Pisałem kiedyś o Caravaggiu, o jego ciemnej stronie i o tym, kim byłby bez niej. I czy stworzyłby podobne arcydzieła. Obok niego są inni. Lista nazwisk jest długa. Najsłynniejsi to Hemingway, Schumann, Proust, Woolf, van Gogh, Niżyński, Bacon. A z naszej sceny Gombrowicz, Krzysztoń, Stachura, Wojaczek, Hłasko i oczywiście Witkacy.
Jeśli w szkole czytamy np. „Szewców”, omawiamy na lekcjach języka polskiego i uznajemy, że Witkacy wielkim poetą był, to czy oznacza to, że chorzy wyznaczają ideały zdrowym? Jeśli podziwiamy i uznajemy geniusz chorego psychicznie, to jak sami możemy uznać się za zdrowych? I w końcu, jeśli rozumiemy ich prace i zachwycamy się nią, to jak to świadczy o naszej kondycji psychicznej?
Jeśli rozumiemy stan ducha Muncha w słynnym „Krzyku”, to kim sami jesteśmy?
Między artystą a odbiorcą musi przecież istnieć nić porozumienia, inaczej trudno mówić o sztuce. W pewien więc sposób sztuka demaskuje nie tylko artystę, ale i odbiorcę. Subtelne drgnięcie duszy w obecności dzieła sztuki sprawia, że jesteśmy nadzy. Zdradzają nas nasze biblioteczki i obrazy na ścianach.
Piszę to także w kontekście niedawnej rocznicy samobójczej śmierci Witkacego i po skończonej lekturze historii jego życia. Czyje postrzeganie świata było/jest bliższe prawdzie, nasze (w domyśle ludzi zdrowych), czy jego (człowieka, którego dziś umieścilibyśmy w zakładzie psychiatrycznym)?
Co by się stało, gdyby wyleczyć wszystkich nadwrażliwych, schizofreników i będących w depresji?
Nie czytalibyśmy dziś z pewnością baśni Andersena.
Może Pan Bóg wysłał ich na świat po to, żeby ukazać nam jakąś cząstkę siebie? Napewno bez tych artystów i ich dzieł bylibyśmy ubożsi. A świat byłby sterylny, pozbawiony emocji. I normalny, do bólu. Czasem obserwuję ludzi chorych i zdrowych i zastanawiam się kto jest bardziej normalny… I czym jest owa 'norma'.
Czy wrażliwość mają tylko ludzie chorzy psychicznie. To znaczy że byłoby tak jak z ptakiem ciernistych krzewów?
Ewangelie pisali ludzie zdrowi. Objawienia mieli ludzie zdrowi.
Niekoniecznie jest to takie proste. Polecam wysluchac konferencje ks. Grzywocza o depresji.