.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Dekalog
Czy grzebanie w boskich przykazaniach to nie jest przypadkiem bluznierstwo? Jaki trzeba miec tupet, zeby powiedziec swemu bogu „twoje slowa nie sa dla nas dosc dobre, naniesiemy poprawki”? Czy jakikolwiek kaplan kiedykolwiek chocby zajaknal sie w rozmowie z toba, ze podstawa twojej wiary, dziesiec przykazan, w oryginale brzmia inaczej?
Co do kosciola jako zrodla informacji, nie ufaj bezkrytycznie kaplanom. Slowa ludzi ktorych dochody i emerytury uzaleznione sa od tego czy uwierzysz w to co mowia nalezy weryfikowac.
Szczere slowa sa zazwyczaj darmowe. Szczerosc i prawda nie kryja sie nigdy za fasada wybujalej retoryki, oceanu slow i dzesiatek kazan i encyklik.
Polska daje kosciolowi rzymskokatolickiemu miliard złotych rocznie, poza tym dostaje on 750 mln zł dotacji z Unii Europejskiej. Kosciol jest drugim wlascicielemn ziemskim w kraju.
Aby zrozumiec czyjes prawdziwe intencje przesledz droge jaka podazaja do niego pieniadze.
Gdzie tu jest Jezus?
Dziekuje za zaproszenie, odwiedzalem juz twojego bloga i bardzo mi sie podoba. Szczerze ci wspolczuje, moja zona rowniez jest ciezko chora. Trzymaj sie! I nie szukaj boga w kosciele bo tam go nie znajdziesz. Znajdziesz go w bezinteresownej ludzkiej pomocy, usmiechu przyjaciela, szumie wiatru i zachodzie slonca.
Zaprosiłam Cię na bloga nie dlatego, żebyś mi współczuł ale po to, żebyś poznał punkt widzenia świeckiej. A Boga znalazłam. W Kościele. Poza Kościołem nie ma Zbawienia.
Do Anny. Chciałam Cię zapewnić, że mam wiele zainteresowań. A na modlitwie spotykam Miłość i Pokój jakiego świat dać nie może. Pozdrawiam Cię serdecznie
Otóż znów widać, że ktoś ma tu problem ze zrozumieniem. Otóż stwierdzenia takie jak „leniuszki w koloratkach” i mielinie ozorem” mnie np. obrażają. Proszę wierzyć, że mam co robić. I bardzo chętnie czasem zamieniłbym się z kimś na terminarz. Wyrażenie „mielenie ozorem” nawet nie będę komentował. Poza tym oczywiście, że nie mam zamiaru cenzurować komentarzy. Niemniej trzeba zapytać w jakim celu jest tu ta opcja. Komentarz pod moim postem jest komentarzem pod moim wpisem, co sugeruje, że można się odnosić do tekstu. Jeśli informacje są tu umieszczane tylko po to… no właśnie po co? Chyba już napisałem, że jeśli ktoś chce wymienić się argumentami, to prosiłem, aby przenieść się na forum
katolik.us
tam, w miarę możliwości będziemy odpowiadać na argumenty.
I na koniec dwa linki i cytat. Pierwszy link to obrazek z internetu. Ot, tak dla przemyślenia:
http://28.media.tumblr.com/tumblr_ls40vvS3JW1r29p6co1_400.jpg
drugi link to zaproszenie do złożenia świadectwa:
http://pl.gloria.tv/?media=212459
i na koniec cytat z dzisiejszego pierwszego czytania:
Myślcie o Panu właściwie i szukajcie Go w prostocie serca. Daje się bowiem znaleźć tym, co Go nie wystawiają na próbę, objawia się takim, którym nie brak wiary w Niego. Bo przewrotne myśli oddzielają od Boga, a Moc, gdy ją wystawiają na próbę, karci niemądrych. Mądrość nie wejdzie w duszę przewrotną, nie zamieszka w ciele zaprzedanym grzechowi. Święty Duch karności ujdzie przed obłudą, usunie się od niemądrych myśli, wypłoszy Go nadejście nieprawości.
Mądrość bowiem jest duchem miłującym ludzi, ale bluźniercy z powodu jego warg nie zostawi bez kary: ponieważ Bóg świadkiem jego sumienia, prawdziwym stróżem jego serca, tym, który słyszy mowę jego języka. Albowiem Duch Pański wypełnia ziemię, Ten, który ogarnia wszystko, ma znajomość mowy.
A teraz wracam do czytania Biblii. Tak to już jest, że jedni czytają Pismo święte a inni Wikipedię.
Niniejszym kończę tę dyskusję polegającą na wylewaniu swojego żalu do Boga, który ponoć nie istnieje, a nawet jeśli istnieje to objawia się tylko Andrzejowi.
Gdy się zagubisz w tym życia szale,
świat nie stanie w miejscu,potoczy się dalej.
I tylko ślady,które pozostawisz,
zebrane będą,zważone na szali.
Bo w życiu człowieka liczyć się powinno
nie to co zgromadził lecz to co dał innym.
Ile ukochał,ile duszy włożył
w każde swe dzieło na tym świecie Bożym.
Wtedy w pamięci tych co pozostali,
zachowa się tyle,że będziesz żyć dalej. /anna/
Bardzo mądry tekst. Sama w ten sposób rozwiązuje wiele problemów.