Jezus powiedział do swoich uczniów: „Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął. Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie.
Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie rozdwojonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej”.
„Bóg nasz jest ogniem pochłaniającym”. Ci, którzy sami płoną nie doznają niszczącej siły płomienia. Ogień wypala w nich wszystko co nie jest z Boga. Dla pozostałych, ogień będzie doświadczeniem bólu w tym życiu lub w wieczności. Bowiem przyjęta Ewangelia, rozpala żar gorliwości i radykalizmu. Nie ma wtedy miejsca na zgniłe kompromisy. Mowa staje się „tak tak”, „nie nie”. Słowo przekute w konkret życia staje się niewygodne dla letnich. A ci, którzy płoną wolą umrzeć niż wyrzec się tego ognia. Tak działa Bóg we wnętrzu duszy, żarliwością pochłaniając człowieka. Tak będzie działał Bóg we wszystkich jako ogień oczyszczający w czyśćcu. Tak w końcu zadziała Bóg w piekle jako ogień odrzucony we wszystkich, którzy wybrali życie poza Bogiem na ziemi.
(obraz: Sébastien Bourdon, Mojżesz i płonący krzak, 1642-45r., Ermitaż, Sankt Petersburg)
Dziś niestety bardzo wielu ludzi idzie na tzw kompromis. Robią to dla własnej wygody, nie chcą ponosić konsekwencji swoich czynów i decyzji. Są to- jak Ksiądz ich nazwał- ludzie 'letni'. Wolą często stchórzyć niż za czymś radykalnie się opowiedzieć. Tymczasem Bóg mówi: „będziesz zimny albo gorący…” Oby Pan przez ogień, który rzucił w nasze serca, wypalił wszystko co nie pochodzi od Niego. Niech przyjęcie Dobrej Nowiny rozpala w nas żar gorliwości.