Jezus mówił do tłumów: „Gdy ujrzycie chmurę podnoszącą się na zachodzie, zaraz mówicie: ?Deszcz idzie?. I tak bywa. A gdy wiatr wieje z południa, powiadacie: ?Będzie upał?. I bywa. Obłudnicy, umiecie rozpoznawać wygląd ziemi i nieba, a jakże obecnego czasu nie rozpoznajecie? I dlaczego sami z siebie nie rozróżniacie tego, co jest słuszne?
Gdy idziesz do urzędu ze swym przeciwnikiem, staraj się w drodze dojść z nim do zgody, by cię nie pociągnął do sędziego; a sędzia przekazałby cię dozorcy, dozorca zaś wtrąciłby cię do więzienia. Powiadam ci, nie wyjdziesz stamtąd, póki nie oddasz ostatniego pieniążka”.
Obserwujemy pogodę. Nadeszła jesień, liście zmieniają kolor, opadają. Za chwilę pokryje je śnieg. Potem nieśmiało zaczną wyglądać zielone pędy, następnie kwiaty i owoce. To naturalny rytm przyrody. Podobnie rzecz ma się z człowiekiem. Kiedy jesteśmy młodzi czujemy się silni i zdolni przenosić góry. Potem przychodzą pierwsze choroby, ograniczenia. Słabość ciała staje się coraz trudniejsza. W końcu przychodzi starość i ciało obumiera. To także naturalna kolej rzeczy i wszyscy, bez względu na wiarę lub jej brak, tego doświadczają.
Obłudnicy!
Potrafimy rozpoznawać wygląd ziemi i nieba, a obecnego czasu nie rozpoznajemy. W drodze jesteśmy. Przechodzimy z życia do życia. Idziemy z innymi ludźmi niosącymi w sobie zadatek wieczności. I już tu winniśmy, na tyle ile to możliwe, nasze życie zamykać w sposób pełny. Nie dość przypominania, że każdy grzech (jak też dobry uczynek) ma swoje konsekwencje. Czasem są one widoczne i jasne. Jest tak np. kiedy coś kradniemy. Pozbawiamy innego jakiegoś dobra i czynimy niesprawiedliwość. Są jednak grzechy, o których mówimy „przecież nikogo nie krzywdzę”. Otóż i one mają swoje konsekwencje. Po drugiej stronie życia, Bóg odsłoni wszystkie wątki jak lewą stronę gobelinu. Okaże się, że moje życie i decyzje były jakoś połączone z innymi. Mój grzech i moje wzrastanie w cnotach miały wpływ na innych. Prosty przykład słowa, które czasem z łatwością wychodzą z naszych ust i serca. Potem żyją własnym życiem i nigdy nie wiesz czy dla kogoś nie stały się one zgorszeniem, powodem bluźnierstwa czy nie zamieniły się jak śniegowa kula w lawinę zmiatającą drzewa gdzieś na dole. Etyk powiedziałby o descendencji przyczynowej i jakkolwiek naukowo to nie brzmi, staje się przedmiotem naszej odpowiedzialności. Dlatego już tu na ziemi, będąc w drodze, winniśmy przewidywać konsekwencje naszych czynów. A jeśli już zdarzyło się zło, to według jego rodzaju i ciężaru, winniśmy naprawiać ile potrafimy jego skutki wprost lub przez pokutę. Pogodzić się w drodze, aby nie zastawiać długu na wieczność. „Zaprawdę powiadam ci, nie wyjdziesz stamtąd, póki nie oddasz ostatniego pieniążka”.