W tym czasie Jezus wyszedł na górę, aby się modlić, i całą noc spędził na modlitwie do Boga. Z nastaniem dnia przywołał swoich uczniów i wybrał spośród nich dwunastu, których też nazwał apostołami: Szymona, którego nazwał Piotrem; i brata jego, Andrzeja; Jakuba i Jana; Filipa i Bartłomieja; Mateusza i Tomasza; Jakuba, syna Alfeusza, i Szymona z przydomkiem Gorliwy; Judę, syna Jakuba, i Judasza Iskariotę, który stał się zdrajcą.
Zdarzało mi się całą noc spędzić nad książką. Bywało, że całą noc jechałem pociągiem. Czasem całą noc rozmawiałem ze znajomymi. Innym razem całą noc cierpiałem na bezsenność.
Nie przypominam sobie jednak, abym kiedykolwiek spędził całą noc na modlitwie.
Całą noc w samotności.
Całą noc w ciemności.
Całą noc w chłodzie.
A przecież przychodzą noce. Noce samotności, ciemności, chłodu.
W nocy łatwo się zgubić.
W samotności łatwo o rozpacz.
W ciemności łatwo o strach.
W chłodzie łatwo o grzech.
W modlitwie jest światło na każdą naszą drogę.
W modlitwie jest nadzieja pośród zwątpienia.
W modlitwie jest odwaga przeciw przeciwnościom.
W modlitwie w końcu jest obietnica łaski, gdy grzech kołacze do serca.
Uczę się trwać nocami na modlitwie. Nie jest łatwo, ale się uczę. ON mnie uczy.
Piękny wpis…