Jezus udał się ze swoimi uczniami do wiosek pod Cezareą Filipową. W drodze pytał uczniów: „Za kogo uważają Mnie ludzie?” Oni Mu odpowiedzieli: „Za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za jednego z proroków”. On ich zapytał: „A wy za kogo Mnie uważacie?” Odpowiedział Mu Piotr: „Ty jesteś Mesjaszem”. Wtedy surowo im przykazał, żeby nikomu o Nim nie mówili. I zaczął ich pouczać, że Syn Człowieczy musi wiele cierpieć, że będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; że będzie zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie. A mówił zupełnie otwarcie te słowa.
Wtedy Piotr wziął Go na bok i zaczął Go upominać. Lecz On obrócił się i patrząc na swych uczniów, zgromił Piotra słowami: „Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym co ludzkie”.
Potem przywołał do siebie tłum razem ze swoimi uczniami i rzekł im: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je: a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, ten je zachowa”.
Cezarea Filipowa jest daleko od Jerozolimy.
Zbyt daleko.
Żaden pobożny Żyd tam nie chodził. „Pogański kraj, pogańskie obyczaje”.
W samym mieście była świątynia Jowisza, boga siły, oraz bożka Pana znanego też jako Faun. Wikipedia podaje: „przypisywano mu dużą aktywność seksualną, a obiektami jego zalotów były zarówno nimfy jak i młodzi chłopcy oraz zwierzęta”. Kult polegał także na wrzucaniu dzieci w szczelinę skały uważaną za bramę piekła.
Tam Jezus zabiera uczniów.
Z czym Ci się kojarzy takie miejsce gdzie panuje kult siły, nieskrępowanej seksualności a ich ofiarami stają się małe dzieci?
Jeśli ktoś pomyślał o naszej kulturze to miał rację.
Miejsce oddalone od Boga, pogańskie, kult rozpychania się łokciami, wyścigu szczurów, seksualności bez odpowiedzialności, co kończy się już miliardem zabitych dzieci pod sercem matek.
Zabrał nas Jezus w samo centrum naszej kultury, której będziemy się wstydzili wobec naszych dzieci i wnuków.
W tym miejscu zadaje pytania. W Jerozolimie łatwo było wyznać wiarę. Jak w kościele, gdzie każdy złączony jest z drugim więzami wiary i praktyk.
Wczoraj byliśmy ze znajomymi w pizzerii. Przed posiłkiem uczyniliśmy znak krzyża. Ludzie wokół patrzyli na nas jak na przybyszów z Marsa lub kandydatów do wysadzenia się w powietrze w imieniu Allacha.
Wiara wyraża się i potwierdza za drzwiami kościoła. Często w krainach pogańskich, oddalonych od Boga.
Mistrz pyta najpierw o opinie. To bezpieczne. Lubimy dywagacje. Czy Jezus był komunistą bo wszystkich traktował równo, albo liberałem bo kazał pomnażać pieniądze. Może był z lewicy lub z prawicy, albo tylko z Nazaretu. Dywagacje czy Judasz jest zbawiony, ile diabłów mieści się na główce szpilki lub czy fundusz kościelny płaci za dzieci księży. To proste. Czasem jednak to wygodna zasłona, za która kryje się strach przed rozmową ze swoim synem czy żoną. Jezus wyczuwa to niebezpieczeństwo. Pyta: „A wy za kogo Mnie uważacie?” Zmiana perspektywy. Niejeden narzeczony słysząc od swojej wybranki „kim dla Ciebie jestem?” doznał wzrostu ciśnienia. Tu już nie chodzi o teorię, czujemy, że idzie o coś ważnego, coś co łączy się z odpowiedzialnością. Jezus pyta także o to, ponieważ wielu nosi w sobie obraz Boga jako tyrana, księgowego grzechów, bezbronnego staruszka, albo Boga na kształt naszych niedoskonałych ojców, medialnych informacji czy filmów w stylu „Kod Leonarda da Vinci”.
Zadaje im pytanie, aby wydobyć prawdę. Czyni to w każdej Eucharystii. Kim dla ciebie jestem? Czemu przychodzisz tu w każdą niedzielę?
Piotr próbował odpowiedzieć, nawet dobrze mu szło. Z jednym wyjątkiem. Czytamy: „Wziął Jezusa na bok i zaczął Go upominać”.
Jak można upominać Boga?
A jednak. Poprawianie Boga, slogany: jestem katolikiem ale…, Chrystus tak, Kościół nie itd. Cały zestaw sposobów na wzięcie Boga na bok i poprawianie Dekalogu, Kościoła.
I jeszcze jedna forma korekty Boga: wiara bez krzyża jak miłość bez odpowiedzialności. Gdyby Chrystus posłuchał Piotra, to kto by zawisł na krzyżu? Kto byłby w stanie unieść całą ohydę swojego grzechu? Kto wybawiłby nas od przekleństwa życia? Kto udźwignąłby siebie samego? Całą pogardę i nienawiść, która czasem wylewa się z nas. Całą przeszłość, której się wstydzimy, albo przyszłość, której się boimy. Kto nas obroni przed nami samymi?
Ciekawe. Jezus mówi: „Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć”, ale uczniom mówi: „Jeśli kto chce iść za Mną, niech weźmie swój krzyż”. Syn Człowieczy musi, człowiek jeśli chce… Bóg nie stawia wymagań większych niż te, które jesteśmy w stanie unieść. Bóg nie jest sadystą. On sam wziął wszystko na siebie od Adama, po ostatniego człowieka, który się narodzi. Nam pozostaje tylko, albo aż wzięcie odpowiedzialności za swoje życie, naśladowanie Boga.
Jeśli chcesz…
Piotr chciał Jezusa bez krzyża. Jakbyśmy się bali prawdy, że każda rana ukrzyżowanego Jezusa mów o ciężarze mojego grzechu. Może szczególnie tych grzechów, o których mówimy, że „nikogo nie krzywdzę”, „to przecież nic złego”, „wszyscy tak robią” itd. Jeśli ktoś oglądał „Pasję” Mela Gibsona, oraz jeśli rzeczywiście tak to wyglądało, to każdy cios, każda rana świadczy o wadze mojego grzechu, a jednocześnie o miłości większej niż śmierć.
„A wy za kogo Mnie uważacie?”
Za kogo Cię uważam? Kim dla mnie Jesteś? Jesteś sensem mojego życia. Cierpienia. Do Ciebie dążę każdego dnia. I już nie mogę się doczekać kiedy się spotkamy. Jesteś Zbawicielem moim. Ukochanym. Na każdej Eucharystii kiedy Cię przyjmuję, kiedy przychodzisz do mojego serca, pochylam się na wózku, żeby nikt mam nie przeszkadzał. Żeby nie widzieć nikogo oprócz Ciebie. Pochylam się i tak trwamy. Ty i ja. W komunii. W miłości. Ta chwila jest zawsze za krótka… Jednak jest. Dla takich chwil z Tobą, Ukochany warto żyć.