Zdarzyło się, że Jezus wyszedł na górę, aby się modlić, i całą noc spędził na modlitwie do Boga.
Jednak noc jest także metaforą stanu ducha. Kiedy przychodzi ciemność, marzenia, pokusy. Ojciec Pelanowski genialnie zinterpretował w tym kluczu opowieść o Samuelu i kapłanie Helim. Samuel spędzał noce przy Arce, kapłan Heli „w zwykłym miejscu”. Samuel więc słyszy słowo Boga, Heli nie tylko nie słyszy, ale i nie potrafi już rozpoznać. Młody Samuel zawiązuje w tym miejscu i czasie więź z Bogiem. Heli, stary kapłan, musi rozpoznawać głos Boga od nowa i pośrednio. Wszystko wzięło początek z miejsca przebywania w czasie nocy.Jezus spędził całą noc na modlitwie. My często nie potrafimy „wysiedzieć” godziny w kościele na Mszy. Kiedy przychodzą najważniejsze dni w roku, czyli Wielki Czwartek, Piątek i noc Soboty, nawet kościoły są otwarte z reguły do 22.oo. W nocy ciemnicy, w nocy śmierci i w nocy zmartwychwstania Jezus zostaje sam. A kiedy przychodzą ciemności, jak kapłan Heli, śpimy „w zwykłym miejscu” i nie potrafimy rozpoznać głosu Boga i tym samym pokonać ciemności. „Młody Samuel usługiwał Panu pod okiem Helego. W owym czasie rzadko odzywał się Pan, a widzenia nie były częste. Pewnego dnia Heli spał w zwykłym miejscu. Oczy jego zaczęły już słabnąć i nie mógł widzieć. A światło Boże jeszcze nie zagasło. Samuel zaś spał w przybytku Pańskim, gdzie znajdowała się Arka Przymierza” (1Sm 3, 1-3).
Jest taki fragment Ewangelii, który winien nas zawstydzać:
„Była tam również prorokini Anna, córka Fanuela z pokolenia Asera, bardzo podeszła w latach. Od swego panieństwa siedem lat żyła z mężem i pozostawała wdową. Liczyła już osiemdziesiąty czwarty rok życia. Nie rozstawała się ze świątynią, służąc Bogu w postach i modlitwach dniem i nocą. Przyszedłszy w tej właśnie chwili, sławiła Boga i mówiła o Nim wszystkim, którzy oczekiwali wyzwolenia Jerozolimy” (Łk 2, 36-39). Bardzo podeszła w latach, osiemdziesiąty czwarty rok życia, modliła się dniem i nocą, pościła.
I może dlatego dane jej było spotkać i rozpoznać Boga przychodzącego w małym chłopcu na rękach Matki.
…i tu się przydaje bycie mamą. 😉 W nocy przynajmniej przez kilka godzin nie śpię i te kilka trudnych godzin ofiarowuję Panu. Nawet jeśli zaspana nie słyszę wtedy Jego głosu, to wierzę, że On słyszy mnie i że mi pomaga.
Kilka dni temu pisałam tu, że nie mam możliwości adoracji Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Znalazłam na to sposób 🙂
W nocy, kiedy nie mogę spać „idę” duchowo do mojego kościoła parafialnego. I jestem z NIM. Po prostu. Wyobrażam sobie, że siedzę u Jego stóp i słucham Go.
Nie jest wtedy sam. I ja sama nie jestem. Słucham Go, rozmawiam, rozmyślam. I ofiarowuję Mu moje cierpienie.
A On? Cieszy się chyba, że do Niego przychodzę… Napełnia mnie światłem i miłością. Pokazuje mi jaka jestem i zmienia na taką, jaką chce, żebym była.
Noc z NIM daje mi siły (duchowe i fizyczne) na cały dzień.