Wiele mówi się dziś o Bractwie Kapłańskim św. Piusa X, niepoprawnie nazywanym lefebrystami. Nie wchodząc w ocenę zjawiska, chciałbym przytoczyć artykuł zawarty w dwumiesięczniku 'Zawsze Wierni' z roku 2003.
Radomir Malý
Aborcja a wola większości
„Wśród wielu wiernych i katolickich intelektualistów odzywają się głosy: jesteśmy przeciw aborcji, ale nie sposób jej skutecznie zakazać. Większość społeczeństwa ją akceptuje, więc gdyby jakiś polityk chciał jej zabronić całkowicie, musiałby wystąpić przeciw woli większości; równałoby się to wystąpieniu przeciwko wolności innych, a więc przeciw demokratycznym wartościom wyznawanym przez dzisiejsze społeczeństwa.
W przeszłości Kościół wypracował jasną doktrynę w tej materii. Największym jej głosicielem był w XVII wieku Franciszek Suarez, autor De legibus ac de Deo legislatore. Odwołując się do Arystotelesa i św. Tomasza z Akwinu udowodnił, że władca posiada prawo narzucania poddanym swojej woli, jeśli ma na uwadze obiektywne dobro społeczności, oraz zakazywania zła w tych przypadkach, jeśli jego działania nie spowodują szkody, wojny domowej etc., czyli zła jeszcze większego. Jeśli groźba taka stałaby się realna, dobry władca może tolerować zło, ale musi też wspierać wszelkimi siłami Kościół, aby dzięki nauczaniu i katechizacji starał się zmienić myślenie poddanych. Według tego prawa postępowali katoliccy władcy. Na przykład w IV wieku w Cesarstwie Rzymskim Konstantyn Wielki i Teodozjusz Wielki planowali wprowadzić do prawa państwowego przepis o nierozerwalności małżeństwa, zakazując jednocześnie utrzymywania wszelkich kontaktów pozamałżeńskich. Zdawali sobie jednak sprawę z faktu, że dla pogańskich wyznawców Jowisza i Minerwy chrześcijańska moralność jest ciężka i niezrozumiała, a administracyjne zarządzenie mogłoby wywoływać rebelię i przelew krwi, przeto uznali, że lepiej wzmóc ewangelizację i cierpliwie odczekać do czasu, aż wraz z przyjęciem wiary w Chrystusa zaakceptowane zostanie również szóste i dziewiąte przykazanie. Zasada ta stosowana była również przez feudalnych monarchów od VIII do XI wieku wobec ludów celtyckich, słowiańskich i germańskich. Uznanie monogamii stało się możliwe dopiero po przyjęciu chrztu i świadomym przyjęciu Wiary. W epoce nowożytnej podobnie postępowały w swoich koloniach państwa europejskie, stykając się z poligamią wśród Murzynów i Indian.
Jednak zupełnie inaczej zachowali się cesarzowie Konstantyn i Teodozjusz względem rzymskiej zasady suscipe pater. Opierała się ona na założeniu, że ojciec rodziny (tzw. pater familias) posiada absolutną władzę nad wszystkimi członkami rodziny. Posiadał on prawo do decyzji o życiu lub śmierci nowo narodzonego dziecka, złożonego przez matkę u jego stóp. Jeśli podniósł niemowlę z ziemi, co było równoznaczne z gestem przyjęcia do rodziny, było wychowywane i posiadało prawa. W razie nieprzyjęcia dziecka do rodziny było ono porzucane, czyli skazywane na niechybną śmierć. Cesarz Konstantyn, a zwłaszcza Teodozjusz w swoim kodeksie zakazał tej praktyki jako zbrodniczej, bez względu na to, czy dotyczy ona rodzin chrześcijańskich, czy pogańskich. Nie było istotne, że zwyczaj ten posiadał odwieczną tradycję i akceptację większości obywateli. Podobnie postępowali Hiszpanie w XVI wieku po dokonaniu konkwisty Ameryki Środkowej, kiedy opanowali państwo Azteków. Zetknęli się tam z krwawymi ofiarami składanych z wyrywanych serc dziecięcych pogańskiemu bożkowi, przedstawianemu pod postacią upierzonego węża. Pomimo, że dla Indian były to rodzime, drogie sercu rytuały, król Hiszpanii i zarazem cesarz Karol V zakazał tego straszliwego zła, bez względu na ryzyko wybuchu azteckiego, krwawego antyhiszpańskiego powstania. Uzyskał w tym całkowite poparcie katolickich misjonarzy.
Skąd ta dziwna dwoistość postępowania? Czy to logiczne? – Całkowicie prawidłowe i oczywiste! Spośród ziemskich wartości życie ludzkie stoi na pierwszym miejscu i z tego powodu należy je chronić w każdych okolicznościach. Taki pogląd przyjmował Kościół katolicki w starożytności, średniowieczu, w czasach nowożytnych ? i taki przyjmuje również dziś. Monogamia i wierność małżeńska stanowią jedna z najwyższych wartości w systemie etycznym chrześcijaństwa, ale ponad nim znajduje się boski dar życia. W związku z tym, jeśli przepisy prawa, nakazujące niechrześcijanom monogamię, miałaby spowodować śmierć jednego człowieka, lepiej tolerować to zło, a przeciwstawiać mu się przy pomocy nauczania i chrystianizacji, niż spowodować przelew krwi. Życie ludzkie jest cenniejszym, wyższym dobrem. W przypadku zabijania niemowląt przez starożytnych Greków i Rzymian oraz składania ofiar z dzieci przez Azteków podstawą działania była troska o tę najwyższą wartość. Władza świecka posiadała nie tylko pełne prawo zakazania tych praktyk, ale obowiązek uczynienia tego, nawet gdyby w obronie tych niewinnych istot miała zostać przelana krew, a śmierć zabitych w czasie walk nie ciążyłaby na sumieniu rządzących.
Czy istnieje jakaś zbieżność pomiędzy aborcją a opisanymi przypadkami składania ofiar z dzieci czy przypadkami składania ofiar z dzieci czy praktykami starożytnych? Jedna, ale za to podstawowa ? życie ludzkie. Życie tych najniewinniejszych i najbardziej bezbronnych, których ochrona jest nie tylko moralnym prawem, ale przede wszystkim powinnością katolickiego władcy, godnego tego miana, który posiada możliwości i środki do wprowadzenia prawego zakazu aborcji i jeśli taka potrzeba, dzięki drakońskim środkom (np. policji, wojsku, prawu państwowemu), przeciwstawiać się woli barbarzyńskiej części społeczeństwa. Liczba tysięcy, a raczej milionów ludzi, którzy kończą rozsiekani w śmietnikach, nie mogąc się narodzić, wielokrotnie przewyższa ewentualne straty powstałe na skutek stłumionego siłą oporu zwolenników aborcji.
Są to ostre słowa, jednak rozpatrując je w kategoriach obrony niewinnej istoty, zagrożonej śmiercią, nie można ponad jego życie stawiać życia mordercy. A tym jest każdy, kto w większej lub mniejszej mierze dokonuje, popiera lub broni prawa do aborcji. Największa odpowiedzialność spada na prawodawców, którzy zaakceptowali takie prawo, na ginekologów i właścicieli klinik, w których dokonuje się 'zabiegów'. Mniejsza odpowiedzialność w tym względzie spoczywa na kobiecie, często zmuszanej do zabicia swojego dziecka przez bliskich, nierzadko niedoinformowanej o wadze swojego czynu lub zbałamuconej medialną kampanią o 'prawie do swojego brzucha'.
Wyobraźmy sobie sytuację, w której nazistowska lub bolszewicka propaganda zawładnęłaby umysłami i sercami ludzi tak dalece, że dziś jeszcze można by legalnie wysyłać 'ludzi nieczystych rasowo' lub 'reakcyjne elementy' do obozów koncentracyjnych czy łagrów na niechybną śmierć. Czy rozmawialibyśmy wtedy spokojnie tylko o 'edukacji' i 'uświadomieniu', czy domagalibyśmy się radykalnej zmiany prawa wszelkimi środkami, zastanawiając się, czy większość społeczeństwa myśli tak samo jak my?
W związku z tym nie należy się odwoływać ani do demokracji, ani do praw człowieka, ale do najbardziej elementarnej wartości ? do wartości życia ludzkiego, przed którą musi kapitulować również prawo kobiety do decyzji o swojej ciąży. Sytuacja, w której całość społeczeństwa przyjęłaby opcję 'za życiem', a przeciw aborcji, byłaby najlepsza. Jednak czekanie na to może być becketowskim czekaniem na Godota. Katolicy muszą działać bez względu na opinię większości społeczeństwa czy wpływowych elit, wykorzystując każdą okazję, by wszędzie na świecie wprowadzić prawny zakaz jakiegokolwiek rodzaju aborcji. Ochrona życia bezbronnych i niewinnych istot jest bezsprzecznie niezbywalnym obowiązkiem każdego katolika”.
Oczywiście sam zakaz aborcji to tylko pewien początek i zapis w prawie.
„Primo: samo istnienie ?płodu? w ustawodawstwie jest błędem.
Secundo: zadaniem Kościoła jest ewangelizacja, nie zaś ?ochrona życia?.
Tertio: dokonanie tego rodzaju zabójstwa właściwie zamyka drogę do Zbawienia. I to jest, moim zdaniem, jedyny ważny dla katolika argument.
Prawodawca powinien mieć świadomość, że ? zwłaszcza w kraju takim jak Polska ? litera prawa to zaledwie pierwszy krok, aby zapewnić wypełnianie owego prawa. Ustawa, nawet konstytucyjna, musi mieć wsparcie instytucjonalne opierające się o działalność konkretnych ludzi. Bez tego przepis pozostanie martwy na papierze i nie będzie komu go egzekwować i aplikować. Patrząc na faktyczną ochronę życia nienarodzonych w Polsce należy spoglądać na wiele mierników i zagadnień:
1. Liczbę istot ludzkich pozbawianych życia corocznie w majestacie prawa.
2. Liczbę osób corocznie skazywanych za dokonanie aborcji.
3. Szacowaną wielkość podziemia aborcyjnego, w tem: dostępność i penalizację metod farmakologicznych (kombinacja leków dostępnych na recepty) powodujących aborcję
4. Dopuszczalność prawną stosowania metod aborcyjnych pod szyldem antykoncepcji.
5. Regulacje prawne w dziedzinie zapłodnień ?in vitro?.
6. Akceptację społeczną dla aktualnego prawa oraz dla jego ewentualnego ?zaostrzenia?.
Znamy wartość pierwszego miernika, który wynosi ponad 500 istnień i ma tendencję rosnącą. Niestety, z kolei drugi z prezentowanych wskaźników ma stałą wartość zerową: z punktu widzenia statystyk sądowych nikt lub niemal nikt nie łamie ustawy o ochronie płodu ludzkiego. Wpływa to z pewnością na zwiększające się podziemie aborcyjne, bo nic tak nie demoralizuje ludzi jak nieegzekwowane prawo. Jaka jest jego skala, nie wiadomo, ale zapewne jest to kilka – kilkanaście tysięcy ?zabiegów? i nieznana bliżej liczba poronień farmakologicznych, wynikających z tabletek ?do 72 h po stosunku? oraz innych metod antykoncepcyjno ? aborcyjnych uniemożliwiających zagnieżdżenie się zapłodnionej komórki jajowej w macicy. Osobną stroną podziemia są nielegalne aborcje farmakologiczne oraz turystyka aborcyjna.
Zauważmy też, że egzekwowanie prawa antyaborcyjnego nie poprawiło się w czasach współrządzenia Polską przez Marka Jurka i Romana Giertycha. Ściganie ?ginekologów? oraz babek ? szamanek miało miejsce jedynie w libertyńskich kabaretach, które upodobały sobie szydzenie z działań mających na celu egzekwowanie ochrony życia. We współczesnej Polsce nie powstało też prawo jakkolwiek regulujące zagadnienia związane z zapłodnieniem pozaustrojowem, co oznacza, że wszystko jest dozwolone, włącznie z tworzeniem hybryd zwierzęco ludzkich, gdyby tylko komuś przyszło to do głowy. Dopełniając ten obraz dodajmy, że obecne prawo aborcyjne cieszy się akceptacją społeczną. Z drugiej strony, relatywnie niewielki odsetek tzw. ?wyborców? czuje potrzebę zmniejszenia faktycznej dopuszczalności przerywania ciąży”.
za: Młot na posoborowie
Jak widać my nie żyjemy pod rządami katolickiego premiera i katolickiego rządu…
podczas ostatniego głosowania nad całkowitym zakazem aborcji w Polsce zabrakło zaledwie 5 głosów, aby ustawę przepchnąć.
Dla tych którzy nie widzą nic złego w aborcji polecam zdjęcia, które można znaleźć w Internecie pokazujące ciała dzieci z pourywanymi nóżkami, rączkami i główkami, mimo to argument nie dociera do odbiorcy. Nie jest to już nawet kwestia światopoglądowa jak to nazywają ale kwestia zwykłego racjonalnego używania rozumu i nazywania rzeczy po imieniu. Widzą ciała maleństw porozrywane na zdjęciach, ale wciąż to nie wystarcza i nie dociera.