?Ujrzałem, że najważniejsze w życiu to zarabiać na chleb i zostać radcą prawnym; że największą rozkoszą miłości jest ożenić się bogato; że błogosławieństwem przyjaźni jest wzajemna pomoc w trudnościach pieniężnych; że jest mądrością podzielać zdanie innych; że jest natchnieniem mieć mowę przy stole; że jest odwagę narazić się na grzywnę 10 talarów; że jest serdecznością powiedzieć przy obiedzie ?na zdrowie?; że jest bojaźnią bożą raz na rok przystąpić do komunii. Ujrzałem to wszystko i zacząłem się śmiać? (S?ren Kierkegaard).
Wielką umiejętnością jest patrzenie na świat z właściwej perspektywy. Czas sprawia, że inaczej oceniamy. Mieliśmy w dzieciństwie ulubionego misia lub chomika. Kiedy miś został zniszczony, albo chomik zdechł, świat się zawalił. Mieliśmy w szkole podstawowej pierwszą miłość, dziś już nie pamiętamy jej imienia. Tak zmieniamy sposób patrzenia i oceny w perspektywie lat. A jeśli weźmiemy pod uwagę wieczność? Co jeśli nasza perspektywa zostanie zmieniona na punkt widzenia Boga? Kierkegaard ujrzał zwykłe rzeczy we właściwej perspektywie i zaczął się śmiać. Dziś spojrzymy na życie z perspektywy śmierci. To jedno z najtrudniejszych zadań, wszak nie potrafimy wyobrazić sobie naszego nieistnienia. Potrafimy sobie wyobrazić nasz pogrzeb, ale nie nasze nie-istnienie. Sama myśl o śmierci często napawa nas strachem. Patrzymy na przykład na zdjęcie z tego wpisu. Część z was odczuwa strach. Nieuchronność śmierci, zwłoki leżące na łóżku. Rodzeństwo wpatrzone w dal, jakby skazane na taki sam los, tylko wyrok jest oddalony w czasie. Część z was pomyśli, że nie wypada umieszczać takiego zdjęcia. A jednak kiedy przeglądacie zdjęcia waszych rodziców czy dziadków, to znajdziecie zdjęcia post mortem. Ten strach przed śmiercią jest charakterystyczny dla naszej kultury. Spychamy choroby i starość jak najdalej od nas, więc śmierć musi także być oddaloną. Dla przykładu w języku angielskim słowo „śmierć” jest zapożyczone ze staronordyckiego. To dziwne, że trzeba było zapożyczać słowo dla tak powszechnego zjawiska. Staroangielski znał słowa ?steorfan? i ?sweltan? oznaczające ?umrzeć?. Dziś zostały już tylko kikuty tego znaczenia w postaci ?starve? (przymierać głodem) i ?swelter? (omdlewać od upału). Z drugiej strony dotykamy brutalizacji śmierci w słowach ?zdechnąć? czy ?sztywny?. Każdy z tych ruchów jest rodzajem ucieczki. Śmierć to być może ostatni z tematów przemilczanych.
Odchodząc jednak od tych akademickich wywodów, obserwujemy śmierć jako kolejny z przejawów „mądrości popiołu”. Wprost wyraził to kapłan w popielcową środę mówiąc ?prochem jesteś i w proch się obrócisz?. Znikniemy, odejdziemy, umrzemy. Prawie wszystkich czeka ten los. To, co pozostanie nie będzie nami. To nawet nie ciało, to zwłoki. Tego też trudno nam się słucha. Najodważniejsi księża potrafią powiedzieć na pogrzebie, w czasie kazania, wobec rodziny, że oto gromadzimy się przy zwłokach ich bliskich. Jeśli nawet używamy wyrazu „ciało” to zawsze z dodatkiem zaimka. W trumnie znajduje się ciało naszego brata, nie nasz brat. Tylko jego ciało? Subtelna różnica, a tak wiele mówiąca. Kiedy słyszysz obcy język w radiu, nie znasz go. Potrafisz wychwycić sylaby dialektu mandaryńskiego, ale nie rozumiesz nawet słowa. Kiedy siedzi obok ciebie Chińczyk, rozumie wszystko i każdy odcień padających słów. Ty dotykasz ciała tego języka, tego co podpada pod zmysły, twój sąsiad dotknął ciała i duszy. Dusza nadała znaczenie słowom.
Nie zamierzam tu podawać dowodów czy tylko intuicji dowodzących istnienia duszy. Ateiści i tak będę się upierali, że są tylko ciałem. I tragiczna to perspektywa, ograniczająca się do zasuniętej płyty na cmentarzu. ?Jesteśmy pokarmem dla robaków? mówi John Keating w filmie ?Stowarzyszenie Umarłych Poetów?. Dlatego zachęca swoich uczniów do chwytania dnia (carpe diem), uczynienia swojego życia niezwykłym. My, katolicy, nie propagujemy pesymizmu, tylko dlatego, że umrzemy. My, właśnie dlatego, że umrzemy powinniśmy potrafić pięknie żyć. ?Nic dwa razy się nie zdarza? napisała Wisława Szymborska i miała rację. Świat, w którym żyjemy jest ulotny. Zachód słońca, który oglądasz ma w sobie coś jedynego, jutro przecież nie będzie on taki sam. W tej ulotności widzimy, że stworzenie nie jest celem samo w sobie, że niesie ono w sobie tajemnicę. Świat jest otwarty, jakby dawał znak naszej wolności. Pragnęlibyśmy powiedzieć ?trwaj chwilo?, ale wiemy, że to tylko chwila i jest ulotna. Alfred de Vigny stwierdził: ?kochaj to, czego nigdy nie zobaczysz dwa razy?. To najpiękniejszy komentarz do zasady carpe diem. Świat przemija, wraz z nim my, ludzie. Śmierć zbliża się do nas. Słyszymy prawie codziennie o śmierci ludzi, gdzieś w telewizji. To są „oni”. Po jakimś czasie nawet nie odrywamy się od jedzenia kolacji, słysząc o kolejnym zamachu lub katastrofie samolotu. Śmierć robi jednak krok w naszą stronę i staje się „Ty”, gdy umiera nam ktoś bliski. I znów należy tu położyć akcent na wyraz „nam”. Nie sposób przecież po telefonie z wiadomością o śmierci matki, wrócić do schabowego. W końcu śmierć zabiera nas. To śmierć, którą za Vladimirem Jankélévitchem, nazywamy „ja”. Ja umieram, nie „mi” ktoś umarł. Umieram zawsze sam i nie mogę temu przeszkodzić. Nikt nie potrafi mi współ ? czuć, ponieważ to doświadczenie jest nieprzekazywalne. Vladimir Jankélévitch nie był wierzący, ale w tym miejscu trudno nie wspomnieć krzyku Jezusa z krzyża.
Jeśli i nas napawa strach przed śmiercią, to może warto mu się przyjrzeć. Czy jest to strach przed samą śmiercią czy może przed umieraniem i związanym z tym często bólem? A może to strach wynikający ze świadomości grzechu i przegranego życia? Może w końcu to bojaźń o której napisano ?lęk przed śmiercią ? ten, który jest niemal niezbędny do świętości ? jest raczej lękiem przed Bogiem niż przed śmiercią. To bojaźń Boża, jakby przykuta do określonych okoliczności i jakby przylgnięta do obrzędu, w którym Pan objawia się zarazem w lęku, jaki budzi, jak i w swym miłosierdziu?.
?Czy przerażenie nicością nie jest przypadkiem ostrzeżeniem? Czyż od nicości nie byłaby straszniejsza wieczność samotności, sam na sam z własną nicością? Ponieważ tylko o sobie myślałeś i siebie tylko szukałeś, siebie miałeś za centrum wszechświata ? z sobą i tylko z sobą będziesz przez wieczność, z własnym światem wewnętrznym, świat zewnętrzny będzie zatarty przed twymi zmysłami; w ten sposób szybko przeniknie cię twoja nicość, a swą nicość będziesz miał za wieczną towarzyszkę? (Miguel de Unamuno).
Śmierć weszła na świat przez zawiść diabła (Mdr 2, 24). Ten, który odszedł od Boga zapragnął tego samego dla człowieka. I o ile człowiek od Boga odchodzi (śmierć duchowa), analogicznie dokonuje się śmierć fizyczna (jako oddzielenie duszy od ciała). Człowiek musi odejść z raju, musi umrzeć, aby nie zostawał z Bogiem w stanie śmierci na wieczność. Jeśli więc wracamy do Ogrodu, to szliśmy już po tęsknotach i grzechach. Te ostatnie są śmiercią. Jesteśmy z ziemi raju i pamięć o nieśmiertelności w nas trwa, więc tęsknimy za jakimś ?Ja?, bo nie wiemy kim jesteśmy skoro zmieniamy się i umieramy, ale pozostajemy zawsze sobą niezależnie ile wymieniło się w nas kompletów komórek. Nie wiem kim jest ?Ty?, ponieważ nasi bliscy umierają i wszelkie nasze relacje tu na ziemi przerywa śmierć. W końcu nie wiemy co to znaczy ?być?, w sposób pełny i bez końca. To pamięć prochu. Jesteśmy jak Adam, na którego czole wypisano słowo „emeth” (prawda), ale znikła gdzieś pierwsza litera zeskrobana grzechem i pozostało słowo „meth” (śmierć). Dlatego jesteśmy prochem i w proch się obrócimy.
Walczymy, tułamy się, tęsknimy. Zadajemy pytania, na które odpowiedzi nie można uzyskać po tej stronie życia.
?Loquar ad Dominum meum, quum sim pulvis et cinis? (będę mówił do Pana mego, choć jestem proch i popiół) jak pisze autor ?O naśladowaniu Chrystusa?. Będziemy mówić do Pana, bo On przypomniał nam w Popielec całą mądrość popiołu. Może więc warto jako ćwiczenie wynikające z tego tekstu, napisać testament. Nie w celu zapisania najbliższym telewizora i samochodu, ale by się pożegnać. Dawniej znana była praktyka ćwiczenia się w śmierci. Bodaj raz w miesiącu trzeba było pomyśleć z kim trzeba się jeszcze pojednać. Kogo prosić o wybaczenie, komu oddać co mu należne. To bardzo mądra praktyka. Warto do niej wrócić. Ćwiczenie się w śmierci, takie codzienna, wieczorne, przed udaniem się na spoczynek. Wszystko z pytaniem, a gdybym tej nocy umarł?
Jeśli trzeba iść do spowiedzi to należy wzbudzić akt żalu (co daj Boże doskonałego) i postanowić konkretnie spowiedź. Wykonać duchowy testament.
I na sam koniec, św. Paweł: ?Dla mnie bowiem żyć ? to Chrystus, a umrzeć ? to zysk?. Po łacinie tekst ten nabiera smaku (Mihi enim vivere Christus est et mori lucrum). W tej perspektywie należy zapytać czy tracimy tych, którzy umierają czy tylko tracimy ich z oczu. Skoro Chrystus przeszedł przez bramę śmierci, to warto codziennie umierać dla Boga i innych, to przygotuje nas na śmierć fizyczną. To w końcu spotkanie z Ojcem, ?który tak bardzo zbliża się do nas, że umieramy z powodu intensywności tego spotkania. (?) Patrząc na zmarłego człowieka, spoglądamy na ciało, które leży jak ubranie, jak płaszcz dziecka, które rzuciło go w pospiechu na łóżko i wybiegło, aby spotkać się z Ojcem?? (A. Pelanowski).
ZPT (Zajęcia Praktyczno-Techniczne)
Kiedy przechodzisz obok cmentarza, kiedy słyszysz w mediach o zabitych w wyniku wypadków czy zamachów, odmów w myśli „Wieczny odpoczynek”. Tobie zajmie to chwilę, jeśli jednak zrobi to kilkaset osób, może uratować to zmarłych z czyśćca.
Proszę Księdza. Czy istnieje coś takiego, jak nasze „nie – istnienie”?
– Ja Jestem – mówi Pan. A my jesteśmy do Niego podobni.Stworzył nas na Swój obraz i podobieństwo. My także możemy powiedzieć: Ja jestem. Jestem i zawsze będę!
Życie wieczne zaczyna się tu i teraz…
Czasem myślę o tej części wieczności, która zaczyna się na progu śmierci. Tak, boję się. Lękam się umierania i bólu, ale to przecież będzie SPOTKANIE z Tym, za Którym tęsknię… Co dalej? NIE CHCĘ wyobrażać sobie tego, czego ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało…
Pragnę tylko być ostatnią, byle z Nim…
Myślę, że nasza kultura wyrządza człowiekowi wielką krzywdę, izolując go od przeżywania, obcowania ze śmiercią. Z jednej strony śmierć jest na porządku dziennym,”oswajana”, obecna w większości filmów i gier komputerowych, z drugiej zaś wypreparowana, wyizolowana z realnego życia. Umieramy w sterylnych warunkach, w samotności. Niemal nie zdarza się, by przy łóżku umierającego stali jego bliscy. Czasami jest przy nim lekarz lub pielęgniarka, ale najczęściej, jedynymi towarzyszami są bezduszne sprzęty medyczne. Wyświetlacze sygnalizują zbliżający się koniec. Jeszcze chwila i… długi, ciągły sygnał alarmuje, że ktoś właśnie odszedł na spotkanie z Ojcem. Takie umieranie jest straszne.
Kiedyś dane mi było towarzyszyć mojej babci, która odchodziła. Agonia trwała trzy dni. Najgorsza była bezsilność. Patrzyłam na cierpienie i lęk. Jedyne, co mogłam zrobić, to była modlitwa. Słowa Koronki do Miłosierdzia Bożego przyniosły ulgę. Dały choć chwilę wytchnienia, krótki sen. Niemal do końca babcia była przytomna, ale zdarzały się długie chwile „nieobecności”. Wtedy można było usłyszeć śpiew. Nadnaturalnie silnym głosem umierająca na białaczkę śpiewała „AVE!” na cześć Tej, Która wyszła jej na spotkanie.
Śmierć jest najtrudniejszym momentem, ale to część naszego życia. Towarzyszenie śmierci jest darem, łaską daną umierającemu i tym, którzy jeszcze przez jakiś czas pozostaną na ziemi.
Dziękuję , że Ksiądz poruszył ten trudny temat.
?Ja nie umieram, ja wchodzę w życie”- św.Teresa od Dzieciątka Jezus. Identyfikuję się z tymi słowami. Bardzo.
Szczęść Boże,
ciesząc się bardzo, że Ksiądz wrócił, chciałabym zapytać o autora tych niesamowitych słów o lęku przed śmiercią jako o (formie?) bojaźni Bożej.
1 maja 1897r. św. Teresa od Dzieciątka Jezus wypowiedziała z najgłębszym przekonaniem prawdę o momencie śmierci:
„To nie śmierć przyjdzie po mnie, ale Pan Bóg. Śmierć nie jest straszydłem, przerażającym upiorem, jakiego widzimy na obrazkach. W katechizmie napisano, że 'śmierć jest rozdzieleniem duszy i ciała', i jest tylko tym.”
Ileż spokoju i wewnętrznego uciszenia daje nam wiara, że nie śmierć, ale Bóg, który jest z a w s z e najlepszym Ojcem, przyjdzie po naszą duszę w momencie śmierci. – o.Władysław Kluz OCD „Boski Złodziej czyli sztuka umierania” str.12
@quero to cytat za O. Faberem, przytoczone w „Dzienniku intymnym” Miguela de Unamuno