Jezus powiedział do tłumów: „Z królestwem Bożym dzieje się tak, jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię. Czy śpi, czy czuwa, we dnie i w nocy nasienie kiełkuje i rośnie, on sam nie wie jak. Ziemia sama z siebie wydaje plon, najpierw źdźbło, potem kłos, a potem pełne ziarno w kłosie. A gdy stan zboża na to pozwala, zaraz zapuszcza sierp, bo pora już na żniwo”. Mówił jeszcze: „Z czym porównamy królestwo Boże lub w jakiej przypowieści je przedstawimy? Jest ono jak ziarno gorczycy; gdy się je wysiewa w ziemię, jest najmniejsze ze wszystkich nasion na ziemi. Lecz wsiane, wyrasta i staje się większe od innych jarzyn; wypuszcza wielkie gałęzie, tak że ptaki powietrzne gnieżdżą się w jego cieniu”. W wielu takich przypowieściach głosił im naukę, o ile mogli ją zrozumieć. A bez przypowieści nie przemawiał do nich. Osobno zaś objaśniał wszystko swoim uczniom.
Co ma wspólnego ziarnko gorczycy z hydrantem w Waszyngtonie, oraz o odwadze wykopania studni.
Często doświadczam bycia na bocznym torze. W miejscu osobnym. Nie tylko w uczestnictwie we Mszy św., czy rozważaniu Pisma św. Moim 'miejscem osobnym' jest też bezsenna noc. Cierpienie w zjednoczeniu z Jezusem. A przynajmniej staranie się o to… Wtedy On wiele mi wyjaśnia. Wrzuca w ziemię. Wydawać by się mogło, że to negatywne, destrukcyjne doświadczenie. Tymczasem daje mi ono siłę. On mi daje siłę. Umacnia. Tylko w Nim i z Nim widzę sens tego wszystkiego. Tylko w Nim.