W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem łagodny i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie”.
Kto z nas nie jest utrudzony i obciążony? Z zewnątrz czy wewnątrz doznajemy ucisku. Niesiemy innych ludzi, sytuacje i ledwo znosimy samych siebie. Dziwnie brzmi recepta na ten stan rzeczy. Człowiekowi obciążonemu, Bóg zaleca dodatkowo wzięcie jarzma i brzemienia. Jak można pochylonemu życiem człowieka dociążać. Dodatkowo to jarzmo jest słodkie, a brzemię lekkie. Co więc jest słodkie i lekkie, a jednocześnie stanowi brzemię? Miłość, ona sprawia, że to co ciężkie staje się słodkie. Kiedy mąż i ojciec wraca po pracy zmęczony do domu, a żona poprosi go o pójście do apteki po leki dla ich chorego dziecka, on zrobi to mimo zmęczenia. W relacji z Bogiem jest identycznie. Nie musisz się modlić, nie musisz chodzić do kościoła, nie musisz się przejmować dekalogiem. Jeśli jednak kochasz to zrobisz to, nie z przymusu czy powinności. Jarzmo posiada dwa miejsca. Jedno przeznaczone jest dla przyzwyczajonego do noszenia, drugie dla nowicjusza. Syn pierwszy wziął jarzmo miłości. Najpierw odwiecznie nosił jarzmo Ojca. Potem, przez Wcielenie, niósł miłość ludziom. Wziął je na ramiona i zaniósł na wzgórze poza granicami miasta. Tam zjednoczył się z jarzmem i niesie je do dziś wśród tych, którzy nie wierzą w Miłość. Przyjdźcie więc do Niego wszyscy. On przychodzi nie zawsze tak, jak się Go spodziewamy. Przychodzi i pokrzepia przez pokarm mizerny Eucharystii i kruche Słowa Pisma.
„?Wstań, jedz, bo przed tobą długa droga?. Powstawszy zatem, zjadł i wypił. Następnie mocą tego pożywienia szedł czterdzieści dni i czterdzieści nocy aż do Bożej góry Horeb.”
Jezu, Ty jesteś pokrzepieniem i ukojeniem dla mojej duszy!
Bardzo piękny obraz… Przejmujący i poruszający…