„Początek tym religijnym fenomenom daje jakiś przypadek: morowe powietrze, palące słońce, bagienne opary. Wydają z siebie zarazę, która snuje się stuleciami nad miejscem ich zrodzenia, a gdy jakaś zmiana zajdzie w niebie czy na ziemi – znika bez śladu. Prawdą jest jednak, że czasem takie boskie plagi rozprzestrzeniają się po ziemi i wnikają w obszar katolicyzmu. Wychodzą z jakiegoś zatrutego jeziora czy innej dziury w Etiopii lub Indiach i prą niepowstrzymanie do wypełnienia ich posłannictwa zła, przechadzają się tam i z powrotem po powierzchni ziemi. Tak była z arabską uzurpacją, którą uformował Mahomet.
(…)
Na przykład czasami słyszy się o katolikach odchodzących od Kościoła jakoby na skutek czytania Pisma Świętego, które miałoby otworzyć im oczy na 'niebiblijność', jak mówią, Kościoła żyjącego Boga. Nie. Pismo nie sprawiło w nich niewiary (to niemożliwe!); ale zwątpili w momencie, gdy otworzyli Biblię, otworzyli ją w duchu niewiary, dla niewiary.
(…)
Sprawa polega na tym, że protestanci, mówiąc o tyranii Kościoła zabraniającego swoim dzieciom wątpić w swe nauczanie, dowodzą, że nie wiedzą, czym jest wiara, że wiara jako taka jest im obca. Albo trzeba zdobyć się na zaufanie, albo przestać nazywać siebie dzieckiem.
(…)
Uznanie, że w Kościele można znaleźć radość, pokój, wiedzę i wolność, przekracza wyobraźnię tego świata, który widzi Kościół wyłączenie jako przerażającą konspirację przeciw szczęściu człowieka, uwodzącą swe ofiary kłamliwymi deklaracjami, nie dbającą, gdy już je pozyska, o nieszczęścia, jakie na nie sprowadza, a tylko o utrzymanie ich za wszelką cenę w niewoli.
(…)
Oczywiste jest, że żadna inna organizacja religijna nie ma prawa domagać się takiego wytężenia wiary i zakazywać dalszych dociekań jak tylko Kościół Katolicki, a to z prostego powodu, że żadna organizacja nie uznaje się za nieomylną, nie mówiąc już o możliwości udowodnienia przez nią takiego roszczenia.
(…)
Musisz pragnąć, by Kościół stał się twoim dziedzictwem i by Go nigdy nie opuścić. Nie przychodź na próbę (…), przyjdź jak do domu, jak do szkoły twojej duszy – do Matki świętych i przedsionka niebios.
(…)
A jaka błogość, jeśli patrząc wstecz na czas próby, gdy przyjaciele błagali, a wrogowie szydzili, możemy powiedzieć: 'Jakie nieszczęście by spadło na mnie, gdybym nie był posłuszny, gdybym się cofnął, gdy Chrystus zawołał! (…) Straciłem przyjaciół, straciłem świat, ale zyskałem Jego, Tego który w sobie stokrotnie oddaje domy, braci, siostry, matki i dzieci, i pola. Straciłem to, co przemijające, zyskałem Nieskończone, utraciłem czas, zyskałem Wieczność'.
(…)
Idź zatem i spełniaj obowiązki wobec bliźniego, bądź sprawiedliwy, dobrze usposobiony, gościnny, dawaj dobry przykład, popieraj religię jako dobro społeczne, poświęcaj się swojemu przedsiębiorstwu lub zawodowi albo przyjemności, jedz i pij, czytaj wiadomości, odwiedzaj przyjaciół, buduj i mebluj, zasiewaj i zbieraj, kupuj i sprzedawaj, proponuj i debatuj, pracuj dla świata, wyposażaj swoje dzieci, idź do domu i umieraj, ale wystrzegaj się wszelkich pytań religijnych, jeśli nie chcesz mieć wiary albo nie masz nadziei, że możesz wiarę otrzymać, jeśli nie chcesz wstąpić do Kościoła.
(…)
O niespokojne serca i wiecznie głodne umysły szukające ewangelii bardziej zbawczej niż ta, która została dana przez Zbawiciela, i stworzenia doskonalszego od danego przez Stwórcę! Zaprawdę Bóg nie jest dla was dość wielki, wasze wysokie aspiracje i kategorie filozoficzne inspirowane przez pierwszego kusiciela nie zadowolą się niczym, co naprawdę istnieje.
(…)
Kościół patrzy głębiej niż na same czyny, sięga w głąb myśli, motywów, intencji, woli. Patrzy głębiej niż na sam świat – rozpoznaje ukrytego w zasadzce szatana i wyrusza do walki z nim. Widzi więc przed sobą wroga, nie, lepiej powiedzieć, widzi pole bitwy, na którego istnienie świat jest ślepy. Właściwym polem bitwy jest serce jednostki, a jego prawdziwym wrogiem jest Szatan.
(…)
O, moi drodzy bracia, jaka radość i wdzięczność powinna nas wypełniać za to, że Bóg wprowadził nas do Kościoła swojego Syna! Jakiż inny dar na całym świecie byłby tak drogocenny i niezrównany? Szczególnie w naszym kraju, gdzie panoszy się herezja, gdzie prostak ma tyle do powiedzenia, gdzie łaska jest tak obficie rozdawana tylko po to, aby ją profanować i gasić, chrzest nie ma żadnych konsekwencji w życiu, a wiara jest tym bardziej wyśmiewana, im jest głębsza – jaką łaską jest dla nas znaleźć się w tej krainie światła, w domu pokoju, w obecności świętych!”
bł. John Henry kardynał Newman, O wyższości katolicyzmu (Catholicism and the Religions of the World), tłum. J. Dunin – Borkowski, Warszawa 2006.
I na koniec reklama. Otóż pozwolę sobie zamieścić link do strony propagującej klasyczny model wychowania i kształcenia. Dariusz Zalewski, autor, taki pisze:
„Ten blog przybliża idee edukacji klasycznej. Piszę o kształceniu w dawnym duchu i zasadach formowania charakteru, ale z uwzględnieniem współczesnych uwarunkowań. Jeśli zatem macie Państwu już dość słuchania oraz czytania o bezstresowej edukacji, to trafiliście we właściwe miejsce”.
Czytam teraz „Ratio Studiorum”. Smaczny tekst, oparty na klasycznych założeniach wychowania i kształcenia w duchu starożytnych, średniowiecznych mistrzów oraz ich kontynuatorów. Zatem raz jeszcze polecam stronę