Tetrarcha Herod usłyszał o wszystkich cudach zdziałanych przez Jezusa i był zaniepokojony. Niektórzy bowiem mówili, że Jan powstał z martwych; inni, że Eliasz się zjawił; jeszcze inni, że któryś z dawnych proroków zmartwychwstał. Lecz Herod mówił: „Ja kazałem ściąć Jana. Któż więc jest Ten, o którym takie rzeczy słyszę?” I chciał Go zobaczyć.
Żyjąc, oddychamy wiele razy w ciągu dnia. Wykonując pewne czynności nawet nie myślimy o tym, że wykonujemy wdech i wydech. Dopiero w sytuacji choroby lub braku powietrza, doświadczamy jak ważna jest to czynność.
Dlaczego o tym piszę?
Otóż dlatego, że z naszym byciem z Bogiem bywa podobnie. Jesteśmy tak przyzwyczajeni, że Bóg jest, że krzyż wisi nad drzwiami, że powoli możemy nie dostrzec Jego obecności. Herod chciał zobaczyć Jezusa, uczeni w Piśmie chcieli zobaczyć Boga. My czasem powtarzamy, że chcielibyśmy Go zobaczyć, że apostołom było łatwiej. A jednak… Herod w końcu spotkał Jezusa i nim wzgardził. Faryzeusze i uczeni w Piśmie Go odrzucili, apostołowie w większości uciekli spod krzyża.
My jesteśmy w lepszej sytuacji. Święci bracia, Kosma i Damian, żyjący kilka wieków po Chrystusie, odczytali naukę Mistrza.
<<Pewnego razu, pod opieką braci znalazł się biedny przybysz z daleka, który cierpiał z powodu bardzo wysokiej gorączki. Strudzony pielgrzym przeżywał trudne chwile. Bliźniacy starali się uśmierzyć ból spędzając całą noc przy jego łóżku. Nad ranem, chory przemówił do nich i zapytał: ?Dlaczego się mną zajmujecie? Jestem biednym pielgrzymem i nie będę miał jak wam zapłacić.? Bracia odpowiedzieli mu: ?Nie przyjęlibyśmy od Ciebie żadnej opłaty, nawet gdybyś był niezwykle bogaty.? Wówczas, zmęczona twarz chorego zmieniła się diametralnie. Lekarze ujrzeli wielki obłok, a w nim postać Jezusa Chrystusa, który położył dłonie na ich głowach i powiedział: ?W istocie, do mnie należą wszelkie bogactwa tego świata, choć wydaję się tylko biednym pielgrzymem. Byłem chory, a wy mnie doglądaliście, dlatego otrzymacie zapłatę od swego Króla”.>>