Jezus udał się do Kafarnaum, miasta w Galilei, i tam nauczał w szabat. Zdumiewali się Jego nauką, gdyż słowo Jezusa było pełne mocy.
A był w synagodze człowiek, który miał w sobie ducha nieczystego. Zaczął on krzyczeć wniebogłosy: „Och, czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku? Przyszedłeś nas zgubić? Wiem, kto jesteś: Święty Boży”.
Lecz Jezus rozkazał mu surowo: „Milcz i wyjdź z niego”. Wtedy zły duch rzucił go na środek i wyszedł z niego nie wyrządzając mu żadnej szkody.
Wprawiło to wszystkich w zdumienie i mówili między sobą: „Cóż to za słowo? Z władzą i mocą rozkazuje nawet duchom nieczystym, i wychodzą”.
I wieść o Nim rozchodziła się wszędzie po okolicy.
Co w synagodze robił człowiek opętany?
Może szukał ratunku, ale nie potrafił wyjść na środek, a żadne ze słów nauczycieli nie miało mocy?
A może ukrywał się co szabat w tłumie, udając wierzącego, z sercem spętanym?
Jakkolwiek było, przy spotkaniu z Jezusem, zły nie wytrzymał. Jak promień słońca wpada i odkrywa każdą drobinkę kurzu, tak bliskość Boga odkrywa najmniejszy cień zła.
I jeszcze jedno. Opętany rozpoznał Jezusa.
Jak to świadczy o mojej wierze?
– Noszę Szkaplerz Karmelitański, ale mam w związku z tym dziwne przygody z księżmi w parafii: dwa razy się zdarzyło, że kiedy zaczęłam mówić o kulcie Matki Boskiej Szkaplerznej i Karmelu (raz chodziło o nowennę do Matki Bożej z Góry Karmel a za drugim razem o Bractwo Szkaplerzne), to ksiądz uciekł zostawiając mnie samą i w kościele, i w zakrystii.
W związku z problemami w parafii związanymi z przynależnością do Rodziny Szkaplerznej poprosiłam Ojca Prowincjała o zwolnienie z obowiązku noszenia Szkaplerza – na co Ojciec Prowincjał wyraził zgodę.
Poprosiłam wtedy swojego proboszcza o nałożenie Szkaplerza karmelitańskiego – odmówił.
Niedawno po raz drugi przyjęłam Szkaplerz karmelitański w Karmelu z rąk karmelity – ale czasem to już sobie myślę, że tą moją parafię to mógłby w końcu jakiś egzorcysta z Watykanu odwiedzić…