Jezus powiedział do swoich uczniów: „Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą.
Gdy którego z was syn prosi o chleb, czy jest taki, który poda mu kamień? Albo gdy prosi o rybę, czy poda mu węża? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre tym, którzy Go proszą.
Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie. Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy”.
Przecież prosiliśmy i nie spełniłeś!
Szukaliśmy i nie znaleźliśmy!
Kołataliśmy i nikt nam nie otworzył!
Wtedy odpowie nam:
Przecież prosiłem Cię, a nie otrzymałem.
Szukałem Cię, a nie dałeś się odnaleźć.
Kołatałem do serca, a nie otworzyłeś.
Wiara jest relacją osób, wzajemną prośbą, poszukiwaniem, kołataniem. Nie zaś roszczeniem, należnością czy wymuszaniem.
Proście a nie żądajcie…
Można prosić o rzeczy jak najbardziej dobre, potrzebne do życia (nie tylko w sensie materialnym), prosić można w zgodzie z zasadą „ale Twoja wola niech się dzieje”, a i tak nic. U mnie tak było przez prawie 3 lata. W obliczu pełni owoców swojego życia bez Boga – zawierzyłem mu się i już nie walczyłem. 3 lata obumierałem towarzysko, zawodowo, emocjonalnie, nawet jako rodzic. Nic nie zostało. Wszystko się rozleciało, wszystko przykrył kurz. I dopiero wtedy przyszedł Pan i pokazał mi, że nawet z takiego grobu wydobywa i że to wszystko musiało przejść, abym miał życie, a On nawet w tym upadku był ze mną. Teraz widzę, że relacja ta musi być zbudowana na prawdzie (bo jak inaczej budować relację z Prawdą?), a to wyklucza wszelkiej maści korzyści i handel z Bogiem. Łaski nadejdą – na mnie Pan wylał je tak obficie, że codziennie kiedy otwieram oczy jest mi po prostu wstyd, że tak bardzo nie umiem dziękować za nie. Ale łaski nie mogą być celem.