Zanim większość z nas odwiedzi cmentarze, wypada zrobić małą powtórkę a zarazem wprowadzenie. Otóż o czyśćcu pisałem przed rokiem i linki do tych tekstów znajdują się pod wpisem. Tu przytoczę tylko kilka faktów i pewne zachęty praktyczne, co do przeżywania tych dni. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że te dwa dni, a mianowicie 1 i 2 listopada, różnią się od siebie pod względem teologicznej treści jakie niosą. Jednak umieszczając ten tekst po tych dniach, mógłbym zaprzepaścić pewną szansę.
1. Śmierć nie kończy ludzkiego życia. Gdy opada to, co materialne zostaje sąd Boży, niebo, czyściec lub piekło (czyściec nie będzie trwał wiecznie). W chwili śmierci nie ma już możliwości wyboru. Wtedy (choć trudno posługiwać się tu kategoriami czasowymi) zdamy sprawę z naszego życia i zdamy sobie sprawę z naszego życia. Każdy czyn nie pozostaje bez konsekwencji. Zarówno dobry jak i zły. W przypadku grzechu czyn zaciąga winę (odbija się ona w sumieniu) oraz karę doczesną (czyli pewne konsekwencje). Wina jest nam darowana w sakramencie spowiedzi, natomiast karę możemy odpokutować tu na ziemi, w czyśćcu lub uzyskiwać za siebie odpusty. Święta Faustyna tak opisała moment sądu, który mogła oglądać w wizji:
„Natychmiast ujrzałam cały stan duszy swojej, tak jak Bóg na nią patrzy. Jasno ujrzałam wszystko, co się Bogu nie podoba. Nie wiedziałam, że nawet z takich cieni drobnych trzeba zdawać rachunek przed Panem. Co za moment! Kto go opisze? Stanąć naprzeciw trzykroć Świętemu. Zapytał mnie Jezus: Kto ty jesteś? Odpowiedziałam: Ja jestem sługą Twoją, Panie. Jesteś winna jednego dnia ognia czyśćcowego”.
2. Wydawać się może, że czyściec to taka wielka poczekalnia i jeden dzień o którym pisze Faustyna to nic wielkiego. Po pierwsze czyściec jest o wiele straszniejszy od wszystkiego co można o nim opisać. Po drugie trudno mówić w nim o czasie. Stąd wydaje się, że dzień ludzkiej miary może wydawać się całymi wiekami w czyśćcu. Nie można tam bowiem zadośćuczynić (czas czynienia zadość skończył się wraz ze śmiercią), można tam (choć też trudno mówić tu o miejscu) tylko zadośćcierpieć. Poza tym „natężenie bólu burzy poczucie czasu”. Podobnie jak na ziemi czas wydaje się różny zależnie od stanu ciała i psychiki.
3. Cierpienie to wynika przede wszystkim z oddalenia od Boga. Trochę w duchu Jana od Krzyża można powiedzieć, że dusza stając w obecności Boga wystawiona jest na nieskończenie jasne i intensywne światło. I tak jak w przypadku przedmiotów, jeśli pada na nie podobne światło, rzucają one cień, tak i dusza. Większy i jakby wyraźniejszy jest ów cień im intensywniejsze światło. Dusza więc widząc cały cień wynikający z własnej niedoskonałości, a jednocześnie doświadczając Boga jako bliskiego a jednocześnie oddalonego, przeżywa cierpienie. Używając kolejnego porównania można powiedzieć, że w normalnych warunkach nawet nie zdajemy sobie sprawy, że oddychamy. Problem ujawnia się w całym dramacie, gdy tlenu zaczyna brakować. Kiedy człowiek się topi rozpaczliwie walczy o każdy oddech. Podobnie w przypadku życia i śmierci. W ciągu życia możemy rzadko zdawać sobie sprawę jak blisko jest Bóg. Po śmierci ujrzymy jak bardzo był bliski i jak nie docenialiśmy Jego obecności. Kolejnym aspektem jest ogień, jak pisze Augustyn miris, sed modis, czyli dziwny, ale prawdziwy. Ogień wypalający wszelką pozostałość grzechu. Może ktoś zarzucić, że trudno czuć ból po oddzieleniu od ciała. To prawda, dlatego nie jest jasna natura tego ognia. Niemniej nawet na ziemi medycyna zna zjawisko bólów fantomowych. W końcu są tam cierpienia indywidualne. Przez co człowiek grzeszył, przez to ponosi karę. Błogosławiona Anna Katarzyna Emmerich opisuje np. karę dla dusz kapłanów, którzy nie udzielili pomocy, jako karę oglądania tych dusz zostawionych, w całkowitej bezczynności. Ta bezczynność staje się ich udręką, będąc jak kajdany. Dalej błogosławiona widzi np. gderliwą i łakomą kobietę, która musiała siedzieć zupełnie sama, w małym pomieszczeniu, straszliwie się nudząc i poruszając ustami. Oczywiście są to opisy bardzo ludzkie, ale jeśli pisze to człowiek to musi ubrać to doświadczenie w ludzkie słowa jakoś przystające do naszej rzeczywistości. Poza tym, jeśli kogoś takie opisy ustrzegą przed grzechem lub zmotywują do modlitwy za dusze w czyśćcu to dobrze.
4. Stan dusz czyśćcowych jest także pomieszaniem bólu i szczęścia. Dziwny to stan, ale mimo bólu dusze te są już pewne zbawienia i wiedzą, że już zgrzeszyć nie mogą. Poza tym, jak pisał święty Franciszek Salezy „większa część tych, którzy lękają się czyśćca, więcej myśli o sobie, niż o chwale Bożej, a bierze się to z faktu, że ludzie ci myślą tylko o męce, nie biorąc pod uwagę spokoju i szczęścia, którymi cieszą się świątobliwe dusze”.
5. Pomoc dla dusz cierpiących w czyśćcu wyraża się przez modlitwę, pokutę, odpusty, jałmużnę. Można stwierdzić, choć to tylko opinia, że modlitwa za dusze w czyśćcu jest ważniejsza niż za żyjących! Bowiem żyjący mają jeszcze szansę się nawrócić, dusze czyśćcowe nic dla siebie już uczynić nie mogą. Czasem, mówiąc kolokwialnie, trzeba za zmarłych posprzątać (bowiem konsekwencje naszych grzechów mogą trwać długo po naszej śmierci i stanowić przeszkodę dla wejścia do nieba). Teksty Marii Simmy, polecane we wpisach z zeszłego roku dostarczą wielu przykładów tego zjawiska. Konsekwencje mogą istnieć także w innych ludziach. I tak np. za osobę skąpą należy ofiarować jałmużnę, za bezbożnika szczerą modlitwę, za oszczercę czy plotkarza milczenie. Jeśli zmarły zawinił przeciw nam, należy mu szczerze wybaczyć. Taka ofiara za dusze wyjednuje nam przyjaciół.
6. Praktyka
Udając się na cmentarz (niekonieczne szczęśliwy jest termin „nekropolia”) jedźmy w stanie łaski uświęcającej, aby zdobyć odpusty za naszych zmarłych. Lampka czy znicz są ważne raczej dla nas niż prawdziwie przychodzą z pomocą duszom czyśćcowym. W te dni można ofiarować za dusze każdy drobiazg. Trud dotarcia na cmentarz, ścisk w tramwaju, zziębnięcie itd. Trzeba tylko te rzeczy świadomie ofiarowywać. Bardzo dobrą metodą jest wyćwiczenie sobie pewnego mechanizmu. Gdy w codziennych zajęciach przechodzimy obok cmentarza lub przejeżdżamy obok przydrożnego krzyża, odmówić w myśli „Wieczny odpoczynek”. Kosztuje nas to niewiele a duszom w czyśćcu przychodzi z pomocą. Dalej, będąc już na cmentarzu, można wykorzystać tę chwilę na apostolstwo. Spotykając często rodzinę zaproponujmy modlitwę. Wspólną, półgłosem, ale modlitwę.
Opowiadała mi pewna katechetka, że będąc na jednym z cmentarzy zauważyła na grobowcu wydrążoną dynię ze świeczką… Oby Wasze dzieci i bliscy nie przynosili Wam takiej pomocy po Waszej śmierci… W końcu przy zamawianiu Mszy świętych za zmarłych, co jest czynnością chwalebną, zwróćcie uwagę na szczegóły. Ot, bowiem niektórzy księża specjaliści włączają Msze gregoriańskie do Mszy zbiorowych itd. Ci będą pewnie w czyśćcu światło gasić przy końcu świata.
Warto sięgnąć:
Arminjon Ch., Koniec świata doczesnego i tajemnice życia przyszłego, tłum. zbior., Poznań 2011.
Bejda H., Czyściec istnieje naprawdę!, Kraków 2012.
Garrigues J. M., W godzinę naszej śmierci, tłum. M. Bartnicka – Gustowska, Kraków 2010.
Kapellari E., Sztuka umierania, tłum. J. Jurczyński, Kraków 2006.
Kreeft P., Miłość silniejsza niż śmierć, tłum. Monika Nowosielska, Warszawa Warszawa 2010.
O’Shea D., Nocą wspominam Twoje imię. Rozważania o śmierci, tłum. E. Klimas – Kuchtowa, Kielce 2002.
Pelanowski A., Umieranie ożywiające, czyli poradnik dla tych, którzy umierać nie chcą, a umrzeć muszą, Wrocław 2005.
https://infuturam.com/tom/prod//1776/czysciec-swiadectwo-pisma/
https://infuturam.com/tom/prod//1788/czysciec-stan-dusz/
https://infuturam.com/tom/prod//1795/czysciec-pomoc-duszom/
https://infuturam.com/tom/prod//1779/czysciec-nauka-kosciola/
https://infuturam.com/tom/prod//1840/czysciec-medytacja-o-wlasnej-smierci/
Wieczny odpoczynek racz im dać Panie, a światłość wiekuista niechaj im świeci.
Niech odpoczywają w pokoju wiecznym.
Amen.
Apropos jednego dnia w czyśćcu, czytałem kiedyś w książce, o przełożonym zakonu, który otrzymał łaskę, aby zdecydować o długości czyśćca dla zakonnika, który popełnił jakiś grzech. Przełożony zdecydował, że czyściec ma trwać tylko do porannej jutrzni. Wtedy dusza zakonnika skazana na ten czyściec wykrzyknęła: – O człowieku bez serca jak możesz skazywać mnie na tak olbrzymie cierpienia za mój niewielki grzech… Wtedy przełożony bardzo przestraszony pobiegł natychmiast dzwonić na poranną jutrznię.
Ojciec Pio użył takiego porównania, że jeden dzień czyśćca równa się siedemdziesięciu latom życia na ziemi w dotkliwych cierpieniach. Tu nie chodzi dosłownie o 70 lat, ale jest to dostatecznie długi czas, który inaczej jest tam liczony niż na ziemi.
Zacytuję jeszcze fragment:
Trudno pojąć, jak bolesne męczarnie cierpieć muszą dusze w czyśćcu; kiedyś zapewne doświadczymy tych mąk na sobie na nieszczęście nasze. Nie wypowiadam zdania mego własnego, ale dowodzę słowy Ojców świętych, a nasamprzód św. Augustyna: „Ten sam ogień czyścić będzie wybranego i tenże męczyć potępionego. Ten ogień gorętszy jest od wszystkiego, co na tym świecie widzieć, pomyśleć i uczynić można”. Gdybyśmy oprócz tego świadectwa żadnego innego nie mieli o gwałtowności ognia czyśćcowego, jużby to wystarczało, żebyśmy zrozumieli okropność męczarni czyśćcowych i lękali ich się przez całe nasze życie. Święty Augustyn wszakże, chcąc nam je wyobrazić jeszcze dobitniej, tak mówi dalej: „Chociaż ten ogień nie jest wieczny, pali jednak dziwnym płomieniem, ponieważ wszelkie przewyższa boleści, jakiekolwiek wycierpiał kto na tym świecie. Nigdy takich męczarni dla ciała ludzkiego nie wymyślono, chociaż święci męczennicy niesłychane znosili okrucieństwa.” Zastanów się nad temi słowami św. Augustyna, i czytaj także w żywotach Świętych męczenników, jakie to cierpieli katusze, a z łatwością wniosek ztąd wyprowadzisz, że męki czyśćcowe są okropne i nieznośne.
Ale nie tylko św. Augustyn tak naucza. Przytoczę ci innych Ojców św., to samo twierdzących. Św. Cyryl, patryarcha Aleksandryjski, uczy: „Każdy człowiek żyjący powinien by pragnąć raczej ponieść wszystkie razem męczarnie aż do końca świata, jak jeden dzień pozostać w czyśćcu.” O Boże, jakże nieznośne będą męki w czyśćcu, kiedy biedna dusza w jednym dniu więcej wycierpieć musi, aniżeliby człowiek mógł wycierpieć aż do dnia sądnego! Św. Tomasz z Akwinu pisze: „Jedna iskra ognia czyśćcowego więcej dokucza, aniżeli najsroższe męczarnie tego życia.” O co za straszne słowo! O Boże! jakże wytrwać zdołamy my grzesznicy mizerni, kiedy po śmierci strąceni będziemy w płomienie czyśćcowe? O jakież czekają nas wtedy męczarnie w potoku ognistym, kiedy ani świętymi, ani doskonałymi nie jesteśmy, ale pełni złych pożądliwości!
Wiele innych zdań Ojców św. mógłbym tu przytoczyć, lecz poprzestanę na świętym Bernardzie, który tak powiada: „Pomiędzy naszym ogniem naturalnym, a czyśćcowym taka jest różnica, jak pomiędzy ogniem malowanym a prawdziwym.” – W żywocie św. Magdaleny de Pazzis, która często widywała ogień czyśćcowy, a w nim ujrzała swe go brata, te czytamy jej słowa: „Wielki ogień ziemski nie inaczej da się porównać z ogniem czyśćcowym, jak uwięzienie w rozkosznym ogrodzie, a uwięzienie w ogniu!” Nigdzie takiego porównania nie znalazłem, ani nie czytałem; dla tego i mnie, a pewnie i wszystkim czytelnikom zdawać się może dziwnem,. ponieważ w osobliwszy sposób maluje gwałtowność ognia czyśćcowego.
Stąd dla nas żyjących ta nauka, abyśmy za grzechy nasze pokutowali na tym świecie, żebyśmy w czyśćcu nie musieli pokutować za nie; również powinny nas słowa powyższe pobudzić do serdecznej litości ku biednym duszom czyśćcowym, które w tem więzieniu ognistem tak wielorakie i tak okrutne znosić muszą męczarnie.
Do mnie bardzo przemawia prawda, że czym grzeszyliśmy za życia od tego będziemy cierpieć w czyścu…
Według mnie ci żyjący na ziemi są bardziej zagrożeni, ponieważ mogą jeszcze wybrać drogę prowadzącą do potępienia. Dusze czyśćcowe mają już pewność zbawienia.