
Nie wiem kto był w gorszej sytuacji. Niemy, który nie potrafił mówić czy ludzie, którzy mówili jakby byli opętani. Z niemego Jezus wyrzuca złego ducha, ludzie będący w pobliżu zatrzymali się w demonicznym myśleniu. Faktycznie potrzeba uzdrowienia zamknięcia niemowy, tych wszystkich nie możliwości komunikacji, braku słowa „Kocham”. Potrzeba także egzorcyzmowania demonicznej mowy, oskarżania Boga, chęci przyłapania Boga na jakimś błędzie, żeby tylko rozgrzeszyć swoje błędy i życie, które pobłądziło.
„Ale nie usłuchali ani nie chcieli słuchać i poszli według zatwardziałości swego przewrotnego serca; odwrócili się plecami, a nie twarzą. (…) Powiesz im wszystkie te słowa, ale cię nie usłuchają; będziesz wołał do nich, lecz nie dadzą ci odpowiedzi. I odezwiesz się do nich: To jest naród, który nie usłuchał głosu Pana, swego Boga, i nie przyjął pouczenia. Przepadła wierność, znikła z ich ust.” Ot prawda o nas, niemowach o twardym karku.
To prawda, mówić to umiemy dużo. Paplać bez sensu.
Dużo, dużo gorzej jest z naszą umiejętnością słuchania….milczenia.