
Boże Narodzenie – z samej nazwy bije jakiś czar, któremu poddają się serca nawet niewierzących w nowinę o betlejemskim Dzieciątku. ?Tygodnie i miesiące na przód całą ziemię przenika gorący strumień miłości. Radosne święto miłości to właśnie ta gwiazda, oczekiwana od pierwszych dni zimy?. Przeżywamy właśnie tę tajemnicę. Świat wokół nas istnieje, a my dostrzegamy coś, czego wcześniej nie widzieliśmy; zagadkowość istnienia Boga i człowieka w małym Dziecku. Ono wyrywa nas z codzienności, z oczywistości istnienia niosąc zadziwienie niewytłumaczalności światła bijącego ze żłóbka. To nie jest światło ozdób choinkowych i jednorazowej, niekosztującej nas dobroci jednego nakrycia więcej. W tym miejscu bajkowy sentymentalizm rozbija się o Miłość do końca, ponieważ Betlejem jest w cieniu Golgoty, a chłód drewnianego żłóbka zapowiada doświadczenie innego Drzewa.
Wcielony blask, raj na ziemi, Miłość pośród umiłowanych. Tej nocy lekki płomień uchyla ciężką zasłonę nocy tak, że światło tryska z ciemności. Życzę Wam drodzy bracia i siostry odwagi ugiętych kolan, by zobaczyć kolor Jego oczu, odwagi schylonej głowy, by zmieścić się z Maryją i Józefem w grocie narodzenia. Trwając w modlitwie przy Jezusie chcę się razem z Wami wpatrywać w Dziecinę mówiącą, że nadajemy się do kochania, że Bogu i człowiekowi cudownie jest być razem.
Życzę w końcu kontemplacji tego przyjścia, które powoduje, że miłość nie umiera już więcej z braku Miłości.
x. Tomasz Delurski