Jezus nauczał w szabat w jednej z synagog. A była tam kobieta, która od osiemnastu lat miała ducha niemocy: była pochylona i w żaden sposób nie mogła się wyprostować.
Jezus nauczał w szabat w jednej z synagog. Kolejny cud w szabat, w synagodze. Identycznie jak pierwszy cud w Kafarnaum, gdzie Jezus wypędził ducha nieczystego (daemonium immundum). Mury synagogi nie chronią od działania złego ducha, tak jak „mury” ciała. Wewnątrz miejsc zarezerwowanych Bogu, zły duch może śmiało trzymać nas na uwięzi.
A była tam kobieta, która od osiemnastu lat miała ducha niemocy: była pochylona i w żaden sposób nie mogła się wyprostować. Nikt jej nie przyprowadził do Jezusa. Ona sama o nic nie prosi. Jest tam, gdzie Jezus. Widocznie cierpi. Jej ciało odzwierciedla jej duszę. Jest taka kategoria chorób w Ewangeliach, które są manifestacją działania złego. Poza tą kobietą, czytamy też o człowieku niemym i głuchym oraz o chłopcu z objawami epilepsji. Kobieta cierpi od osiemnastu lat. Może to oznaczać, że jej cierpienie jest pochodzenia demonicznego (3×6) lub jej cierpienie przywołuje Bożą pełnię (sześć dni stworzenia świata lub sześć kamiennych stągwi w Kanie). W każdym razie za jej stan odpowiedzialny jest duch niemocy (spiritum infirmitatis). Widoczne jest jej pochylenie (kurczowe zgięcie pleców, prawdopodobnie scoliosis hysterica), skutkujące brakiem możliwości wyprostowania się (Ks. Wujek tłumaczy to lepiej „a była pochylona, i nie mogła żadną miarą w górę spojrzeć”). Spróbujcie tak się pochylić i wyjść z domu. Nie widać nieba, nie widać ludzkich twarzy. Jeśli ma to przyczynę demoniczną można śmiało stwierdzić, że kto nie zgina karku przed Bogiem, ten z pewnością zegnie go przed diabłem. Przebywanie w takiej pozycji może być też obrazem niskiego poczucia wartości. Braku dumy, niesienia jakiegoś ciężaru. Im dłużej patrzymy w ziemię, tym bardziej nie wiemy dokąd idziemy. I człowiek sam nie potrafi się z takiego stanu rzeczy wydobyć, nie potrafi się wyprostować.
Gdy Jezus ją zobaczył, przywołał ją i rzekł do niej: „Niewiasto, jesteś wolna od swej niemocy”. Najpierw jest wzrok Jezusa. On szuka pochylonych, cierpiących, spętanych przez złego. On dotknął ją swoim spojrzeniem, wtedy gdy ona nie mogła jeszcze patrzeć Mu w twarz. Patrzenie jest trudem. Dzieci czują się dowartościowane, gdy rodzice na nie patrzą. Jeszcze przed słowami i przed zrozumieniem jest wzrok. Język polski pięknie rozróżnia dwie postawy: patrzenie i oglądanie. Patrzymy na osoby, oglądamy rzeczy. Czasem te dwa porządki się mylą i stąd mówimy „oglądałem pornografię”. I jest to głęboka prawda o uprzedmiotowieniu człowieka. Chrystus Pan pięknie patrzył na człowieka. Można całe rekolekcje wygłosić (i mam nadzieję, że kiedyś to zrobię) na temat wzroku Jezusa, którego zapis widzimy w Ewangeliach.
Dalej czytamy, że ją przywołał. Dotyka ją pięknym i głębokim słowem „niewiasto”. Tym słowem odsyła nas pod krzyż, gdzie weźmie jej pochylenie na siebie. W tym słowie przywołania przekazuje jej (trado, tadere) wartość. To nieustanny obieg. My oddajemy Mu to wszystko, co nas pochyla, On przekazuje nam miłość Ojca. Wskutek tego kobieta staje się wolna od swej niemocy („dimissa es ab infirmitate tua”). To także lekcja dla naszych słów, które powinny przekazywać wartość i podnosić. Patrzeć na człowieka (nie oglądać) i mówić, aby on się wyprostował. Norweska terapeutka Eva R?ine powiedziała „jeśli nie wierzysz, że historia osoby przed tobą jest święta, daj jej święty spokój”. Ile w tym prawdy o naszych rozmowach o ludziach, ile prawdy o byciu spowiednikiem.
Uzdrowienie kobiety dokonało się przez dotyk Jezusa. To kolejna opowieść o Jego sposobie dotykania, ale i o naszym dotyku. Jest to trudna umiejętność, ale niezbędna. Umieć dotykać adekwatnie do więzi i powodować, że człowiek nabiera poczucia wartości. Pamiętam mieliśmy spotkanie jako klerycy, albo młodzi księża z jednym pracownikiem kurii. Zanim poszliśmy pracować w szkole, powiedział nam żebyśmy w żaden sposób nie dotykali dzieci. Intencje miał dobre, ale odkąd patologię (pedofilia) leczy się patologią (zakaz dotyku). Można zniszczyć człowieka dotykiem, ale można także zniszczyć go nie dotykając. Zagubiliśmy piękne zwyczaje związane z dotykiem jak np. całowanie rąk matki czy dłoni kapłańskich. Jest słynna opowieść o ks. Twardowskim, którego klerycy zapytali „Czy można pocałować kuzynkę w policzek?” Ksiądz poeta miał odpowiedzieć „Z jednej strony wolno, z drugiej nie wolno”.
Lecz przełożony synagogi, oburzony tym, że Jezus w szabat uzdrowił, rzekł do ludu (…) Pan mu odpowiedział (…). Jest w tej synagodze jeszcze jeden chory. On nie potrafi mówić wprost („rzekł do ludu”). Ale to już zupełnie inna historia 🙂
Też kiedyś byłam pochylona. Chodziłam, a raczej jeździłam z pochylonym, zgiętym do ziemi sercem. Miałam niskie poczucie własnej wartości. Myślałam, że jestem do niczego, uzależniona od łaski czy niełaski innych. Bezużyteczna, niepotrzebna i ciężar dla innych. Tak o sobie myślałam.
Uzdrowiło mnie spojrzenie Jezusa i dotyk Jego Miłości.
🙂