Ofiara
Korzystając z ciszy i klasztornej biblioteczki chciałbym pochylić się nad pytaniem, które nie ma odpowiedzi. Pozostawie je otwarte. Jestem także świadom, że nie wyczerpię tematu. Pewne kwestie tylko zasygnalizuję, inne pominę. Nie jest to wykład akademicki, pełen ścisłych pojęć i zamkniętych wątków. To także zapis poszukiwań więc nie daję gwarancji poprawności doktrynalnej. Jeśli jakiś teolog zechce poprawić tych kilka myśli, będę wdzięczny za konstruktywne uwagi. Całość zamknę w kilku obrazach.
Obraz pierwszy: Źródło
Bóg jest Miłością. Poza tą prawdą nie wolno szukać odpowiedzi na pytanie o sens ofiary. Wszystkie inne wyjściowe założenia byłyby sprzeczne z Pismem i Tradycją. Kiedy słyszymy słowo 'ofiara' odruchowo pełni jesteśmy negatywnych odczuć. Ofiara wiąże się z cierpieniem i ten związek niejako podświadomie czujemy. Nie wiem skąd w człowieku to skojarzenie, ale nie można odmówić tej logice pewnej słuszności. Kiedy więc pytamy o źródło zawsze patrzymy na Trójcę. Na Trzech, którzy są Jedno. Miłość, która zakłada wielość (inaczej jest egoizmem), zakłada także ofiarę, pewny ruch oddania. Trwanie w wiecznym oddaniu, w ogołoceniu siebie, a jednocześnie w przyjmowaniu i pełni daru, tak można patrzeć na Trójcę. Ten ruch, jest także wychodzeniem naprzeciw (?Ja zawsze czynię to, co się Jemu podoba?). Tu kształtuje się zasadniczy rys ofiary rozumianej jako ogołocenie (kenosis), oraz przyjmowanie. Ofiara jest więc niejako wewnątrz wymiany darów, w pełnej wolności. W tym rytmie wymiany w Trójcy (aż chciałbym opisać Trójcę jako Boga tańczącego) rodzi się odwieczna decyzja. Z niej zaś wypływa Wcielenie (ogołocenie i przyjęcie ? wymiana darów), oraz Eucharystia.
Hostia
Ofiara ma w języku łacińskim kilka odpowiedników. Określa się ją jako 'sacrificium', 'oblatio' oraz 'hostia'. Hostia ? Ofiara, to żertwa, coś całkowicie poświęconego. Sam termin wywodzi się od słowa oznaczającego 'przebić włócznią', 'zabić'. Ofiara musi być zabita. W przypadku Chrystusa sama śmierć to 'zbyt mało'. Śpiewamy wszakże 'bądźże pozdrowiona, hostio żywa', myśląc o Baranku jakby zabitym. Odnosi nas to do Eucharystii jako Ofiary. Ustanowiona w kontekście Uczty, pozostaje przede wszystkim Ofiarą (tak określa ją Jan Paweł II w 'Mane nobiscum Domine'). Jedna i jedyna doskonała Hostia, Jezus Chrystus, zabity i zmartwychwstały, obecny i uobecniający Ofiarę krzyża w Eucharystii. Kapłan, ołtarz i ofiara jedność Mszy powierzona Kościołowi. Tak dokonało się od ? kupienie, walutą zaś była miłość wyrażona w cierpieniu i śmierci. Kto bowiem kocha, ryzykuje zranienie, pozostaje przecież odsłoniętym i pozwala w jakimś sensie sobą rozporządzać, a wszystko w pełnej wolności (’Nikt mi go [życia] nie odbiera, ja sam dobrowolnie je oddaje. Mam moc oddać i mam moc odzyskać z powrotem').
Dusze ? ofiary
?Święta Ofiara – pisze św. Teresa Benedykta – ukazuje nam w coraz to nowym świetle rdzeń naszej wiary, sens historii świata, tajemnicę wcielenia Odkupiciela. Któż jeśli ma duszę i serce otwarte, potrafi uczestniczyć w niej bez pragnienia ofiary z samego siebie, bez uczucia piekącej tęsknoty, by zatopić siebie i swe ludzkie małe życie w wielkim dziele Odkupienia??.
Ucząc się Boga, uczymy się bycia ofiarą. Na obraz Boga stworzeni, a więc zaproszeni do ofiarowania. I tu trzeba jeszcze raz podkreślić pierwszeństwo miłości. ?Miłości pragnę, nie krwawej ofiary (…)?. Wszystko z niej wynika, a bez niej chrześcijaństwo jawić się będzie jako religia cierpienia, z naczelnym emblematem mówiącym o śmierci. Może dlatego trudno nam, współczesnym, trwać w ofiarowaniu lub zgodzić się na ofiarę. Nie potrafimy kochać, a to co nazywamy miłością jest tak dalekie od kształtu jaki nadała Miłość. Są jednak osoby, dusze ? ofiary, które poznały Miłość i z ukochania Miłości podjęły się bycia żertwą. ?Z miłości rodzi się wielki ból i miłość równoważy się miarą bólu. Z wielkiej miłości wynika wielki ból. Kto wiele miłuje, ten wielce cierpi? (św. Wawrzyniec z Brindisi). Tyle dusz idzie na potępienie ponieważ nikt się za nie nie ofiaruje. Wybiera więc Bóg dusze czyste, dusze ? ofiary, które zaprasza do podejmowania szczególnej misji. Powołanie to ma zawsze wymiar krzyżowej drogi. Zbyt wielu bowiem ludzi grzeszy licząc na Boże miłosierdzie, zamykając sobie tym samym drogę do nieba. Miłosierdzie Boga nie zna granic, ale jest On także sprawiedliwy. Kiedy Bóg pokazuje siostrze Faustynie czyściec mówi znamienne słowa: ?Miłosierdzie moje tego nie chce, ale sprawiedliwość każe?. Potrzeba jest więc dusz ? ofiar, które będą równoważyły sprawiedliwość i miłosierdzie. Bóg będzie w nich dokonywał aktualizacji od ? kupienia. Aby ktoś dostąpił miłosierdzia potrzeba równowagi sprawiedliwości w duszach ? ofiarach, które dzięki mistycznej łączności Ciała tzn. Kościoła, mogą dokonywać ofiarowania. Tak Bóg jest zarówno miłosierny jak i sprawiedliwy. Gdyby bowiem był tylko miłosierny, byłby bezradny. Gdyby tylko sprawiedliwy, byłby zimnym matematykiem. Ten wybór jest kluczem otwierającym problem cierpienia. Czasem cierpienie jest jedyną szansą na otwarcie oczu. Cierpienie dziecka może być krzykiem Boga o jedność małżeństwa, o wyjście z egoizmu itd. To, że czasem mamy zbyt ciasne serce i zamknięte oczy, aby to dostrzec sprawia, że nie zdajemy tego egzaminu. Wybór Boga domaga się odpowiedzi człowieka dlatego też w przestrzeni, której nie jesteśmy w stanie przeniknąć rozumem Bóg może zapytać dziecko o ofiarowanie. Nie wiemy czy tak jest, skazani jesteśmy na domysły oraz na czas sądu Ostatecznego, który odsłoni prawdę. Nie próbuje wyjaśnić czego czego sam Chrystus nie wytłumaczył. Mówiąc o wielu rzeczywistościach nie wytłumaczył sensu cierpienia. Tylko wziął krzyż i umarł. Zostawił otwarte ramiona jak zaproszenie; Jeśli chcesz… „Rany Jezusa, w życiu i w śmierci, są wyrazem jego otwarcia na nasze cierpienie. On cierpiał za swoją miłość: jego cierpienia są stygmatami jego zaopiekowania się nami oraz światem oddalonym od Boga. Taka zraniona miłość ma moc uzdrawiania, ponieważ jest miłością wcieloną, która wnika w ludzką słabość, czuje i żyje naszym bólem”. (A. V. Campbell) Oczywiście należy pamiętać, że sam Bóg w osobie Syna dokonał Od ? kupienia. My możemy tylko włączyć w tę doskonałą ofiarę. Z drugiej strony Bóg sam współcierpi wraz z cierpiącymi. Znamienne są tu słowa zmartwychwstałego Chrystusa skierowane do Szawła pod Damaszkiem: ?Dlaczego Mnie prześladujesz?? Zmartwychwstały Bóg, w pełni swej szczęśliwości nieba jest prześladowany w swoich braciach według natury ludzkiej. „Dwie rzeczy są niemożliwe dla Boga: cierpienie i śmierć. Ale czy właśnie te dwie rzeczy nie wyznaczają naszej tożsamości? Czyż nie są one przypadkiem cechami nam przypisanymi – nam skończonym istotom? Dlatego właśnie cierpienie jako znak niedoskonałości, dlatego śmierć jako znak ograniczenia. Do przyjścia Chrystusa taka była nasza tragiczna rzeczywistość: potem przychodzi Chrystus i bierze na siebie bagaż stworzenia, ten wielki bagaż ludzkości. Jest on prawdziwym człowiekiem, nie dlatego, że się urodził jako człowiek, ale głównie dlatego, że cierpi i umiera, nie dlatego, że ma przyjaciół i żyje w przyjaźni, w pogodzie ducha, ale dlatego, że przeżywa ból. I dlatego naprawdę jest człowiekiem”. (Ravasi) Dla nas, ludzi życzących sobie tak często 'zdrowia, bo to najważniejsze', słowa o cierpieniu dzieci jako walucie mogą brzmieć bluźnierczo. Zawsze jednak rozważając problem cierpienia potkniemy się o krzyż, który będzie zgorszeniem dla żydów a głupstwem dla pogan. ?Kto chce iść za Mną, niech weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje?. Zaproszenie, swój krzyż, naśladowanie. Chrystus zaniósł swój krzyż na wzgórze i tam oddał życie. Naśladowanie będzie więc także wezwaniem do złożenia ofiary. Tak dochodzi się do wniosków, które brzmią dla naszych uszu jak paradoks. W ten sposób możemy mówić za św. Faustyną ?cierpienie jest łaską (…) im większe cierpienie tym miłość staje się czystsza (…)?. A w końcu sam Chrystus mówi Faustynie słowa wprost: ?Nie żyjesz dla siebie, ale dla dusz. Z cierpień twoich będą korzystać inne dusze. Przeciągłe cierpienie twoje da im światło i siłę do zgadzania się z wolą Moją.? (Dzienniczek nr 67) Ta ofiara człowieka włączona w Ofiarę Syna stanie się też treścią modlitwy, która otwiera przepaść miłosierdzia. ?Ojcze Przedwieczny, ofiaruje Ci Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo, najmilszego Syna Twego, a Pana naszego Jezusa Chrystusa, na przebłaganie za grzechy nasze i całego świata. Dla Jego bolesnej męki, miej miłosierdzie dla nas i całego świata?. Tak wołała pokorna siostra tuż przed druga wojną światową… Po niej nie można nie wspomnieć postaci ojca Piusa zwanego ojcem Pio. Pozwolę sobie oddać głos temu świętemu kapucynowi.
?On wybiera sobie dusze i wśród nich ? bez jakiejkolwiek mej zasługi ? wybrał także moją, aby mu pomagała w tym ogromnym zadaniu dokonywania zbawienia ludzi. Im bardziej te dusze cierpią bez najmniejszej pociechy, tym większą ulgę przynoszą cierpieniom dobrego Jezusa. Oto cała przyczyna tego, że pragnę cierpieć zawsze coraz więcej i to cierpieć bez pocieszenia. Tutaj ma źródło cała moja radość?. (list z 20 IX 1912r.) Wybór, cierpienie dla zbawienia.
?O Jezu! Obym mógł kochać Cię! Obym mógł cierpieć tyle, ile chciałbym, aby Cię zadowolić i naprawić w jakiś sposób niewdzięczność ludzi wobec Ciebie! A Pan Jezus pozwolił mi usłyszeć w mym sercu wyraźniej Jego głos: 'Mój synu! Miłość poznaje się w bólu; odczujesz go jako ostry w swej duszy, a jeszcze ostrzejszy w swym ciele'?. (list z 29 XII 1912r.) Cierpienie jako sposób wynagrodzenia i miłość, którą poznaje się w bólu.
?Wielokrotnie, to prawda, wyrażałem te gotowość stania się ofiarą, zaklinając Go, aby wylał na mnie kary przewidziane dla grzeszników i dusz czyśćcowych, czyniąc je nawet sroższymi, byleby tylko nawrócił i zbawił grzeszników, dopuszczając szybko do raju dusze w czyśćcu cierpiące (…)?. (list z 29 XI 1910r.)
?Czy człowiek może pozostać ukrzyżowany przez pół wieku? Co to oznacza? Czy wiecie, dlaczego Jezus poszedł na krzyż? Poszedł na krzyż za grzechy ludzi i kiedy w historii pojawia się ktoś ukrzyżowany (…) znaczy to, że grzech ludzi jest ogromny i, aby ich zbawić, trzeba, by znów wszedł na Kalwarię, wstąpił na krzyż i pozostał na nim, aby cierpieć za swoich braci, którzy ofiaruja to, co ofiarował jednorodzony Syn (…). W tym zawiera się cała historia Ojca Pio?.
Tak cierpiał święty ojciec Pio, w czasie kiedy zamiast wiosny Kościoła, dym szatana wtargnął do świątyni, jak powiedział Paweł VI. W czasie gdy teologowie holenderscy, oraz konferencje episkopatu Austrii i Kanady odrzuciły papieskie nauczanie zawarte w encyklice Humanae Vitae (1968r.). Aby przybliżyć klimat 'nowej wiosny Kościoła', przytoczę fragment z jednego z czasopism (październik 1968r.)
?Czy godzi się jeszcze być katolikiem? To Kościół Pacellego, który nie jest katolicki. Nigdy więcej posłuszeństwa. Schizma istnieje, teraz musi się ujawnić. Lepszy antypapież niż zgnilizna religijnych przeżyć. Nieuki, sanfedyści, klerykałowie i reakcjoniści niech sobie zatrzymają Kościół Bellarmina i Pacellego. Nowi katolicy niech się oddzielą. A wy, nieliczni wśród wysokiej hierarchii, macie nasze pełne zaufanie: wy, tacy jak Alfrink i Suenes, Dopfner i Pellegrino i Helder Camara. Czas ostrożności minął. Policzcie swoich naśladowców i niezależnie od ich liczby opuśćcie Kościół, który już na was nie zasługuje, o ile to prawda, że nas nie oszukaliście. Oto narodził się nowy katolicyzm?.
Ostatnia z dusz ? ofiar, które chciałbym przedstawić to zmarła w 2003 roku, ukryta stygmatyczka, siostra Wanda Boniszewska. Swoją ofiarę składała za kapłanów. Oddajmy jej głos. ?Cierpienia przychodzą na mnie za niewierności powołanych do szczególnej służby Bożej, na przykład kapłanów, zakonników i zakonnic, i dawanie przez nich zgorszenia innym. (…) Rozumiem Jego ból odnawiany przez wybranych, a ode mnie żąda i pragnie zadośćuczynienia. Co się ze mną dzieje w czasie bolesnego przeżycia, na przykład, że otwierają się stygmaty rąk, że od biczowania zostają ślady na ciele (…). Teksty te można przytaczać jeszcze długo. Na końcu zamieszczę wybraną bibliografię oraz linki. Chciałem tylko pokazać, że potrzeba jest i dziś dusz ? ofiar. Jak siostra Faustyna przed drugą wojną światową, jak ojciec Pio przed kryzysem Kościoła po drugim soborze Watykańskim, oraz siostra Wanda Boniszewska przed kryzysem kapłanów związanym z przypadkami skandali. Na koniec słowa Jezusa do siostry Wandy, jako rachunek sumienia dla nas kapłanów. Są to objawienia prywatne więc nie trzeba w nie wierzyć, może jednak słowa te staną się inspiracją dla jakiegoś kapłana, który zabłądzi na tę stronę. I tak kończę tę chwilę refleksji, zanim świt obudzi mały klasztor, wdzięczny za dar ciszy.
?O Wy, kapłani, krzyżem macie pieczętować dusze i z tą pieczęcią będą wpuszczone do serca mego. Tu u stóp krzyża wzmacniajcie się razem z Matką Moją. Ona tu stała, współbolała. Pragnę od was ofiary całopalnej aż do zniszczenia. Przelałem krew, a od was żądam ofiary aż do szaleństwa, ofiary dla miłości Mojej. Pozyskujcie dusze dla serca mego, bo mi ich stale brak. Głodny jestem dusz. (…) Brak Mi dusz, które odkupiłem krwią własną. Oto krzyż, niech ten krzyż nie zejdzie z umysłów waszych. (…) Mniej zakony robią mi przyjemności, niźli świat. Zatykają uszy na mój głos. Nie pamiętają o Mnie. Nie jest moją rozkoszą w nich mieszkać. Wybrałem osoby konsekrowane. Jestem obrażany, nieznany, zostałem wyrzucony przez zakony. (…) Rutyna wiary, nie masz miłości do Oblubieńca, serce rozdwojone do oblubieńców fałszywych, fałszywe przywiązanie do rzeczy ziemskich. Ubóstwo niezachowane. Rządzenie się bez wiedzy przełożonych. Nie masz zaparcia się siebie. Brak pokory. Marnowanie łask (…) Plugawienie, co Boże. Oto, co obciąża krzyż. Nie jestem królem ich serc, lecz żebrakiem. Miłość Moja nienasycona?.
Obiecana bibliografia i linki:
A. Gnocchi, M. Palmaro, Ostatnia Msza ojca Pio, tłum. K. Kubis. Bardzo serdecznie polecam tę pozycję. Dobrze pokazuje drogę ojca Pio na Golgotę.
M. da Pobladura, A. da Ripabottoni [opr.], Listy ojca Pio, tłum. B. Winczyk-Sowa, J. S. Kafel, Łódź 2002.
W. Łaszewski, Droga, która prowadzi do Boga. Rozważania nad fatimską tajemnicą Niepokalanego Serca Maryi, Warszawa-Zakopane 2005.
J. Pryszmont, Ukryta stygmatyczka. Siostra Wanda Boniszewska (1907-2003), Szczecinek 2004.
D. M. Komp, I dziecko będzie je prowadzić. Dzieci z nowotworem uczą jak mieć nadzieję, Warszawa 1997.
oraz linki:
MSZA JAKO OFIARA, Ks. prof Jerzy Szymik
LITURGIA OFIARY, Ks. bp. Zbigniew Kiernikowski, Anamnesis (pdf)
i na koniec tekst mojego autorstwa. Onegdaj był tu na blogu, ale zagubił się w otchłaniach sieci więc umieszczę go raz jeszcze w następnym wpisie.
Tyle tu pięknych słów, myśli. Wielkich i wzniosłych. Popartych pięknymi świadectwami wielkich świętych. Dziękuję za nie. Będę je jeszcze rozważać. Na razie czuję się troszkę zagubiona wśród tych wszystkich wielkich Spraw. Wiem jedno. Pragnę do wielkiej Ofiary Jezusa dołączyć swoją małą ofiarę. Pomagać Mu. I jeśli choć trochę może Mu to jakoś ulżyć, będę bardzo szczęśliwa. On pragnie mojej małej, niezdarnej miłości. To niesamowite!
Po co sobie tak komplikować życie?
Filozofia bez granic:ofiara,cierpienie,miłość.
Ja wybieram miłość bez cierpienia.Jesteśmy wolni
więc mamy prawo wyboru.Kochać i być kochanym.Życie
może być piękne-trzeba tylko kochać nie cierpieć.
powodzenia
Anno… cierpienie na Ciebie samo przyjdzie. Na każdego przychodzi, prędzej czy później. Zależy tylko w jaki sposób je przyjmiesz. Piszesz, że chcesz tkwić w egoizmie…. Twój wybór.
Aniu A co zrobisz z cierpieniem, które Cię dotknie? NIE MA CZŁOWIEKA, KTÓRY BY NIE CIERPIAŁ. Różne też są rodzaje cierpienia. Jeśli ktoś odrzuca cierpienie, które go dotknęło, a sposobem na to jest bunt dlaczego mnie dotyka, złość na Boga i innych ludzi to jakie wówczas życie zgotuje ludziom wśród których będzie żył? Czy wtedy swoim bliskim, ukochanym będzie mógł dawać tylko miłość?
Mnie też dotyka cierpienie ale ja zamieniam go na
miłość.To jest wielka „sztuka”-jednak można się tego
nauczyć-lata praktyki.Trzeba umieć kochać a wtedy
cierpienie samo zamienia się w miłość do osoby
cierpiącej i do siebie też.Nie należy celebrować
cierpienia,lecz szukać zamienników,najlepszym jest
miłość,która wszystko pokona,cierpienie też.
Pozdrawiam,Anna.
Do Moniki.Nic nie rozumiesz-miłość to nie egoizm!
Aniu, miłość dla samej miłosci to egoizm. Piszesz: „Ja wybieram miłość bez cierpienia”. Piszesz, że masz prawo wyboru…
Zgadzam się z tym, że najważniejsza jest Miłość. Ale taka, którą mozna się dzielić. Zgadzam się też, że cierpienia nie można celebrować.
Tu nie o to chodzi.
Tu chodzi o ofiarowanie. O przyjmowanie, dawanie. Ofiarowuję dlatego, że kocham. A nie dlatego, że cierpię.
Przeczytałam ostatnio taką myśl, która przewróciła do góry nogami moje myślenie. „Nie 'potrzebuję' cię, dlatego cię kocham, ale KOCHAM cię i dlatego cię potrzebuję”. I dlatego, że kocham kogoś, pragnę dla niego dobra, pragnę dla niego coś od siebie, z siebie podarować, ofiarować. To dotyczy miłości względem bliźniego. I względem miłości do Pana Boga. Przede wszystkim.
Jeżeli umiem zamienić cierpienie na miłość to nie
muszę ofiarowywać cierpienia.Nie rozumiem jak można
ofiarować cierpienie,komu to potrzebne,ofiarować miłość
-tak jak najbardziej-ale ofiarować cierpienie-straszny
prezent.A ofiarowywać cierpienia Panu Bogu-po co?
czy tym udowadniamy swoją miłość do Niego? a nie lepiej
ofiarować właśnie miłość.Wiem,że się ze mną nie zgodzisz
ale ja mam taki pogląd:cierpieć w ukryciu i nie dzielić się cierpieniem ale miłością.Pozdrawiam.
Bóg jest Miłością. Nie cierpieniem. I to w Tej Miłości żyjemy. Dla Niej. Nie dla cierpienia. Uważam, że motywem naszego jakiegokolwiek działania, chcenia, pragnienia powinna być Miłość. Chrystus poszedł na krzyż z Miłości. Do Ojca i do nas. Natomiast jeśli chodzi o Twój ostatni pogląd, zgadzam się z nim. Św. Tereska nawet mówiła, żeby Jezusowi choć trochę ulżyć, trzeba udawać, że cierpienia nie ma. Pozdrawiam.
Nie można oddzielać Miłości od cierpienia. To tak jakby przyjmować Chrystusa ale bez Jego krzyża. Cierpienie wypływa z Miłości.
Do Moniki.
Zupełnie nie rozumiesz moich wypowiedzi.Twój pogląd
na miłość i cierpienie po prostu mnie bawi.”nie można
oddzielać miłości od cierpienia”-dzięki za taką miłość
w którą wpisane jest od początku cierpienie-w miłości
nie chodzi o cierpienie ale o kochanie-ale widzę,że Ty
kochasz cierpieć i wszystko Ci się z tym kojarzy.
Powodzenia.
Nie kocham cierpieć ale ofiarowywać. Staram się…
Aniu to może trudno nam zrozumieć, że miłości nie można oddzielać od krzyża ani krzyża oddzielać od miłości. W parze idzie zawsze miłość i cierpienie. Krzyż stał się symbolem miłości i cierpienia.
I to nie jest tylko mój pogląd.
To prawda Moniko, nie jesteś odosobniona w Twoim poglądzie. Powyższą notkę przeczytałam jednym tchem, piękna ! I powiem Ci jeszcze że Ci zazdroszczę, bo masz co ofiarować Panu. A moje ręce ciągle są puste…
Dlaczego niektórzy decydują się oddać część siebie kochanej osobie? Dosłownie. Decydują się oddać np. nerkę swojemu dziecku? Bo KOCHAJĄ! Widzą, że ich dziecko cierpi. Nie patrzą na to, że będą musieli przejść operację, przeszczep, że będzie ich boleć, będą sami cierpieć. Że do końca życia będą musieli żyć z jedną nerką. Dla nich najważniejsze jest zdrowie (a często i życie) dziecka.
Robią to z Miłości do niego. Czy ich „prezent” jest straszny? Nie. Przeciwnie. Jest piękny. I daje życie drugiej osobie.
To tylko przykład. Takie przykłady można mnożyć.
Elu… ofiaruj Panu Bogu siebie. Swoje życie. To naprawdę piękna ofiara. Bardzo piękna.
W związku z ostatnią wypowiedzią Moniki mam pytanie:
Zycie dał nam Bóg-od Niego pochodzi,więc dlaczego
proponujesz aby życie ofiarować Bogu?-zwrócić Mu
swoje życie to znaczy nie przyjąć życia?Co to za obsesja
z tą ofiarą?-a bez ofiary żyć nie można? Czy żyjemy po to
aby ciągle coś Bogu ofiarowywać? OBSESJA !
Już nie będę się wypowiadać bo takie poglądy są dla mnie jakieś paranoidalne.Chyba,że jesteś bardzo chora i nie możesz korzystać z życia normalnie-?????????????????
Do Moniki. Wiesz próbuję, ale ciągle mam wrażenie że ofiarowuję z tego co mi zbywa a nie wszystko, nie „wdowi grosz”. Rozumiesz ? Ale to chyba nie tylko mój problem 🙂
Ciągle czuję się jak poganin co to zabiega o względy tego świata…
Do Anny: to żadna obsesja. Trzeba kochać żeby chcieć i umieć ofiarować 🙂
Kiedy apostoł Paweł pisze o tym, abyśmy byli ofiarą miłą Bogu, pisze o zasadzie życia, która stawia na pierwszym miejscu Boga i Jego wymogi. Zasada ta dotyczy tego co jemy, co pijemy, w co się ubieramy, co czytamy i oglądamy, co robimy ze swoim czasem, a także jak korzystamy z naszych duchowych darów.
I jeszcze link:
http://www.apostol.pl/rozwazania/rozne/ofiarowa%C4%87-si%C4%99-bogu
Mowa w nim jest o ofiarowaniu Bogu Dziecka ale ofiarować
Bogu może się każdy.
” Cóż mam czego bym nie otrzymał”. Kiedy ofiarujemy Bogu to co mamy, życie, oddajemy się w Jego Ręce. Ta świadomość sprawia, że jesteśmy wolni, że nic tu na świecie nas nie „trzyma”. Bo należymy do Niego.
I to nie ma nic wspólnego z moją chorobą. Ani nie jest obsesją. Tylko życiem wiarą.
I jeszcze jedno, Aniu, jeśli nie chcesz niczego Bogu ofiarować – nie musisz. Twój wybór.
Pozdrawiam Cię serdecznie.
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,316,zostan-bozym-paranoikiem.html
Po dokładnym przeczytaniu tekstu:”Ofiara” mówię
NIE dla cierpienia i ofiary- to jest samobiczowanie
a mamy przecież XXI wiek-świat idzie z postępem
a tu ciągle o cierpieniu i ofiarowaniu.PARANOJA!!!
Jak sądzę uważasz też, że to, że Chrystus cierpiał z miłości do Ciebie na krzyżu to też jest paranoja.
Aniu idąc za rokiem Twojego myślenia można by przyjąc to co napisałam powyżej jako prawde. Ale przecież to nieprawda! Chrystus cierpiał na krzyżu za moje grzechy. Wobec tego faktu nie potrafię przejść obojętnie. Pragne odpowiedzieć Mu swoim życiem.
Szanuje Twój pogląd jednak nie zgadzam się z nim. Pozdrawiam.
🙂 I do Eli: Poganinem nie jesteś napewno. Tak to jest, że ciągle mamy dążyć do ideału. Ale często nam nie wychodzi. Dajemy Bogu z tego co nam zbywa. Wiem to po sobie. Za mało kochamy chyba…
Nie wiem za czyje grzechy Chrystus cierpiał na krzyżu-
za moje napewno nie ponieważ jeszcze wtedy nie żyłam.A i tak widzimy,że to cierpienie nic nie dało bo ludzie nadal grzeszą,zabijają i.td.Więc co dało to cierpienie na
krzyżu?????? Mam na ten temat swoje zdanie i go nie zmienię.Cierpienie Chrystusa nie zbawiło świata ponieważ w dalszym ciągu świat jest zły a nam się ciągle wmawia cierpienie i zbawienie tylko od czego i po co.Takie są moje rozważania.Chyba Chrystus będzie musiał przyjść ponownie tylko po co??????? I tyle na ten temat.
Brak słów….
A szkoda…..!
Wiesz Anno, aż ciarki chodzą po plecach kiedy czytam Twoje słowa. Są okrutne. To bluźnierstwo !Przypomina mi się wiersz który kiedyś czytałam na tym blogu
?Byłam Magdaleną.
Przywlokłam się za nim na Golgotę
i stanęłam opodal krzyża pełna lęku,
bo była tam Jego Matka,
która mogła powiedzieć, że moje miejsce wśród tych,
co Go na śmierć wydali?
I spotkałam Jej wzrok ? bez cienia urazy.
Przesunęła się nawet nieco,
bym mogła podejść bliżej.
Popatrzyłam teraz na Niego.
Wyczytałam w gasnącym spojrzeniu
nie żal,
nie potępienie,
nie wyrzuty,
ale słowa wdzięczności:
Dziękuję ci, Mario, że nie pozwalasz,
abym dla ciebie umarł na próżno? Z. Zaborowska
Jestem poruszona. Potrzebowałam tego.
Bóg aż tak bardzo mnie kocha…!!!
Będę Go prosić, błagać, zeby zanurzył mnie w Swoim cierpieniu. Jeszcze bardziej! I będę prosić, żebym nigdy nie stała się letnia. Tylko gorąca!
Nie wolno pozwolić, żeby Jego Miłość i Jego Cierpienie było lekceważone.
Przez to Jego Serce cierpi jeszcze bardziej.
Nie chcę żeby cierpiało przeze mnie….
Powyżej umieścił Ksiądz link do „Kazania o cierpieniu”, a ja przy okazji wysłuchałam „Szokującego kazania” Paula Washera z listy po prawej(słuchał Ksiądz ?). Piękne kazanie, człowiek ten swoją charyzmą przypomina mi ks. Pawlukiewicza. Ale z jednym zdaniem nie mogę się zgodzić. Padło tam stwierdzenie „Ludzie mówią, że krzyż jest znakiem tego ile wart jest człowiek. To nie jest prawda. Krzyż jest znakiem tego że jesteśmy tak zdeprawowani, iż wymagało to śmierci Bożego jedynego Syna ” A ja patrząc na krzyż dopiero z całą wyrazistością widzę jak wiele jestem warta, jak cenna jestem w oczach Ojca, to dla mnie Bóg Boga ukrzyżował !
Wszystko to prehistoria.My żyjemy tu i teraz a o
prehistorii możemy sobie poczytać a nie żyć według
tamtych prawd,które nijak nie przystają do rzeczywistości.Proszę nie odsądzać mnie od czci i wiary-
jestem po prostu realistką.Chcę i myślę pozytywnie i nie
będę udawać cierpiętnicy bo to nie jest mi do niczego potrzebne.Bez takich „wielkich” słów jak powyżej,komu i po co to ma służyć.?Chyba,że osoba pisząca jest zakonnicą?
P.S.dzięki za filmiki na Youtube-interesujące.Pozdrawiam.
Do Eli:nie bądz śmieszna, to nie dla Ciebie Bóg Boga
ukrzyżował-nawet w przenośni to brzmi jak herezja i
naprawdę nie jesteś aż tyle warta-przeceniasz się!
Z Waszych wypowiedzi widzę wyraznie ,że”tylko spokój
może nas uratować”-to infantylizm.
Królestwo Boże, to królestwo miłości.
„Duchu Święty …
przyjdź i rozpal nas i utul nas,
Miłość nam daj…”
Duchu Święty, ucz nas rozpoznawać w każdym człowieku Jezusa.
A to już schizofrenia.
Nie Anno.
To wiara i modlitwa.
Milosc ma sie wyrazic w ofierze…