Być może niektórzy kojarzą filmik „buzię widzę w tym tęczu„. Przypomniał mi się on przy okazji dyskusji jaka rozgorzała po wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE, w którym rozszerzono definicję małżeństwa na osoby tej samej płci. Dyskusja dotyczyła zapisu naszej konstytucji, który stwierdza: „Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej” (Art. 18). Wydawać by się mogło, że jaki jest koń każdy widzi i mamy jasną definicję małżeństwa w konstytucji. I tu wchodzi dialog ze wspomnianego wcześniej filmiku:
- buzię widzę w tym tęczu
- a ja nie widzę
- a ja widzę!
Otóż profesor prawa, pani Ewa Łętowska uraczyła świat ciekawą wykładnią tego artykułu.
Otóż prof. Łętowska mówi o ewentualnej instytucjonalizacji związków tej samej płci (nie o małżeństwie) – więc tytuł tego filmu ewidentnie wprowadza w błąd. Zostawmy to jednak na boku. Niestety prof. Łętowska doprecyzowuje swoje myśli na łamach np. Kultury Liberalnej, gdzie czytamy: „Tylko proszę powiedzieć, jak z tego w logiczny sposób wynika zakaz innych małżeństw, nie wspominając o innych nierejestrowanych związkach, innych niż hetero?”
Sed contra
- Zacznijmy więc od argumentu historycznego. Był sobie kiedyś taki profesor prawa Lech Falandysz. Od jego nazwiska pochodzi termin „falandyzacja prawa”. Wtedy poszło o Krajową Radę Radiofonii i brak przepisu, który umożliwiał odwołanie dwóch członków Rady przez prezydenta Lecha Wałęsę. Prawo bowiem nie przewidywało takiej procedury ale i nie zakazywało jej. Tak więc argumentacja prof. Falandysza była prosta; skoro prawo tego nie zakazuje, to można tak uczynić (skoro prezydent powołał, to ma prawo odwołać). Sprawa wylądowała w Trybunale Konstytucyjnym, który orzekł: „Zdaniem Trybunału Konstytucyjnego z konstytucyjnej zasady legalności, jak również z zasady demokratycznego państwa prawa wynika jednoznaczny wniosek, że w przypadku, gdy normy prawne nie przewidują wyraźnie kompetencji organu państwowego, kompetencji tej nie wolno domniemywać i w oparciu o inną rodzajowo kompetencję przypisywać ustawodawcy zamiaru, którego nie wyraził” (orzeczenie 5/86). Widać analogię z rozumowaniem prof. Łętowskiej?
- Dwa łyki gramatyki. „Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny (…)”. Zaglądamy do słownika.
Mamy tu różne znaczenia przyimka „jako”. Wydaje się, że prościej nie można. Podobny zapis występuje w Art. 133 „Prezydent Rzeczypospolitej jako reprezentant państwa w stosunkach zewnętrznych (…)”. Mamy więc podmiot „małżeństwo/Prezydent” i określenie. - Z tego, że Trybunał UE coś orzekł w żaden sposób wprost i bezpośrednio nie wynika, że kraj członkowski musi to respektować. Istnieje co prawda niepisana zasada pierwszeństwa prawa wspólnotowego, ale… Trybunał Konstytucyjny orzekł (11.05.2005, sygn. K 18/04), że nie ma automatycznego pierwszeństwa prawa unijnego na konstytucją w naszym kraju. Ten sam Trybunał Konstytucyjny orzekł też, że pierwszeństwo prawa wspólnotowego nad krajowym jest tylko w takich ramach, w jakich kompetencje te zostały przekazane organom unijnym (a Polska nie przekazała kompetencji dotyczących definicji małżeństwa do Trybunału Sprawiedliwości UE).
- Czy zatem prawo dopuszcza inne formy związków, które można zalegalizować poza małżeństwem rozumianym jako związek mężczyzny i kobiety? Otóż w tej sprawie mamy opinię Sądu Najwyższego do projektu ustawy „O umowie związku partnerskiego”. Opinia ta jest jednoznacznie negatywna, ale warto wypunktować kilka wniosków Sądu Najwyższego:
– „Art. 18 [konstytucji] wymienia jako przedmiot ochrony małżeństwo, rodzinę, macierzyństwo, rodzicielstwo. Kolejność ta nie jest przypadkowa i stanowi konstytucyjną wskazówkę modelu małżeństwa i rodziny. Preferowane konstytucyjnie jest tworzenie rodziny poprzez małżeństwo, traktowane jako 'trwały związek mężczyzny i kobiety, nakierowany na macierzyństwo i odpowiedzialne rodzicielstwo'.”
– „Instytucjonalizacja konkubinatu kobiety i mężczyzny oraz związku partnerów tej samej płci może być postrzegana jako naruszenie zasady równości”.
– „Biorąc powyższe pod uwagę, należy stwierdzić, że z art. 18 Konstytucji wynika, że:
a. związek osób tej samej płci nie może być małżeństwem,
b. nie chodzi tu jedynie o zastrzeżenie samej nazwy 'małżeństwo' dla związku kobiety i mężczyzny ale o zakaz zrównania związku osób tej samej płci z małżeństwem,
c. ani związek osób różnej płci, ani związek osób tej samej płci pozostających we wspólnym pożyciu nie pozostaje 'pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej',
d. instytucjonalizacja związku partnerskiego osób tej samej lub różnej płci pozostających we wspólnym pożyciu i przyznanie im większości (a tym bardziej wszystkich) przywilejów zastrzeżonych dla małżonków jest niedopuszczalna w świetle art. 18 Konstytucji”.
I to tyle postępactwu do sztambucha.