Wielkie tłumy szły z Jezusem. On zwrócił się i rzekł do nich: „Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem.
Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw, a nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej gdyby założył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy patrząc na to zaczęliby drwić z niego: ?Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć?.
Albo który król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestu tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju.
Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem”.
Mieć w nienawiści ojca, matkę i siebie samego. Co w nas i naszych bliskich jest tylko nasze? Grzech. Nie przynależy on Bogu, nie jest z Boga. W Bogu nie ma nawet idei zła. To należy mieć w nienawiści jak święci, którzy woleli umrzeć niż obrazić Boga grzechem. Przecież grzech nie jest istotą także człowieka.
Co w zamian?
Niesienie krzyża. Uczeń bez krzyża, pozostaje nierozpoznany przez Ojca. Uczeń bez rąk poranionych miłosierdziem jest sprawny, ale nie ofiarujący. Uczeń bez grzbietu pełnego razów mądrych tego świata, idzie prosto, ale drogą pochyłą. Uczeń bez serca zmiażdżonego miłością, kocha, ale nie potrafi umrzeć.
(obraz to oczywiście P. Bruegel Starszy, Droga krzyżowa, 1564r., w zbiorach Muzeum Historii Sztuki w Wiedniu. Wybrałem go nie tylko dlatego, że pasuje do tekstu Ewangelii, ale także z powodu bardzo dobrego filmu. Filmem tym jest obraz Lecha Majewskiego „Młyn i krzyż”. Zachęcam do obejrzenia tego filmu. Zamieszczę tylko zwiastun w wersji angielskiej ponieważ polskiej wersji nie da się oglądać…
Umrzeć z miłości do Ciebie… Wyrzec się wszystkiego, co nie pochodzi od Ciebie, od mojego Ukochanego. Wszystkiego oprócz krzyża. I móc powiedzieć za św. Pawłem „żyję ja, już nie ja. Żyje we mnie Chrystus!” Tego pragnę najbardziej…
A o co chodzi z tą wieżą i królem?
Prościej by było wyjaśnić, że wypełniając Boże przykazania, kocha się Boga, swoich bliznich jak siebie samego. Czyli brać swój codzienny krzyż, iść za Jezusem, w nienawiści mając grzech. Szczęść Boże.