W ramach przygotowań do 500 lecia reformacji (2017), wpadła mi dziś do rąk książka niepozorna, ale zaskakująca. Przeczytałem kilka rozdziałów, między innymi ten o samej reformacji. Już sam tytuł był zachęcający „Rok 1517 po narodzeniu Chrystusa. Protestancka katastrofa”. I nie dlatego był zachęcający, jakobym się cieszył z tej katastrofy, ale dlatego, że po pierwsze napisano „po narodzeniu Chrystusa”, a nie „naszej ery”, oraz dlatego, że nazwano rzeczy po imieniu podpierając się faktami.
Kilka fragmentów pozwala spojrzeć na niektóre „dogmaty” dotyczące np. sprzedaży odpustów jako o głównej przyczynie wystąpienia Lutra.
„<<Cała woda Łaby nie dostarczałyby dość łez, by opłakać katastrofę reformy: choroba jest bez lekarstwa>>. Choć może się to wydać dziwne, nie są to słowa katolickiego krytyka reformacji, lecz jednego z jej ważniejszych graczy, przyjaciela Lutra – Melanchtona. Sam Luter na krótko przed swoją śmiercią pisał o swojej rozpaczy z powodu chaosu i szybkiego wzrostu sekt, wywołanego jego nauczaniem: <<Muszę wyznać, że moje doktryny zrodziły wiele skandali. Nie mogę temu zaprzeczyć i często mnie to przeraża, szczególnie kiedy moje sumienie przypomina mi, że zniszczyłem sytuację, w jakiej znalazł się Kościół, całą ciszę i spokój pod panowaniem papiestwa>>. Skoro nawet liderzy protestanccy zaczęli widzieć reformację w tym świetle, to nic dziwnego, że katolicy powinni traktować ją jako prawdziwy kataklizm.
(…)
Już św. Franciszek z Asyżu na początku XIII wieku zauważył, że coś w jego czasach jest nie w porządku. Mimo, że trzynaste stulecie robi na nas wrażenie żarliwego i pobożnego okresu, Franciszek postrzegał je bardziej jako nową duchową epokę lodowcową. <<Miłosierdzie – powiedział – oziębło>>.
(…)
To miłość do Boga oziębła. Warto zauważyć, że piszący na przełomie XIII i XIV wieku Dante przedstawił karę najgłębszych kręgów piekła nie jako tradycyjny ogień, ale jako lód. Kolekta święta stygmatów św. Franciszka z Asyżu z dnia 17 września (w liturgii trydenckiej) nawiązuje do tego narastającego ochłodzenia:
Panie Jezu Chryste, gdy świat począł ostygać, Ty dla rozpłomienienia serc naszych ogniem miłości odnowiłeś święte stygmaty Twej męki w ciele św. Franciszka; spraw łaskawie, abyśmy przez jego zasługi i modły stale nieśli swój krzyż i czynili godne owoce pokuty.
Innym znakiem tego duchowego chłodu jest fakt, że IV Sobór Laterański w roku 1215 poczuł obowiązek nałożenia wymogu przyjmowania Komunii Świętej przynajmniej raz w roku pod karą grzechu śmiertelnego. To, że ten główny wyraz katolickiej pobożności – by nie powiedzieć niewysłowiony przywilej – musiał się stać obowiązkiem, zamiast w naturalny sposób być traktowany jako radosne wydarzenie, ponownie pokazuje nam, jak bardzo zmniejszył się żar religijny.
(…)
Pozostaje pytanie, co wywołało to osłabienie żarliwości i wzrost obojętności, nawet w epoce, która wydaje się najbardziej katolicka. Niektórzy wskazują na herezje poddające w wątpliwość Prawdziwą Obecność. Większość z nic jednak wyparowała bez wyrządzenia większej szkody (…).
A zatem musiał istnieć jakiś inny czynnik związany z osłabieniem wiary i miłości w szczytowym okresie średniowiecza.
(…)
Stopniowo jednak biznes stawał się coraz bardziej złożony, a biznesmeni stawali się bardziej indywidualistyczni, robienie pieniędzy zaczęło zaś absorbować ich dużo bardziej w XIII wieku niż poprzednio.
(…)
Jeśli chodzi o intelektualistów, to wielu z nich w XIV i XV wieku zafascynowało się nowymi ideami Wilhelma Ockhama, którego filozofia nominalizmu doprowadziła do zerwania z wielką scholastyczną syntezą wiary i rozumu, niszcząc jej filozoficzną podstawę tkwiącą w arystotelesowskim realizmie.
(…)
Elementy omówione wyżej nie były nieodwołalną przyczyną klęski znanej jako reformacja protestancka, ale stworzyły one klimat,który sprzyjał jej powstaniu. Duchowa oziębłość, zaabsorbowanie sprawami światowymi, indywidualizm, kontakt z różnymi heretyckimi poglądami i powszechne zepsucie myśli, które przecięło więzi łączące wiarę z rozumem: wszystko to doprowadziło do konsternacji umysłu i bezbronności duszy nim uderzyła fala przypływu.
Możemy już zauważyć różnicę pomiędzy tą analizą a dominującym popularnym poglądem na temat początków reformacji. Oto mit na temat genezy reformacji, który już wszyscy słyszeliśmy: Kościół katolicki w XVI wieku stał się światowy i zepsuty. Duchowieństw było niemoralne, klasztory okazały się kloaką pełną nieprawości, uprawiano handel świętymi przedmiotami. (…) W końcu bohaterski niemiecki ksiądz, Marcin Luter, oburzony sprzedawaniem odpustów, powstał i publicznie wyraził protest. Był to początek wielkiej odnowy chrześcijaństwa, która była tak nieunikniona, jak historycznie konieczna.
(…)
Często cytowany dwuwiersz – „Kiedy moneta w szkatule pobrzękuje, dusza z czyśćca wyskakuje” – być może nie jest ścisłym przytoczeniem słów kaznodziei Tetzla, ale streszcza to, o co chodziło w całej kampanii: o hurtową donację duchowych łaska w zamian za gotówkę. Ten rodzaj kramarzenia nie był niczym nowym. W Opowieściach kanterberyjskich Chaucera z końca XIV wieku występuje postać Wybaczacza (Pardoner) robiącego podobny przekręt. Bardziej interesuje nas dlaczego działo się to teraz. Trudno sobie wyobrazić, by sprzedaż odpustów była tak lukratywna bez kwitnącej gospodarki i przychylnej mentalności po stronie klasy ludzi majętnych. Z pewnością biznesmen, niechętny do wysiłku jakim było uzyskanie odpustu dla siebie modlitwą i dobrymi uczynkami, któremu w dodatku brakowało czasu, by pomodlić się za zmarłych krewnych, mógł postrzegać rynek odpustów jako dobrodziejstwo. Pieniądze miał, nie miał czasu. I oczywiście później, kiedy ksiądz Luter powiedział mu, że taka rzecz, jak odpusty, nie istnieje i że może zatrzymać swoje pieniądze, był jeszcze szczęśliwszy.
(…)
Skutki reformacji są dobrze znane. Powstały nowe wyznania, wrogie Rzymowi i ogólnie posłuszne monarchiom, pod których panowaniem się wyłoniły. Trwale roztrzaskano jedność świata chrześcijańskiego, a Kościół utracił spore obszary Europy, których zdobycie tak drogo kosztowało go we wczesnym średniowieczu. Święci kontrreformacji zdołają odzyskać część z nich i naprawić nadużycia w obrębie Kościoła instytucjonalnego, ale wielkie szkody zostały już wyrządzone, a cywilizacja Zachodu zarazi się wirusem idei protestanckich w wielu dziedzinach.
(…)
Czy nie ma wśród nas jakiejś rodziny, w której jest przynajmniej jeden niewierzący, z którym każdy się zgadza z „życzliwości”, by nie drażnić go niezręcznymi kwestiami religijnymi? Od czasów rozkwitu katolickiej cywilizacji średniowiecza do załamania się świata chrześcijańskiego w XVI wieku, proces ten wygląda mniej więcej tak: chciwość i próżność wywołały najpierw obojętność na sprawy Boże, następnie miłość do naszego Pana oziębła. Kiedy nawet liczni święci, których Bóg powołał w XIII wieku- nie potrafili poruszyć serc chrześcijan w stopniu, w jakim pragnął tego Bóg, Europa doznała cierpień z powodu kar głodu, wojny i plag. W ich następstwie ludzie nie stali się lepsi, ale gorsi 0 i nawet papieże zostali ukarani schizmą i herezją. Następną, i to dużo gorszą karą było szerzenie filozoficznego i teologicznego błędu w całym świecie chrześcijańskim przez charyzmatycznych i wojowniczych herezjarchów głoszących nienawiść do Kościoła, jak również fałszywą doktrynę.
Ten proces trwa. W istocie, logicznym wynikiem osobistego osądu stało się samouwielbienie współczesnego człowieka: od sformułowania z czasów reformacji: 'każdy człowiek swoim własnym papieżem' przeszliśmy w okresie rewolucyjnym do stwierdzenia: 'każdy człowiek swoim własnym królem', by dzisiaj dojść do konkluzji: 'każdy człowiek swoim własnym bogiem'. To prawda, że Kościół czasów kontrreformacji – pod kierownictwem świętych papieży, poprzedzony Soborem Trydenckim, obdarzony błogosławieństwem pomocy licznych niezwykłych świętych ze wszystkich środowisk – w końcu naprawi nadużycia i dokona wielkich rzeczy. Stratę całej liczby dusz utraconych przez Kościół w Europie nadrobiono zapewne nawróceniami milionów w Nowym Świecie.
Faktem jest jednak, że straty te nigdy nie zostały całkowicie odrobione, a Kościół we współczesnym świecie jest niemal stale w defensywie. Na wszystkich nas wpływa zmiana intelektualnego klimatu, jaką zainicjowała mentalność protestancka”.
D. Moczar, Ocalenie dla świata. Cuda, które zmieniły bieg historii, tłum. J. J. Franczak, Kraków 2011.