Skoro istnieją choroby psychosomatyczne, to dlaczego, idąc tym samym tropem, nie należy uznać, iż istnieją choroby „pneumosomatyczne” (dziwoląg stworzony na potrzeby chwili). W każdym razie chodzi o rodzaj chorób, w których na ciało działa już nie sama psychika, ale ludzka dusza…
Historię takiego chorego pokazuje ta Ewangelia:
Jezus wsiadł do łodzi, przeprawił się z powrotem i przyszedł do swego miasta. I oto przynieśli Mu paralityka, leżącego na łożu. Jezus widząc ich wiarę, rzekł do paralityka: „Ufaj, synu, odpuszczają ci się twoje grzechy”. Na to pomyśleli sobie niektórzy z uczonych w Piśmie: „On bluźni”.
„Nas też paraliżuje strach, paraliżuje nas przerażenie, wstyd, nieprzebaczenie, nawet miłość. Ten człowiek był cały sparaliżowany, bez szansy dojścia do Oblicza Bożego! Bez wiary. Byli jednak czterej, którzy doprowadzili go, mimo jego bezsiły, wprost do Jezusa. Tych czterech to na pewno przyjaciele, którzy się za ciebie modlą i niosą ciebie, chociaż ty sam siebie już znieść nie możesz.
Obrazowy sens tego wydarzenia nasuwa na pamięć przenoszenie Arki Przymierza, największej świętości Izraela. Miała ona cztery pierścienie służące do przenoszenia. Może to tylko przypadek, że akurat tego sparaliżowanego przenosiło czterech ludzi, ale być może jest to wskazówka, by w najbardziej osłabionym człowieku dostrzec Przybytek Boga ? Arkę Obecności.
Nie ma istnień nieważnych, istnień przypadkowych, nie ma ludzi, którzy w oczach Boga byliby nieważni i nie ma takiego człowieka, który nie mógłby liczyć na miłosierdzie i odpuszczenie grzechów, jak ten sparaliżowany.
Paralityk nie miał wiary i widać to było gołym okiem – może nawet jego paraliż był efektem braku zaufania do Boga, brakiem wiary w Niego, brakiem wiary w sens życia, brakiem wiary w siebie. (Mt 9, 1-) Takie zwątpienie jest najczęściej efektem rozległego poczucia winy. Nie wychodząc w poszukiwaniu przebaczenia Bożego, zamykamy się w niebezpiecznej pozycji człowieka, którego zaczyna wszystko męczyć i być nie do zniesienia. Stąd ludzie nie szukający przebaczenia grzechów, po jakimś czasie stają się wielkim ciężarem dla innych. Wszystko jest dla nich nie do zniesienia, ale sami domagają się, by inni ich nosili na rękach. Brak elementarnej wiary w tym człowieku jest wskazówką dla zrozumienia przyczyn tego paraliżu. Jezus nie dostrzegł w nim wiary, tylko w tych czterech: w tym człowieku nie było już nic, na czym Oko Miłosierdzia mogłoby spocząć. Znamy ludzi, których beznadzieja, cynizm, zwątpienie, smutek, ciągle wmawianie sobie, że nic nie ma sensu, a nawet złość, rysują się na twarzy: mają fizjonomię człowieka, który przypadkowo połknął wielka muchę i właśnie jest ona miażdżona w przełyku. Ich życie jest sparaliżowane: nic im się nie chce, wszystko im się wydaje bez sensu, wszystko jest dla nich ciężarem nie do zniesienia, nieustannie narzekają?innym trudno jest takiego człowieka znieść. Nawet, jeśli im się udaje przyjść do świątyni i stanąć w dość bliskiej odległości od konfesjonału, czują się sparaliżowani do tego przekroczenia siebie samego i po prostu przyznania się do swych win. Jakie grzechy prowadzą do takiego paraliżu? Właściwie każdy grzech niewyznany Bogu rozpoczyna proces erozji nadziei i sensu życia. Nadmiar obciążenia wyrzutów sumienia, nawet tych, którym się zakneblowało usta sumienia, ostatecznie powala człowieka w pozycje kogoś, kto chce być niesiony przez innych, bo ma zbyt duży tonaż rozpaczy i beznadziei. Ileż razy już to słyszeliśmy, o ludziach, którzy zwierzają się swoim koleżankom, lub kolegom ze swym problemów godzinami, a jednocześnie uważają, że nie ma sensu się spowiadać w konfesjonale, bo nie uważają za właściwe zwierzanie się komuś, kto też jest takim samym człowiekiem, jak oni. Nie przychodzą do konfesjonału latami, ale w przedziale ekspresu do Gdyni, nagle wylewa się z nich cały potok słów zupełnie obcej osobie, którą widzą pierwszy raz w życiu. Krążą więc po domach, pubach, kawiarniach, wróżkach i wylewają z siebie żółć i pretensje do życia, oskarżając wszystkich tylko nie siebie. Inni z trudnością znoszą ich wielogodzinne zwierzenia jakby im się kazało nosić chorego na noszach. I kiedy wreszcie zamykają się za nimi drzwi, oblany potem słuchacz z ogromną ulga rzuca się na łóżko żeby odpocząć, jakby przed chwila niósł trumnę z tłustym trupem.
Wskazówką są słowa Jezusa: ?Ufaj Synu??być może nie miał nadziei, nie ufał życiu, nie ufał Bogu, nie ufał nikomu, nie ufał sobie.
??synu? ? być może miał zdruzgotane dzieciństwo, w którym zniszczono jego zaufanie do Boga, siebie i do ludzi!
?Odpuszczają ci się grzechy?… być może popełniał straszne grzechy, pragnąc zemścić się na sobie i na życiu.
Może masz przy sobie kogoś, kogo nie możesz unieść z powodu jego beznadziejnego stanu, jego ciągłego niezadowolenia, jego nieufnej postawy wobec życia?a może sam jesteś kimś, kto doprowadził swoje życie do paraliżu? Może ty jesteś takim zniechęconym do życia workiem złości, który inni z trudnością znoszą, czy też ty jesteś tym, który kogoś znosi, kto jest nie do zniesienia? Jezus widząc ich wiarę, uzdrowił paralityka. Nie mógł dopatrzyć się wiary w nim, szukał więc jej w tych, którzy go znosili. Oto właściwe ? Chrystusowe – załatwienie sprawy – szukanie wszelkich możliwości okazania miłosierdzia! Wyszedł pierwszy z przebaczeniem, ale jakże potrzebne było to przekroczenie samych siebie tych ludzi, którzy w końcu zanieśli go do Jezusa, zamiast latami nosić go na rękach i godzinami wysłuchiwać przesyconych beznadzieja zwierzeń! Każdy człowiek potrzebuje przebaczenia i jasna rzeczą jest, że w tej dziadzinie przekroczyć siebie to dość trudny krok ku spowiedzi. Niewielu ludzi w tej chwili stać na szczere osądzenie siebie w konfesjonale. Do tego trzeba wielkiej odwagi i prawdziwości wobec siebie samego. Kiedy tego brakuje, dobrze jest, jeśli znajdą się tacy, którzy nam pomogą dorosnąć do takiej decyzji.”