
Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejsze, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki w królestwie niebieskim”.
Zastanawiające jak potrafimy motywować nasze grzechy, jak je tłumaczymy. Używamy wtedy szczytnych ideałów i wielkich słów. Bo kocham, bo mam prawo, bo moje sumienie mi pozwala (kiedy ktoś próbuje w kancelarii czy konfesjonale tak tłumaczyć swój grzech, mówię wtedy, że Hitler i Stalin też mieli sumienie i ono także im pozwalało zabić miliony). Właściwie nie ma takiego grzechu czy zbrodni, której człowiek by sobie nie wytłumaczył. Dlatego jest Pismo i Tradycja. Kiedy następuje konflikt mojego zdania z tym co w Biblii i Tradycji, to czemu wierzyć? Jakie jest prawdopodobieństwo, że ja wiem lepiej od Boga i nauczania Kościoła? Jeśli mimo wszystko, ani Prawo ani Prorocy nie przemawiają to poza grzechem, należy się dopatrywać także pychy. A przecież święci nigdy się nie zawiedli na Biblii i nauczaniu Kościoła. Co więcej nie byli ludźmi nieszczęśliwymi, ponieważ przykazania stoją na straży dobra i szczęścia człowieka, nawet jeśli jest to dobro trudne.
W tym kontekście śmiesznie brzmią dywagacje dotyczące przyszłego papieża. Czy zniesie celibat? Czy zmieni naukę o rozwodach, antykoncepcji? A przecież nawet biskup Rzymu jest tylko sługą Ewangelii i strażnikiem Tradycji, pierwszym ze wszystkich pasterzy, ale tylko sługą i strażnikiem.