Jezus przyszedł nad Jezioro Galilejskie. Wszedł na górę i tam siedział. I przyszły do Niego wielkie tłumy, mając ze sobą chromych, ułomnych, niewidomych, niemych i wielu innych, i położyli ich u nóg Jego, a On ich uzdrowił. Tłumy zdumiewały się widząc, że niemi mówią, ułomni są zdrowi, chromi chodzą, niewidomi widzą. I wielbiły Boga Izraela.
– Mistrz wszedł na górę
– tłum
– z
– chorzy, ułomni, niewidomi, niemi i inni
– u Jego nóg
– uzdrowienie
– głód i pustkowie
– cud
– sytość
Każdy z tych stopni to osobna opowieść. Zaczyna się ona od tego, że do Boga wiedzie pewna droga, droga pod górę. Zmierza tam cały tłum ludzi. Zdrowi i chorzy. Zdrowi niosą chorych, nie szczędząc sił i czasu. Ciągną do Mistrza wszyscy chorzy, ci wymienieni przez ewangelistę i ci określeni jako „inni”. U Jego nóg znajdują swoje miejsce, z wiarą, że On ma moc uzdrowienia. Jednak samo fizyczne uzdrowienie to dopiero początek. Pojawia się bowiem głód na pustkowiu. Człowiek staje się głodny chleba, ale pod tym głodem można pewnie rozumieć i inne głody, które w sobie nosimy. Takie, które nie są natury fizycznej. On chce, abyśmy przynieśli nasze „mało” na pustkowiu. Wtedy On bierze to nasze „mało” lub „nic” dla tak wielu w swoje ręce i dokonuje się cud. On nasyca ludzkie głody sobą. Nasyca nas do sytości. To droga. Nie da się przeskoczyć kolejnych stopni. Droga pod górę wymaga czasu i pokory. Idziemy jako zdrowi lub/i niesiemy chorych. Nazywamy nasze choroby i kładziemy Mu u stóp. Kościół sakramentem uzdrowienia nazywa m. in. pokutę. Czasem droga do tego sakramentu jest drogą pod górę. Cud jaki się tam dokonuje jest większy od stworzenia świata (św. Augustyn). Jest to najpełniejszy wyraz Bożej wszechmocy („Boże, Ty przez przebaczenie i litość najpełniej okazujesz swoją wszechmoc”, kolekta z XXVI ndz. zwykłej). Uzdrowienie to jednak połowa drogi. Powinien pojawić się głód. Można go zaspokoić jakimś duchowym fast foodem, wtedy zły „bierze siedem innych duchów złośliwszych niż on sam; wchodzą i mieszkają tam. I stan późniejszy owego człowieka staje się gorszy niż poprzedni” (Łk 11, 26). Prawdziwą sytość zapewnia jedynie Bóg.
Kto nie skosztował, ten nie wie.