Po rozważeniu rzeczy ostatecznych, drugim sposobem unikania grzechu jest unikanie okazji. Po grzechu pierworodnym człowiek nosi w sobie pewną słabość. Przez analogie można powiedzieć, że jesteśmy jak człowiek, który złamał rękę. Lekarz rękę nastawił i włożył w gips. Kości się zrosły, ale zawsze ta ręka będzie słabsza i nie należy jej przeciążać. Zwykłe czynności nie stanowią zagrożenia, ale w pewnych warunkach można nabawić się poważnej kontuzji. I dlatego niegdyś rozróżniano okazje do grzechu dalszą (taką, która przeciętnego człowieka rzadko doprowadzi do grzechu), oraz bliską (taką, która przeciętnego człowieka często do grzechu doprowadza). Całkowicie okazji do grzechu uniknąć się nie da. Prawdopodobnie ostatnią okazją – pokusą będzie ta na łożu śmierci, aby zwątpić w miłosierdzie Boże i popaść w rozpacz. Jednak to, co leży w naszej mocy, to unikanie bliskich okazji do grzechu. Trochę na podobieństwo dziecka, przy którym zabezpiecza się ostre kanty i gniazdka elektryczne. Nie zniweluje to całkowicie niebezpieczeństw, ale niektóre pozwoli wyeliminować.
„Jeśli zaniedbasz łaski unikania okazji do grzechu, nie otrzymasz łaski zwycięstwa” (św. Maksymilian Kolbe).
Owo unikanie okazji do grzechu jest tak ważne, że katechizm św. Piusa X mówi:
Pyt. 101: Których penitentów można uznać za źle przygotowanych do otrzymania rozgrzeszenia i którym należy Z REGUŁY ODMÓWIĆ UDZIELANIA ROZGRZESZENIA, albo należy je opóźnić?
Odp. Następujących penitentów należy uznać za źle przygotowanych do otrzymania rozgrzeszenia: (…) 2. Tych, którzy poważnie zaniedbali rachunek sumienia i u których brak OZNAK SKRUCHY I POKUTY. (…)
6. Tych, którzy nie chcą unikać bliskiej okazji do grzechu.
W praktyce unikanie okazji zakłada poznanie swojej słabości i zastosowanie konkretnych środków zapobiegawczych. Warto ten temat poruszyć ze spowiednikiem i wspólnie ustalić zasady postanowienia poprawy. Jeśli bowiem ktoś upada pod wpływem pornografii, to nie wystarczy wyznać grzechów z tym związanych w spowiedzi. Dla owocniejszego przeżycia sakramentu pokuty i pojednania, warto podjąć konkretne decyzje co do przyszłości. W tym przypadku np. używać komputera tylko do pracy. A na odtrutkę krótki fragment Pisma świętego przed snem. Unikanie okazji wiodących do grzechu musi być konkretne, inaczej mija się z celem.
I tak zgodnie z nauką świętego Jana (por. 1J 2, 16), przyczynami grzechu są ciało, szatan i świat. Świat będzie nas wiódł do grzechu zawsze przez conversio ad creaturas i może to mieć nawet pewien wymiar pozytywny. Bowiem „Boża chłosta upokarza i oczyszcza duszę, poniża pychę i niszczy próżną chwałę. Jak długo więc dusza pozostaje w ciele, musi to wszystko znosić, aby bardziej wzrastała w miłości ku Chrystusowi. Wielką zatem sztuką i cnotą jest właściwie korzystać tak z dobrych doświadczeń jaki i z tych złych” (Tomasz a Kempis, Dolina liliowa).
Drugą przyczyną jest szatan. Kusi on do złego, ale nie zmusza. Jak kiedyś napisałem, jest on mistrzem oświetlenia i czasem zapoczątkowuje całą serię doświadczeń, ale nigdy łamie naszej woli. Sytuacje nadzwyczajne, jak opresja czy opętanie są paradoksalnie mniej niebezpieczne niż pokusa. W pokusie bowiem działa on na sposób ukryty. W przywoływanym wielokrotnie filmie „Adwokat Diabła”, tytułowy diabeł mówi: „Obserwowałem cię, ale nie byłeś marionetką. Masz wolną wolę. Ja tylko przygotowuję scenę, a resztę robisz ty sam – masz wolną wolę”. Receptą na ten typ pokusy jest modlitwa i brak dyskusji ze złym duchem. To pokazał nam Jezus na pustyni. Wejście w dialog zawsze kończy się grzechem. Wystarczy spojrzeć na scenę kuszenia w Raju. Jest wąż, który jest mistrzem propagandy. Miesza prawdę z kłamstwem, żeby Ewa mogła wejść w pokusę. Ona zaczyna dyskutować i dodaje szczegół o zakazie dotykania drzewa. Wystarczy jeszcze rzucić okiem na owoce, które nadają się do zdobycia wiedzy i wąż osiągnął swoje. W trzech ruchach zdolny szachista ograł człowieka i po dziś dzień stosuje tę samą praktykę. Udaje przyjaciela człowieka, zasadza się na jakimś dobru, pragnieniu szczęścia i próbuje wciągnąć w dyskusję przedstawiając Boga jako zazdrosnego tyrana. Ostatecznie plagi współczesności jak aborcja, in vitro, eutanazja czy konkubinaty zasadzają się na tym schemacie.
Tu warto zwrócić uwagę na pewien rodzaj grzechów, rzadko wypowiadanych w spowiedzi. Mam na myśli tzw. grzechy cudze. Wymienia się ich dziewięć.
1. Namawiać do grzechu.
Przyjaciółka przyjaciółce radzi, żeby znalazła sobie nowego mężczyznę skoro mąż okazał się draniem, bo przecież „masz prawo do szczęścia”.
2. Nakazywać grzech.
Szef nakazuje pracownikom pracę w niedzielę. Osobiście jestem zwolennikiem tezy, że zupełnie spokojnie w niedzielę i święta mogą pracować ateiści, ponieważ dla nich te dni nie mają żadnego znaczenia.
3. Zezwalać na grzech.
Rodzice pozwalający na mieszkanie pod ich dachem parze, która się „sprawdza” (jakby małżeństwo było pralką).
4. Pobudzać do grzechu.
Najbardziej klasycznie wyraża się ten grzech w strojach niewiast, które czują potrzebę zamanifestowania światu większości swoich wdzięków. Poza tym ten rodzaj grzechu łatwo popełnić złym zachowaniem (o, biedni uczniowie gimnazjów).
5. Pochwalać grzech.
Tu zły duch zrobił wiele, żeby grzech wydawał się godny pochwały. „Dobrze, że mieszkacie razem, dotrzecie się, spróbujecie”. To także delikatna sprawa uczestnictwa w obrzędzie zawierania kontraktu cywilnego przez katolików.
6. Milczeć, gdy ktoś grzeszy.
W towarzystwie zdarzają się żarty z Boga, Kościoła, księży, ale wychylać się nie będę; święty spokój jest najważniejszy.
7. Nie karać za grzech.
Cała antypedagogika będzie wmawiać, że karanie dziecka jest złem. A święty Grzegorz z Nazjanzu na to: „uczy grzechu, kto go nie karze”.
8. Pomagać do grzechu.
Ma tu zastosowanie tzw. descendencja przyczynowa, czyli różny zakres odpowiedzialności. Niemniej, jeśli pani w sklepie sprzedaje alkohol nieletniemu, pomaga do grzechu. Farmaceuta czyni to samo sprzedając środki antykoncepcyjne.
9. Usprawiedliwiać grzech.
„Wszyscy tak robią synku”, „takie czasy”, „masz prawo do szczęścia”.
I w ten sposób przy naszej zgodzie, ludzie zaszczepiają sobie grzech jak wirus HIV. Potem budzimy się w czasie epidemii. Tak tworzy się środowisko, w którym łatwo się zarazić.
Ostatnią przyczyną grzechu jest „ciało”, czyli nieuporządkowanie sił duszy na skutek grzechów (fomes peccati). Przeciw temu służą środki takie jak: umartwienie, pokuta i kierownictwo duchowe. I tu przychodzi mi na myśl cytat: „Nie oszukuj sam siebie mówiąc mi, że jesteś słaby. Jesteś po prosty tchórzem, a to zupełnie co innego” (św. Josémaria Escrivá de Balaguer, Droga).
Dlatego tak ważne jest unikanie pewnych środowisk sprzyjających grzechowi, a wchodzenie we wspólnoty. „O, bracie pielgrzymie! Niech ci nie będzie żal, w razie konieczności, oddalić się od przyjaciół i znajomych, gdy staną się przeszkodą na twej drodze do wiecznego zbawienia utrudniając ci korzystanie z łaski boskiego pocieszenia” (Tomasz a Kempis, Ogródek różany). Wszak Pan Jezus mówił coś o wyłupywaniu oka czy odcinaniu ręki, co może jest i bolesne, ale czasami konieczne dla ratowania całego organizmu. Pewnych środowisk nie można tak łatwo opuścić, to oczywiste. Tym bardziej warto zadbać o wspólnotę. Bowiem poza wzajemną stałą modlitwą i formacją (co jest nieocenionym zapleczem), są to po prostu środowiska normalności. A tej potrzebujemy równie mocno co zdrowia ciała i duszy.
„Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła” (1Tes 5, 22).